czwartek, 28 marca 2013

3. Czy będzie im to pisane?



Kolejne, niekoniecznie ciekawe spotkanie menedżerów poszczególnych działów firmy sprawiło, że Alicja poczuła niesamowity przypływ senności. Z ogromnym trudem przychodziło jej powstrzymywanie ostentacyjnego ziewania i hamowanie oznak własnego znudzenia. Nawet wypita przed chwilą mocna kawa nie poprawiła jej stanu. Miała cichą nadzieję, że to zebranie szybko dobiegnie końca, bo powoli tusz w długopisie przestawał pisać, a poza ozdabianiem notesu różnokształtnymi kwiatkami, nie widziała dla siebie innego zajęcia na zabicie tej nudy. Prawdę mówiąc nie rozumiała, dlaczego to właśnie ona musiała brać udział w tym wszystkim, skoro tak naprawdę nie była nawet pełnoetatowym pracownikiem, a jedynie kimś w rodzaju stażysty. I niestety również z tego powodu nie miała żadnych praw, aby odmówić uczestnictwa w podsumowaniu kolejnego miesiąca pracy. Kątem oka spojrzała ze znużeniem na zegarek, który zdawał się poruszać tak ślamazarnie, że jej powieki mimowolnie opadały. Zawsze w takich chwilach żałowała, że nie miała zajęć na uczelni, aby bez żadnych przykrych konsekwencji móc wykręcić się z tego. Rozejrzała się uważnie dookoła, ale najwyraźniej nie tylko ona myślami była zupełnie gdzieś indziej. Gdzieś bardzo, bardzo daleko stąd. Uśmiechnęła się z przymusu, kiedy jej wzrok przypadkiem skrzyżował się z równie znudzonym kolegą z działu księgowości. Chłopak wzruszył tylko bez przekonania ramionami i posyłając litościwe spojrzenie, chyba starał się dać jej do zrozumienia, że sam również miał wielką ochotę uciec stamtąd jak najprędzej.
- Alicja, jedziesz do Warszawy po świętach.
Na dźwięk własnego imienia wymówionego dość władczym tonem, wypuściła z dłoni długopis, który z łoskotem upadł na drewnianą podłogę i potoczył się prosto pod nogi jej przełożonego. W pomieszczeniu zapanowała totalna cisza i wszystkie oczy zostały skierowane na jej osobę. Blondynka niespiesznie podniosła przerażony wzrok na mężczyznę, by po chwili rozejrzeć się po swoich współpracownikach z szeroko otwartymi oczami.
- Ja? – zapytała niepewnie, wciąż nie do końca będąc przekonaną, czy aby dobrze zrozumiała wypowiedziane przed chwilą słowa. Bartosz zaśmiał się, podnosząc z ziemi jej długopis i wręczył go dziewczynie.
- Tak, ty.
- Przepraszam, że pytam, ale po co?
Zrobiła nieco dziwną minę, która sprawiła, że mężczyzna jeszcze głośniej się zaśmiał. Ona jednak nie widziała w tym nic śmiesznego. Z potrzebą wielkiej pomocy malującej się w oczach spojrzała na resztę zgromadzonych tam ludzi. Wszyscy milczeli jednak jak zaklęci. Musiała sama sobie z tym poradzić. Uśmiechnęła się krzywo do Bartosza, czekając na kolejne upokorzenie, za to, że kompletnie nie słuchała tego, co wcześniej mówił. Blondyn tylko westchnął bezradnie i pokręcił głową. Zakończył spotkanie i pozwolił całej reszcie opuścić gabinet. Została tylko Ala. Nerwowo zaczęła przygryzać dolną wargę, nie mając bladego pojęcia, czego się po nim spodziewać. Pracowała już tam jakiś czas, znała pewne zachowania Bartka, ale nigdy jeszcze w takiej sytuacji się nie znajdowała. I nie zamierzała ukrywać swojego przerażenia.
- Kiedyś twoje bujanie w obłokach mnie wykończy – stwierdził z uśmiechem, zajmując miejsce tuż obok niej. Niespokojnie poruszyła się na fotelu, wciąż uważnie przyglądając się mężczyźnie. – Mamy do zrobienia kampanię reklamową na przyszły sezon, a ze względu na to, że Paweł złamał nogę, nie ma kto pojechać tam i koordynować całą tę akcję.
Alicja zakrztusiła się po tych słowach.
- I że niby ja mam to zrobić? – zapytała z jeszcze większym zdziwieniem, z wrażenia prostując się.
- Pracujesz w dziale ogólnie uznawanym za dział marketingu i reklamy, nie rozumiem twojego zdziwienia.
- Ok, ale po pierwsze pracuję tu niespełna pół roku, po drugie nawet nie skończyłam studiów, po trzecie … - zawahała się, bo zaczęło jej brakować argumentów, dla których ten pomysł był pomysłem całkowicie nieudanym.
- Paweł w ciebie wierzy, więc nie widzę problemu, abyś miała temu nie podołać. Prawdę mówiąc nie wymaga to jakiś wielkich zdolności, po prostu masz tam być i czuwać nas wszystkim. Twoje władcze zdolności kierownicze w końcu ci się na coś przydadzą.
Dziewczyna zaśmiała się gorzko, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą miało miejsce. Paweł był głównym menedżerem w jej dziale i od samego początku czuła, że darzył ją nieco większą sympatią, niż pozostałych członków ekipy, ale ten krok był zdecydowanie przekroczeniem pewnych granic. Zacisnęła z całej siły palce w pięści, czując jak wbijały się z ogromną mocą w skórę dłoni.
- Przecież ja mam zajęcia po świętach! – oburzyła się ponownie, próbując chwytać każdej, nawet najbardziej głupiej wymówki. Bartosz się jednak tylko zaśmiał i poklepując ją przyjaźnie po ramieniu, wstał i wyszedł. Musiała przełknąć nieprzyjemną gorycz porażki w starciu z szefostwem i stawić czoła nowemu wyzwaniu.

*

Tegoroczne święta wielkanocne minęły zdecydowanie za szybko. Nim zdążył się choć przez chwilę porozkoszować błogim lenistwem i nicnierobieniem, okazało się, że ponownie trzeba było wracać do pracy. Choć tym razem praca wyglądała nieco inaczej, niż w trakcie sezonu. Razem z całą ekipą musieli przeanalizować ostatnie miesiące, wyciągnąć wnioski z błędów, kontynuować pracę nad tym, co okazało się dobre i przede wszystkim ustalić program na kolejne miesiące, które ze względu na Igrzyska stały się w pewien sposób wyjątkowe. Do tego wszystkiego doszły jeszcze zobowiązania wobec sponsorów, a później na horyzoncie jawił się już ciężki powrót na uczelnię. Krótki, świąteczny odpoczynek z rodziną był jednak Maćkowi bardzo potrzebny, aby na nowo mógł sobie wszystko poukładać i złapać oddech. Kilka dni wolnego od medialnego szumu i zamieszania, które zrobiło się wokół jego osoby po zdobyciu mistrzostwa Polski uświadomiło mu, jak bardzo tęsknił za ciszą i spokojem. Jednak wszystko, co dobre, szybko się kończyło. Zaraz po powrocie ze świątecznego odpoczynku, musiał przygotować się na kolejny wyjazd.
- No to teraz będziesz mógł do woli wybierać w całej rzeszy fanek, mistrzu Polski – stwierdził radośnie, ale z małą nutką ironii w głośnie Kuba, który właśnie nonszalancko rzucił się na jego łóżku i z podpartą na dłoniach głową, skrzyżował nogi. Rzucił bratu sugestywne spojrzenie, poruszając przy tym zabawnie brwiami. Maciek siłował się z torbą, próbując upchać w niej ostatnią koszulkę, dlatego nawet nie raczył spojrzeć na starszego brata. Dodatkowo chyba i tak nie miał za wiele do powiedzenia w tej kwestii, zwykle ignorował jego głupie docinki.
- Chyba tego nie zapnę – odparł szorstko, licząc na to, że niereagowanie na zaczepki brata zmusi go do opuszczenia pokoju. Kuba jednak nie zamierzał tak łatwo się poddawać, zwłaszcza, że od jutra znowu czekała ich rozłąka.
- Nie mówię, że do tej pory nie było zainteresowania, ale odkąd stałeś się bardziej popularny to już będziesz mógł towar z wyższej półki wybierać – dodał zamyślonym głosem, w głowie chyba układając cały plan tego podboju świata kobiet przez Maćka. Młodszy z Kotów sięgnął po leżącą nieopodal poduszkę i z całej siły wycelował nią w brata.
- Powinieneś zacząć się rozglądać za swoim zgubionym przy urodzeniu mózgiem.
Kuba zaśmiał się głośno, siadając na skraju łóżka i spojrzał na niego z uśmiechem.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że tak po prostu odpuściłbyś jakąś mega seksowną fankę.
- Nie mam czasu na takie rzeczy.
Udało mu się w końcu zapiąć torbę i dumny z siebie, podparł boki, spoglądając na swój wyczyn z uznaniem. Całkowicie zignorował starszego brata i bez słowa wyszedł z pokoju, udając się do kuchni, gdzie czekała już mama kolacją.
- Nawet nie zdążyłam się tobą nacieszyć – stwierdziła ze smutkiem w głosie rodzicielka, gładząc jego włosy, gdy tylko zajął miejsce przy stole. Maciek posłał jej litościwe spojrzenie, dając do zrozumienia, że już dawno skończył pięć lat i powoli wkraczał w dorosłe życie.
- Oj biedny nasz Maciuś – zaczął go przedrzeźniać Kuba, który zaraz po nim dołączył do reszty rodziny. Młodszy rzucił mu pełne wściekłości spojrzenie, ale nie zamierzał już tego komentować. Brat znowu zaczął się głośno śmiać, chwytając do ręki bułkę.
- Idiota – burknął pod nosem czarnowłosy, co spotkało się z piorunującym spojrzeniem mamy.
- Debil – odpowiedział bez wahania Kuba z pełnymi ustami, przeżuwając kanapkę.
- Kretyn.
- Tuman.
- Głupek.
- Matoł.
- Tępak.
- Chłopcy! Uspokójcie się! – przerwała im w końcu matka, rzucając obojgu wymowne spojrzenia. Kuba chciał ponownie zripostować brata, ale pani Kot ponownie złowrogo na niego spojrzała i chłopak ze zrezygnowaniem zamknął usta, skupiając się na bułce.

*

Warszawa powitała ich przeraźliwym chłodem, jak na początek kwietnia. Mimo tego na niebie świeciło piękne, nieco rażące wiosenne słońce, które dawało iskierkę nadziei na to, że temperatura wzrośnie choć o kilka małych stopni. Alicja poprawiła ciemne okulary na nosie, mocniej nasuwając czarny szalik na usta. Trzy kolejne dni miała spędzić w zimnej stolicy, koordynując projekt reklamowy swojej firmy i po cichu liczyła, że jej rola zostanie ograniczona wyłącznie do przyglądania się z oddali poczynaniom profesjonalistów od reklamy. Miała być tylko reprezentatywnym przedstawicielem korporacji.
- To do roboty robaczki – mruknęła cicho, podchodząc do grupy kamerzystów, która szykowała sprzęt, podczas gdy cała reszta ekipy przygotowywała całą scenografię, w której miały być kręcone poszczególne ujęcia. I już po chwili całe to przedsięwzięcie zaczęło jej się nieco bardziej podobać. Uśmiechnęła się szeroko, rozglądając dookoła. Wszyscy kłaniali się i witali z nią, jakby była kimś naprawdę ważnym. Dostała nawet osobne krzesełko ze swoim nazwiskiem, co dodatkowo wprawiło ją w zdecydowanie lepszy humor.
- Pani Alicjo, wszystko gotowe, czekamy tylko na głównych bohaterów przedstawienia – powiedziała z uśmiechem niewysoka kobieta, podając jej kubek z parującą, aromatyczną kawą. Dziewczyna przez chwilę patrzyła na nią z podziwem, ale kiedy się otrząsnęła z początkowego szoku, pokiwała ze zrozumieniem głową i podziękowała za napój. Rozsiadła się wygodnie na fotelu, który wyglądem przypominał te widoczne zazwyczaj przy kręceniu wielkich produkcji filmowych. Poczuła wielką moc. Odetchnęła głęboko, z uniesioną głową i tajemniczym uśmiechem malującym się na ustach, rozejrzała się ponownie po planie. Stwierdziła, że chyba jednak będzie musiała podziękować Pawłowi za złamanie tej nogi.
- Przyjechali! – rozległ się nagle donośny głos jednego z mężczyzn i pozornie panujący tam do tej pory spokój zamienił się momentalnie w najprawdziwsze pole bitwy, a bezbronna Alicja znalazła się w samym epicentrum tej walki.
- To się wpakowałam … - mruknęła do siebie, bezradnie opuszczając ręce. Całe jej dotychczasowe zaangażowanie, zapał i entuzjazm w jednej chwili, jak za dotknięciem magicznej różdżki, ulotniły się. 

niedziela, 24 marca 2013

2. Nie przypuszczał nikt, czym skończy się ta noc.



Nieprzyjemny ucisk w żołądku sprawił, że się przebudziła. Miała wrażenie, że wszystkie jej wnętrzności robiły sobie z niej jakieś złośliwe żarty, sprawiając iż jedyna myśl, którą ją właśnie nachodziła związana była ze sprinterskim biegiem do toalety. Bardzo powoli podparła się na przedramieniu i wciąż nieprzytomnym wzrokiem rozejrzała się dookoła. Nie była jednak pewna, czy pokój w którym się właśnie znajdowała należał do niej. Za oknem zaczynało świtać, ale w pomieszczeniu wciąż panował półmrok, który uniemożliwiał jej zidentyfikowanie otoczenia. Zerknęła kątek oka na cyfrowy wyświetlacz zegarka, stojącego na nocnej szafce. Czwarta pięćdziesiąt jeden. Westchnęła bezradnie, przewracając się na drugi bok. Dopiero wtedy niespodziewanie natrafiła na coś ręką. Aż drgnęła z przerażenia. Niepewnie skierowała przestraszony wzrok na obiekt znajdujący się tuż obok niej i gdyby nie przymknęła w odpowiedniej chwili ust, jej krzyk rozniósłby się echem po okolicy. Uzmysłowiła sobie również, że była pozbawiona wszelkiego odzienia, dlatego momentalnie okryła się skrawkiem pościeli, odsuwając się na maksymalną odległość od nieznajomego, o mało nie spadając z łóżka. Musiała się trochę uspokoić, bo w panującej dookoła, niczym niezmąconej ciszy, dokładnie mogła usłyszeć każde, szaleńcze bicie swojego serca. Bardzo powoli zaczęły do niej powracać wspomnienia z minionej nocy, a każda kolejna chwila sprawiała, że czuła się jeszcze bardziej zawstydzona i skrępowana całą tą nieprzyjemną sytuacją. Nie mogła uwierzyć, że tak łatwo dała się ponieść emocjom, lądując w łóżku z przypadkowo spotkanym chłopakiem. To zdecydowanie nie było w jej stylu, jednak wypity alkohol, sielska atmosfera i chęć odreagowania, tej nocy zwyciężyły. W mgnieniu oka udało jej się ubrać spodnie i koszulkę, ale wciąż nie miała żadnego planu, co robić dalej. Nie wiedziała tak naprawdę, gdzie się znajdowała i jak powinna wrócić do Hani i ich hotelu. Gdy wciąż pogrążony we śnie chłopak zaczął cicho mruczeć coś przez sen, Alicja ze strachu aż pisnęła, spoglądając w jego stronę z przerażeniem. Ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowała, było jego przebudzenie i uczynienie z tego zdarzenia jeszcze bardziej niezręcznej sytuacji.
Podeszła na palcach do drzwi i starając się nie robić żadnego hałasu, otworzyła je bezgłośnie, odruchowo co jakiś czas zerkając jeszcze na okrytą mrokiem sylwetkę nieznajomego. Odetchnęła naprawdę głęboko, kiedy tylko znalazła się na hotelowym korytarzu i z ulgą oparła się o ścianę, czując jak napięte do granic możliwości mięśnie, zaczynały się rozluźniać. Była tak skupiona na sobie, że dopiero po chwili usłyszała w oddali jakieś głosy. Było jednak za późno, by mogła gdziekolwiek się schować. Naciągnęła jedynie mocniej czapkę na czoło i wymijając grupkę rozweselonych skoczków, udała się w kierunku wyjścia.

*

Maciek poczuł przyjemny podmuch ożywczego powietrza, który owiał całą jego sylwetkę. Bardzo niechętnie podniósł powieki, ale momentalnie je zamknął, kiedy jaskrawe, wiosenne słońce poraziło go. Aż zapiekły go oczy. Jęknął przeciągle, nakrywając głowę poduszką.
- Wstajemy człowieku! – zawołał radośnie Piotrek, wyłaniając się z łazienki. Był przewiązany w pasie jedynie ręcznikiem, co nie sprawiło, że poranek wydał się Maćkowi lepszy. Wręcz przeciwnie. Poczuł się jeszcze gorzej, bo przeszywający ból głowy zaatakował go znienacka. Ucisnął z całej siły skronie, ale uporczywe pulsowanie nie ustało.
- Która godzina? – zapytał zachrypniętym głosem, wysuwając powoli głowę spod poduszki.
- Za godzinę zbiórka w hallu i wracamy do domu – wyjaśnił przyjaciel i z podpartymi bokami stanął obok łóżka Maćka, przesłaniając swoją sylwetką uporczywie świecące słońce. Czarnowłosy bardzo ospale przeniósł na niego wzrok, racząc go jedynie krótkim spojrzeniem, które wyrażało cały jego obecny stosunek do świata. Miał wszystkiego dość.
- Chyba mi zaraz rozsadzi głowę od środka – jęknął znowu, wbijając nos w poduszkę.
- W nocy musiało być naprawdę nieźle, skoro dziś ledwo żyjesz – Piotrek zaśmiał się w charakterystyczny dla siebie sposób, wciąż uważnie mu się przyglądając. – Radziłby ci się jednak ogarnąć, bo jak Łukasz zobaczy cię w takim stanie, to masz przejebane! – dodał już zdecydowanie poważniej, rzucając w niego t-shirtem.
- Nic nie pamiętam.
- A to już nie mój problem – odparł ze wzruszeniem ramion. – Panna, która nieporadnie opuszczała nad ranem twój pokój widać nie spisała się zbyt dobrze, skoro nie utkwiła na dłużej w twojej pamięci.
- Kto? – zapytał całkiem poważnie, nie wiedząc czy powinien słowa kolegi traktować poważnie. Piotrek znany był ze swojego wyszukanego poczucia humoru.
- Nie wiem – zaczął się głośniej śmiać, widząc prawdziwe zaskoczenie na twarzy Maćka. – Wyszedłeś z nią po północy i tyle cię widzieliśmy.
- Nie pamiętam – stwierdził cicho, skupiając całą uwagę na wyłapaniu jakiś wspomnień z wczorajszej nocy. Ból, który mu towarzyszył był jednak na tyle silny, że nie potrafił przywołać obrazów minionych godzin. Opadł bezwiednie na poduszkę, wbijając pusty wzrok w krajobraz za oknem. Odetchnął głośno, starając się unikać rozbawionego wyrazu twarzy Żyły. Jego uśmiech działał na niego jak płachta na byka. Zwłaszcza w tej chwili. Nie był to pierwszy raz, kiedy dziury w pamięci uniemożliwiały mu zebranie w jedną całość wspomnień z dnia poprzedniego, ale tym razem miał dziwne wrażenie, że ten wieczór powinien zapamiętać. Był jednak bezradny wobec własnych słabości. Przymknął na moment oczy, ale to również nie pomogło; gdyby miał chociaż małą wskazówkę, może wtedy byłoby mu łatwiej. Ale ostatnie godziny stały się po prostu jedną wielką, czarną dziurą.
- Powitajmy naszego największego imprezowicza!
Do ich pokoju wpadł z aparatem Krzysiek, śmiejąc się w głos. Bez żadnego ostrzeżenia wpakował się na łóżko Piotrka i zaczął robić zdjęcia Maćkowi.
- Spierdalaj – mruknął czarnowłosy, ponownie zakrywając głowę kołdrą. Jego ton głosu był na tyle nieprzekonujący i wręcz śmieszny, że obaj koledzy roześmiali się głośno, widząc jego nieporadność.
- Aż tak cię blondyna wymęczyła? – zapytał Miętus, przeglądając wcześniej zrobione zdjęcia na swoim sprzęcie. Maciek wysunął głowę i z nadzieją spojrzał na przyjaciela, licząc, że może dzięki jego pomocy, udałoby mu się coś przypomnieć.
- On nic nie pamięta – wtrącił się Piotrek, rzucając Krzyśkowi butelkę z napojem energetycznym. Taki sam trafił również nieopodal głowy Maćka.
- Nie pamięta? Laska wydawała się całkiem do rzeczy, ale widać takich trofeów nasz Maciej nie kolekcjonuje zbyt starannie – odparł już bez zbędnego śmiechu, widząc że kolega naprawdę nie był w najlepszej formie. Za to wcale nie miłe stwierdzenie dostał jedynie poduszką od Kota, a trzymany w dłoni napój wysunął się, zalewając pościel. Piotrek rzucił im tylko litościwe spojrzenie i pokręcił głową nad niedojrzałością młodszych kolegów.

*

- GDZIEŚ TY BYŁA?! – Hanka wydarła się na powitanie, kiedy tylko Alicja zjawiła się w ich hotelowym pokoju. Blondynka ze spuszczoną głową podeszła do niej i wtuliła się mocno. Zamrugała powiekami, robiąc oczy zgubionego psiaka. Rudowłosa teatralnie westchnęła, obejmując ją również.
- Chyba się nieco zgubiłam – wyjaśniła z pokorą i lekkim wstydem, odsuwając się od niej.
- Ładnie to ujęłaś – mruknęła lekko podenerwowana. – Zniknęłaś na całą noc i nie raczyłaś nawet pisnąć słówkiem, że znikasz z jakimś przystojniakiem! Ugh!
- Wybacz – dodała, opuszczając głowę w geście totalnego poddania się. – Nie przypuszczałam, że to się tak skończy.
- Nie wiem, czy mogę ci to wybaczyć … - stwierdziła wyniośle Hania, unosząc z udawanym obrażeniem głowę. Po chwili jednak zaczęła się śmiać i rzuciła się na Alę.
- Nie mam pojęcia, jak mogłam się tak po prostu dać ponieść emocjom.
- Było chociaż warto? – zapytała zaciekawiona ruda, sugestywnie poruszając brwiami i szczerząc szeroko zęby. Blondynka klepnęła ją lekko w ramię.
- Za wiele nie pamiętam, ale źle nie było – powiedziała z lekkim zażenowaniem, chowając twarz za jedną z poduszek. Na policzkach pojawiły się szkarłatne rumieńce, co było dla jej przyjaciółki niezaprzeczalnym znakiem, że noc minęła całkiem owocnie.
- Oj Alka, Alka, kiedyś cię ci faceci do zguby doprowadzą – oznajmiła ze wzruszeniem ramion, podrzucając w jej stronę pluszowego misia, którego zawsze i wszędzie ze sobą woziła.
- Nie przesadzajmy. Nawet nie wiem, kto to był … - urwała w pewnym momencie, jeszcze bardziej się czerwieniąc, bo zrozumiała jaki wydźwięk miały jej słowa.
- Oj… – Hania znowu ją przytuliła. – Czasami taki przygodny seks ma swoje plusy. Żadnych chorych zobowiązań. Pewnie i tak już go nie spotkasz, więc traktuj to tylko w kategoriach dobrego zakończenia tego wspaniałego weekendu.
Alicja westchnęła bezradnie, pogrążając się we własnych rozmyślaniach. Z pewnością przyjaciółka miała rację, ale ją nie dręczyły wyrzuty sumienia. To było coś zupełnie innego, czego jeszcze nie potrafiła zidentyfikować i nazwać.

*

Maciek całą drogę do Polski nie odezwał się nawet jednym słowem. Wszyscy pozostali wymieniali się opiniami na temat minionych dni, oglądali zdjęcia, dyskutowali o dopiero co skończonym sezonie, umawiali się na kolejne trening przed mistrzostwami Polski, a on kompletnie się od nich odciął, wbijając wzrok gdzieś za oknem busa. Początkowo sądził, że są to niezaprzeczalne objawy kaca i wyrzuty sumienia, ale szybko zrozumiał, że było to coś zdecydowanie innego. Wciąż po głowie kołatały mu się myśli związane z ostatnią nocą, ale nie potrafił sobie przypomnieć nawet minuty, z tego co miało miejsce w jego pokoju. Nawet nie zauważył, jak gorliwe rozważania tak go zmęczyły, że zasnął, oparty głową o szybę.

czwartek, 21 marca 2013

1. Więc zdecydowała spróbować.



Rozświetlone centrum miasteczka było wypełnione po brzegi rozentuzjazmowanym tłumem kibiców. Gwar wymieszanych języków słychać było już z daleka, a różnobarwne flagi powiewały dumnie na każdym kroku. Tego wieczoru wszyscy świętowali. Nie były już ważne wyniki, punkty, miejsca, liczyła się tylko wspólna, dobra zabawa, bo kolejny wyczerpujący sezon skoków narciarskich dobiegł właśnie końca. Ludzie bawili się razem, nie zwracając uwagi na żadne podziały, bariery językowe, czy narodowościowe stereotypy. Wszyscy tej nocy byli jedną, wielką narciarską rodziną. Lokale były wypełnione po brzegi kibicami, a znalezienie wolnego miejsca graniczyło z cudem.
- Tylko pamiętajcie! – zaczął z groźną miną trener Kurczek, nachylając się nad stołem. – Za dwa dni są jeszcze mistrzostwa Polski, więc z tym świętowaniem ostrożnie!
Pogroził na odchodne palcem, co wywołało salwę śmiechu wśród chłopaków. Spojrzeli wszyscy na siebie i równocześnie unieśli butelki z piwem, wznosząc kolejny toast za udany sezon.
- Trzeba przyznać, że w tym roku naprawdę daliśmy czadu – stwierdził rezolutnie Piotrek, biorąc kolejny, spory łyk słoweńskiego piwa. Wszyscy zgodnie przytknęli głowami, nawet Maciek, mimo że w jego opinii wszystko mogło wyglądać zdecydowanie lepiej. Wymagał od siebie dużo więcej, ale miejsce w pierwszej dwudziestce na świecie i tak było sporym osiągnięciem, zwłaszcza, że jeszcze sporo wciąż miał przed sobą. On był jednak ambitnym profesjonalistą i kiedy coś nie wychodziło był zły na siebie. Dzisiaj jednak chciał już o tym zapomnieć, by przez chwilę móc pocieszyć się z resztą kolegów.
- Hej, bawimy się!
Poczuł lekkie szturchnięcie w bok i spojrzał obojętnie na rozweseloną twarz Ewy. Wysilił się na mdły półuśmiech, bo wiedział, że żona Kamila tak łatwo mu nie odpuści. Lubił ją, ale czasami stawała się wyjątkowo zrzędliwą towarzyszką, która na siłę próbowała poprawić mu humor. Mimo to, czasami troszkę zazdrościł kolegom tego, że mieli u swego boku kogoś, na kim zawsze mogli polegać. On chyba jednak do tego jeszcze nie dojrzał i w zupełności zadawalały go jakieś krótkie, nic nie znaczące znajomości. Nigdy nie zaprzeczał temu, że wzbudzał w płci pięknej pewne zainteresowanie i w chwilach słabości zdarzało mu się tę uwagę wykorzystywać.
- Chyba wrócę do hotelu – stwierdził po chwili szeptem, licząc że tylko Ewa go usłyszy i nie będzie musiał tłumaczyć się kolegom. Dziewczyna jednak spojrzała na niego z politowaniem i bez pytania chwyciła go z rękę, wyciągając na sam środek zapełnionego parkietu.
- Chyba jednak nie wrócisz! – zaśmiała się głośno, wciąż mocno ściskając jego nadgarstek, jakby przeczuwała, że wystarczyłaby chwila nieuwagi i nie byłoby go już tam.
- Jeśli mam tu z tobą zostać, to zdecydowanie muszę więcej wypić – odparł, starając się przekrzyczeć tłum. Liczył, że to zmusi dziewczynę do uwolnienia go i sprawi, że spokojnie będzie mógł wrócić na swoje miejsce, jednak w tym samym momencie Ewa wręczyła mu własną szklankę z drinkiem, sugestywnie kiwając głową, aby się już nie krępował. Maciek westchnął tylko bez przekonania i opróżnił całą zawartość szklanego naczynia. Momentalnie zrobiło mu się cieplej i w pewien sposób przyjemniej. Blondynka musiała to zauważyć, bo zaczęła się śmiać, porywając go do szalonego tańca.

*

Alicja musiała przyznać z pokorą, że pomysł Hani na wspólny, weekendowy wypad do Planicy okazał się być strzałem w dziesiątkę, mimo że jej podejście było co najmniej sceptyczne. Nie była fanką wielkich tłumów, ale najwyraźniej w obecnej chwili właśnie to było jej potrzebne. Nikt jej nie znał, nikt od niej niczego nie chciał, stała się prawie niewidzialna w ogromnej fali świętujących kibiców. W końcu mogła odpocząć choć przez chwilę od stresującej pracy, a dodatkowo pierwszy raz miała okazję na żywo uczestniczyć w zawodach skoków narciarskich. Dotąd śledziła je wyłącznie przez ekran telewizora, jednak nawet największy monitor nie oddawał nawet w małej części atmosfery panującej tam na miejscu. Piła właśnie kolejnego, naprawdę dobrego drinka zamówionego przez przyjaciółkę, kiedy poczuła wibrowanie telefonu w kieszeni spodni. Niechętnie wygrzebała komórkę, z teatralnym przewróceniem oczu spoglądając na jej wyświetlacz.
- To on – mruknęła z zniesmaczeniem, wciskając klawisz rozłączający połączenie. Jej poprawiający się humor po raz kolejny zaliczył tendencję zniżkową.
- Czy ten gość ma jakiś problem ze sobą? Czy on nie rozumie prostych przekazów słownych? Słowo ‘nie’ to aż tak skomplikowana odpowiedź dla jego małego mózgu? Rozumiem, że oni dojrzewają zdecydowanie wolniej niż kobiety, ale na miłość boską, on niedługo kończy trzydzieści lat! Mógłby chociaż udawać, że wyrósł z tych szczeniackich zagrywek! – Ruda zapędziła się w swoich osądach dotyczących nieprzyjemnego prześladowcy Alicji, ledwo łapiąc oddech. Aż poczerwieniała z nadmiaru złości. – Faceci – dodała ze zrezygnowaniem na sam koniec i sięgnęła po telefon przyjaciółki, wyłączając go.
- Wiesz co? Będziemy potrzebowały czegoś mocniejszego! – zarządziła hardo blondynka i nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony dziewczyny, udała się prosto do baru. Wróciła po kilku minutach z podejrzanym uśmiechem na twarzy, niosąc cztery kieliszki z wódką.
- Wiesz, że jeśli to trafi do twojego żołądka, to …
Nie było jej jednak dane skończyć, bo Alicja kiedy tylko usiadła na swoim miejscu, chwyciła jeden z kieliszków i bez zastanowienia wypiła całość. Nawet się nie skrzywiła, co wywołało niemałe zdziwienie na twarzy rudowłosej. Ze zdumieniem obserwowała, jak blondynka ochoczo sięgała po kolejny kieliszek. Odstawiła puste naczynie na blat stołu, poprawiła włosy i rzucając rudej zalotne spojrzenie, wkroczyła na parkiet. Hania czuła, że to po prostu nie mogło się skończyć dobrze.

*

Maciek nie był pewny czy kolejne butelki piwa, które dostarczano na ich stolik były dobrym pomysłem. Znając możliwości swojej słabej głowy, to zdecydowanie nie było odpowiednie rozwiązanie na zakończenie tego sezonu. Był jednak jeden plus, po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł się naprawdę dobrze. Żadnej presji, żadnego stresu, tylko zabawa ze znajomymi.
- No to zostaliśmy sami – stwierdził z nieukrywanym smutkiem Krzysiek, przysiadając się do niego. Równocześnie spojrzeli w kierunku rozbawionych kolegów i ich żon. Maciek starał się zachowywać pozory obojętności, ale chyba nie był najlepszy w udawaniu. Sięgnął więc po butelkę i bez zastanowienia wypił całą zawartość na raz. Przetarł dłonią usta i z hukiem odstawiając szklane naczynie na stół, podniósł się i rzucając koledze krótkie spojrzenie, uśmiechnął się zadziornie.
- Mów za siebie! – powiedział nieco uniesionym tonem, zupełnie jakby poczuł się urażony wcześniejszym słowami. Krzysiek jedynie wzruszył ramionami i nie miał najmniejszego zamiaru jakkolwiek reagować na jego zachowanie.
Pierwsze, trochę chwiejne kroki stawiał bez większego przekonania, bo nie wiedział, czy postępował słusznie. W końcu nie należał do specjalnie odważnych i imprezowych osób. Doszedł jednak szybko do wniosku, że wycofanie się byłoby oznaką słabości, a przecież on nie był słaby. Wziął głębszy oddech i przeczesując palcami włosy, ruszył w kierunku tańczących ludzi. Nie miał jakiegoś sprecyzowanego planu na to, co mógłby tam sam robić, ale było już za późno. Musiał improwizować. I w tej samej chwili, jakby wszechświat chciał go wybawić ze zrobienia z siebie kompletnego idioty, w jego ramiona ktoś wpadł. W ostatniej chwili pochwycił kogoś w pasie, ratując tym samym i ją i siebie od bolesnego upadku. Dosłownie kilkanaście centymetrów od podłogi znalazła się głowa dziewczyny. Krótką chwilę, która jemu wydawała się być całą wiecznością, wpatrywał się w jej ogromne, jasne oczy, z przerażeniem lustrującego jego twarz. Nagle poczuł dziwny dreszcz i całe jego ciało odmówiło posłuszeństwa. Stał tam jak zahipnotyzowany, przyglądając się nieznajomej dziewczynie.
- Chyba właśnie uratowałeś moje marne życie – mruknęła ze śmiechem, resztkami sił próbując stanąć na równe nogi. Kiedy była już tak blisko, jej stopa zahaczyła o nogę Maćka i po raz kolejny z impetem wpadła w jego ramiona. Tym razem jej twarz znalazła się już zdecydowanie bliżej chłopaka. Ich spojrzenia uważnie śledziły się nawzajem, a wstrzymane oddechy były niezaprzeczalnym dowodem na wielką niezręczność tej dziwnej sytuacji.
- Chyba uratowałem je po raz drugi – szepnął, wciąż nie odrywając od niej wzroku. Jego mózg był na tyle roztargniony, że nie zaskoczył go nawet fakt, iż dziewczyna mówiła po polsku. Jej chyba ten fakt również nie zdziwił. Nadal, nie do końca świadomy, przytrzymywał ją kurczowo w swoim mocnym uścisku, jakby wciąż się bał, że dziewczyna mogła upaść, choć zagrożenie wydawało się być już opanowane. Blondynka zaśmiała się, a przyozdobione delikatnie różowymi rumieńcami policzki dodawały jej przedziwnego, dziewczęcego uroku. Chłopak nie mógł zrozumieć, co w tej jednej chwili się z nim działo. Przecież on się nigdy tak nie zachowywał.
- I jak ja ci się teraz odwdzięczę? – zapytała, przesuwając subtelnie dłonią po jego ramieniu. Maciek poczuł, jak jego serce zdecydowanie przyspieszyło swoje bicie. Posłał w jej stronę jedno sugestywne spojrzenie i ten szelmowski uśmiech przemknął przez usta.
- Chyba znam jeden sposób …   

poniedziałek, 18 marca 2013

Początek


Bo to historia, która tak naprawdę nigdy się nie wydarzyła. 
Uczucie, które zaprzeczało wszystkiemu.
Oni - dwie zabłąkane dusze, szukające własnego szczęścia.

Krótka bajka, która miała pozostać jedynie ulotnym snem...