niedziela, 30 czerwca 2013

Koniec


- Panie doktorze, panie doktorze!
- Siostro!
- Coś się dzieje, szybko, szybko!
- Panie doktorze, Alicja, panie doktorze! Proszę coś zrobić!
- Proszę się odsunąć, proszę wszystkich wyprowadzić. Ale już!
Strzępy uniesionych i podenerwowanych głosów, wymieszane z szuraniem taboretu i stłumionymi, pośpiesznie stawianymi krokami, docierały powoli do jej świadomości, odbijając się potężnym echem w głowie. Wszystko było jednak na tyle niewyraźne i rozmazane, iż nie była w stanie rozróżnić do kogo owe głosy należały. Chciała otworzyć oczy, ale powieki okazały się być zbyt ciężkie i nieposłuszne jej woli, że po kilku nieudanych próbach musiała zrezygnować. Znajdowała się w stanie totalnego odrętwienie i gdyby nie gigantyczny ból w klatce piersiowej oraz uciążliwe pieczenie w gardle, mogłaby przypuszczać, że umarła.
- Pani Alicjo, pani Alicjo – odezwał się lekko zachrypnięty, męski głos i czyjaś delikatna dłoń dotknęła jej policzka. Poczuła przejmujące ciepło, próbując dać w jakiś sposób znać, że dokładnie ich słyszała, ale nie była w stanie wykonać żadnego ruchu. Dopiero kolejna wycieńczająca organizm próba zakończyła się powodzeniem. Otworzyła oczy, ale gdy tylko oślepiające światło dotarło do jej źrenic gwałtownie zacisnęła powieki, wyczuwając uciążliwie piekący ból.
- Pani Alu, proszę otworzyć oczy.
Tym razem dużo przyjemniejszy kobiecy głos dobiegł jej uszu i po raz kolejny delikatna dłoń przejechała po jej twarzy.
- Piiiić – wychrypiała resztką sił, a po chwili nasączona wodą gaza znalazła się tuż przy jej spragnionych ustach.

*

Bardzo powoli odważyła się na otwarcie oczu. Powieki wciąż prawie momentalnie opadały, ale nie czuła już przynajmniej tego paraliżującego bólu przy kontakcie z dziennym światłem. Niepewnie rozejrzała się po sterylnie białej sali, dopiero po chwili orientując się, że coś ciężkiego spoczywało na jej odrętwiałej dłoni. Niespiesznie zerknęła w bok, a jej nieprzytomny wzrok zatrzymał się na rozrzuconych po szpitalnej kołdrze rudych włosach.
- Hanka – mruknęła prawie niedosłyszalnie, momentalnie krzywiąc się przy kolejnej fali bólu, która ponownie podrażniła jej gardło. Z trudem udało jej się poruszyć palcami, a wtedy głowa przyjaciółki leniwie uniosła się do góry, a końcówki długich włosów delikatnie połaskotały jej przedramię. Gdy spostrzegła pełne zaskoczenia i lekkiego przerażenia oblicze dziewczyny, wysiliła się na krótki uśmiech. Zielone oczy otworzyły się tak szeroko, że Alicja przez chwilę miała wrażenie, iż było z nią coś nie tak. Ale Hanka pokręciła tylko głową i przecierając twarzy dłońmi, odetchnęła z wyraźną ulgą.
- W końcu, wariatko jedna! – pisnęła radośnie, przytulając się do niej momentalnie. Gdy tylko opanowała emocje i ponownie zajęła miejsce na stołku obok jej łóżka, poprawiła zadartą koszulkę i z lekko przygłupim uśmiechem wpatrywała się w wciąż niczego nieświadomą Alę. – Już myślałam, że zabawiasz się w śpiącą królewnę! – dodała z typowym dla siebie udawanym sarkazmem, po to by po chwili ponownie zapiszczeć z radości, jak małe dziecko, które właśnie otrzymywało wymarzoną zabawkę. Blondynka posłała jej pytające spojrzenie, nie rozumiejąc chyba do końca reakcji przyjaciółki.
- Niewiele pamiętam – odparła niepewnie, uważnie lustrując twarzy rudej. Ta tylko wzniosła teatralnie oczy ku górze, przewracając nimi ostentacyjnie i opuszczając bezradnie ręce wzdłuż tułowia.
- Się w ogóle nie dziwię! – oświadczyła gwałtownie, wzdychając głęboko. – Jak zemdlałaś mi na tym lotnisku i przywaliłaś tą pustą łepetyną w ziemię, to już myślałam, że po tobie! – wyjaśniła, gestykulując wciąż żywo. Ala zamrugała tylko, mając wrażenie, że właśnie się przesłyszała.
- Co zrobiłam? – zapytała dla pewności, nie spuszczając wzroku z przyjaciółki.
- Serio tego nie pamiętasz? – Hanka wyraźnie była zdziwiona, ale machnęła tylko ręką w geście totalnego poddania się. – Miałyśmy wracać z Krakowa do Wrocławia, no ale coś ci się tam w tej główce poprzestawiało, padłaś jak długa, przywaliłaś w jakiś kant, krew się polała i gdyby nie pomoc tego chłopaka i szybki przyjazd karetki, to nie wiem, co by z ciebie zostało. Później cały tydzień nie budziłaś się ze śpiączki, a ja już miałam czarne myśli!
Rudowłosa zachowywała się tak, jakby właśnie opowiadała jakiś dobry film sensacyjny, a nie mrożącą krew w żyłach historię o Alce, która jak wynikało z tego, co właśnie mówiła, była bliska śmierci. Ona jednak nic nie mogła sobie przypomnieć z dnia tego nieszczęsnego wypadku.
- Mam w głowie tylko jakieś dziwne sny, którym daleko do tego, co mi właśnie opowiadasz. W zasadzie to nie wiem, czy to sny, czy może rzeczywiście coś takiego miało miejsce. Mam totalny mętlik – odparła po chwili słabym głosem, pocierając dłonią czoło. Kiedy lekko zmrużyła oczy, próbując przypomnieć sobie te wszystkie wspomnienia, poczuła dziwny, kłujący ból głowy. – Jakiś chłopak, narty, samochód, serce.
- Wstrzymaj się! – zaśmiała się głośniej Hanka, unosząc rękę. – Musiałaś naprawdę mocno uderzyć się w tę głowę, skoro tak cię wyobraźnia nawet w snach ponosiła. Albo może to efekt leków, które ci aplikowali, miałaś po prostu odlot.
- Ale to dziwne… - Alicja zamyśliła się, ignorując kompletnie głupie docinki przyjaciółki. - Bo mam wrażenie, jakby to wszystko się naprawdę wydarzyło, pamiętam takie szczegóły, których w snach zwykle nie ma. I jest ich tak dużo, głos, zapach, dotyk – stwierdziła z cichym westchnieniem, wciąż uważnie spoglądając na rudą, jakby szukała jakiegoś potwierdzenie, iż nie oszalała całkowicie.
- Podobno jak się mówi do pacjenta w śpiączce, to on po przebudzeniu wszystko pamięta. Może ty po prostu tworzyłaś sobie własne obrazy z tego, co się do ciebie mówiło – powiedziała nieco obojętnym tonem Hanka, wzruszając tylko ramionami. Alicja rzuciła jej podejrzliwe spojrzenie, siląc się na nieznaczny, szelmowski uśmiech.
- Chcesz mi powiedzieć, że cały ten tydzień opowiadałaś mi jakieś niestworzone bajki?
- Ja nie – odpowiedziała z powagą.

*

Tuż obok jej łóżka, na niewielkim szpitalnym stołku siedział chłopak, na oko dwudziestoparolatek. Nie potrafiła uwierzyć, że teoretycznie obcy człowiek, którego pierwszy raz ujrzała na oczy, mógł jednocześnie być tak dziwnie bliski i znajomy; jakby znała go od dawna i przeżyła z nim wiele wspólnych dni. Wiedziała jak miał na imię jeszcze zanim zdążył się przedstawić, kojarzyła fakty z jego sportowej kariery, umiała nawet wymienić kilkoro jego znajomych, o których również opowiadał jej przez miniony tydzień. I sama była przerażona tym faktem. 
Ton jego głosu przywoływał najprzyjemniejsze uczucia, z którymi dotąd nie miała do czynienia, a przenikliwe, brązowe spojrzenie wywoływało prawdziwą rewolucję emocji w jej sercu. Gdy całkiem przypadkowo jego szczupłe, długie palce dotknęły jej dłoni, zadrżała, a jej wnętrze wypełniło błogie uczucie szczęścia, którego nie potrafiła w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć. Ten jeden dotyk, choć tak krótki i przelotny, był także ogromną częścią jej wspomnień z ostatnich dni.
Niesamowitym był również fakt, że jego obraz, który zbudowała sobie we własnej wyobraźni niewiele różnił się od rzeczywistości. Może jego włosy były nieco krótsze, oczy bardziej błyszczące, a ich barwa trochę ciemniejsza. Z trudem przychodziło jej jednak spojrzenie na niego, momentalnie zaczynała odczuwać pewnego rodzaju zawstydzenie, a policzki od samego początku, gdy tylko się pojawił, płonęły żarem. On nadal opowiadał o tym z jakim przerażeniem zmagał się, kiedy zemdlała na lotnisku, rozbijając głowę, jak każdego dnia przychodził do szpitala, aby sprawdzić czy jej stan uległ poprawie, jak zmieniając Hankę na czuwaniu, przesiadywał obok niej całymi nocami, przez zalecenie lekarza opowiadając jej jakieś przypadkowe historie ze swojego życia. I tak naprawdę sam nie był w stanie wyjaśnić powodu, dla którego to robił. Po prostu czuł gdzieś głęboko w podświadomości, że musiał.  
A ona to wszystko pamiętała.
Nerwowo zagryzając wargę, zebrała w sobie na tyle odwagi, by na niego spojrzeć. Kiedy ich roziskrzone spojrzenia skrzyżowały się, chłopak momentalnie posłał przyjazny uśmiech, przeczesując palcami włosy. Alicja zacisnęła mocniej dłonie na pościeli i wzięła głęboki oddech, rozbieganym wzrokiem analizując każdy fragment jego rozpromienionej twarzy. 
- Miałbyś ochotę na kawę, kiedy tylko wypuszczą mi z tego okropnego miejsca? – zapytała z taką szybkością, iż początkowo, kiedy tylko wpatrywał się w nią bez słowa przez dłuższą chwilę, miała wrażenie, że nie zrozumiał ani słowa, z tego co powiedziała. Jednak gdy tylko kąciki jego wąskich ust uniosły się wyżej, a oczy rozbłysły delikatnym blaskiem, ona już wszystko wiedziała.
Uśmiechnęła się.

                                        
Bo to historia, która dopiero miała się wydarzyć.
Krótki sen, który właśnie zaczynał się spełniać.

KONIEC,

który stał się najprawdziwszym początkiem.

wtorek, 25 czerwca 2013

20. Ale jeśli nie powiem ci teraz, mogę nigdy więcej nie dostać tej szansy.


Po nie do końca udanym inauguracyjnym konkursie drużynowym w nowym sez onie zimowym, gdzie cała drużyna z Maćkiem na czele zaliczyła prawdziwie bolesny falstart, nadeszła słoneczna, choć bardzo chłodna listopadowa niedziela, a wraz z nią pierwsze zawody indywidualne. Atmosfera po poprzednim dniu nie była najlepsza, nikt do nikogo się niepotrzebnie nie odzywał, wszyscy chodzili z opuszczonymi głowami, unikając się wzajemnie jak ognia. Nawet skory zwykle do żartów Piotrek zaszył się w jakimś kącie, próbując skupić na czekającym ich nowym wzywaniu. Alicja starała się schodzić z drogi nabuzowanemu negatywnymi emocjami Maćkowi, nie chcąc pogarszać jego stanu. Zauważyła, że chłopak starał się maksymalnie tłumić wszelkie złe uczucia, ale aktorem był marnym. Nie pomogły zapewnienia, że to był sam początek, że miało być lepiej z każdym kolejnym konkursem, bo młodszy Kot i tak wiedział swoje. Całą porażkę wziął na siebie.
Pierwsza seria niedzielnego konkursu okazała się być niezwykle wyrównana, a różnice między zawodnikami na czołowych miejscach oscylowały w granicy trzech punktów, dlatego walka o zwycięstwo zapowiadała się fascynująco, tym bardziej, że w pierwszej dziesiątce znajdował się Kamil i Maciek.
- Coś ty tam w nocy zaserwowała naszemu Skarbowi, że tak dobrze mu dziś idzie? – zapytał nagle Alę Stefan, który właśnie pojawił się obok dziewczyny, trącając ją delikatnie łokciem w bok. Blondynka z uniesioną brwią spojrzała na niego litościwie, kręcąc głową z uśmiechem. Nachyliła się jednak do niego, szepcząc konspiracyjnie.
- Tajemnica – mruknęła, puszczając do niego oczko, co wywołało szczery wybuch śmiechu skoczka.
- No weź coś zdradź, może i nam ten sposób pomoże – dołączył się do Huli Dawid, zatrzymując się obok Kozłowskiej i w podobnej pozie oparł się o metalowe barierki, odgradzające widownię od zeskoku skoczni.
- Ale to są same nielegalne przedsięwzięcia – odparła z pełną powagą, spoglądając uważnie na blondyna. Ten wzniósł tylko swoje niebieskie oczu ku górze, przewracając nimi ostentacyjnie z głębokim westchnięciem. Poklepała go przyjaźnie po ramieniu, skupiając ponownie swoją uwagę na kolejnych zawodnikach, a im bliżej było skoku Maćka, tym bardziej zaczynała się denerwować. Zaczęła niespokojnie pocierać zmarznięte i pobielałe od ciągłego ściskania kciuków kostki na dłoniach. W tej samej chwili poczuła przyjemne ciepło na rękach i kiedy podniosła wzrok, dostrzegając radosne oblicze Kubackiego, wypuściła z ulgą nagromadzone powietrze w płucach, swobodniej opierając się o poręcz.
- Będzie dobrze, w najgorszym przypadku zakończy jako trzydziesty – zażartował, próbując dodać jej otuchy, ale nieświadomie chyba tylko pogorszył jej przedzawałowy stan. Wcześniej nie przypuszczała, że kibicowanie na żywo własnemu chłopakowi mogło się wiązać z aż tak wielkimi emocjami. Nie wiedziała też, dlaczego akurat tego dnia przeżywała to tak bardzo, jak gdyby miał być to jej ostatni raz. Spojrzała na ogromny telebim, na którym pojawiała się właśnie skupiona sylwetka Maćka. Sprawdził dokładnie zapięcia nart, poprawił się kilka razy na belce, odruchowo dotknął paska od kasku i układając obie dłonie na belce, odbił się od niej, przyjmując odpowiednią pozycję dojazdową. Może sobie to tylko wyobraziła, ale miała wrażenie, że przez krótką chwilę, gdy kamera przybliżyła jego twarz na ekranie, kąciki jego ust uniosły się. Sama uśmiechnęła się prawie niezauważalnie, czując lekkie ukłucie w okolicach klatki piersiowej. Z szaleńczo bijącym sercem i palcami wbijającymi się w przemarznięte wnętrza dłoni obserwowała jak jego narty sunęły po torach, a cały ten czas, który dla pozostałych był zaledwie ułamkiem sekundy, dla niej wydawał się być niekończącą katorgą. Zacisnęła mocno wargi, kiedy odbił się z progu, wzbijając się w powietrzu na odpowiedniej wysokości. Frunął spokojnie, z wręcz idealną sylwetką, nieznacznie tylko korygując postawę w locie. Sekundy ciągnęły się ślamazarnie, a on wciąż szybował nad śnieżnym zeskokiem, zbliżając się do czerwonej linii. Tuż przy lądowaniu musiał dostać silniejszy podmuch wiatru, bo jedna z nart delikatnie zadarła się, a on stracił wcześniejszą kontrolę nad sprzętem. Alka wstrzymała oddech, zamierając w bezruchu. Udało mu się jednak wylądować bez większych problemów, choć lewa narta nieznacznie odjechała w bok.
- Było blisko!
Usłyszała pełen ulgi głos Kubackiego, pustym wzrokiem spoglądając na przyjaciela. Dopiero kiedy i on na nią spojrzał, uśmiechając się troskliwie, poczuła jak wszystkie napięte do granic możliwości mięśnie zaczęły się rozluźniać. Opuściła ramiona, oddychając swobodniej. Gdy spiker odczytywał odległość Maćka, momentalnie spojrzała w kierunku band, gdzie chłopak właśnie wypinał sprzęt, wyczekująco patrząc na tablicę z wynikami. Dostrzegła to nieco rozczarowane spojrzenie bruneta i krótkie kręcenie głową w geście całkowitego niezadowolenia. Wiedziała, że po takim skoku liczył na coś więcej, ale gdy przy jego nazwisku pojawiła się jedynka, wysilił się na słaby uśmiech, machając od niechcenia do kamery.
- No widzisz, już w najgorszym przypadku będzie piąty – odrzekł z zadowoleniem Stefan, poprawiając swoją czapkę, która nachalnie zsuwała się na czoło. Ala wciąż była w takim szoku, że nadal nie potrafiła wydusić z siebie żadnego słowa. Skinęła więc tylko głowa, rozbieganym wzrokiem poszukując Maćka, który znikł gdzieś w tłumie pozostałych skoczków i ludzi ze sztabów trenerskich. Musiał niecierpliwie czekać w miejscu dla obecnego lidera konkursu, dlatego nie mogła nawet przedrzeć się tam do niego, aby pogratulować mu udanego występu. Była tak zaabsorbowana tym, aby go namierzyć, że nie zarejestrowała faktu, iż przez chwilowe pogorszenie się warunków, dwóch kolejnych skoczków zepsuło swoje próby, a to oznaczało, że Maciek po raz pierwszy w swojej karierze miał stanąć na podium zimą. Gdy cała polska ekipa gromkimi brawami przyjęła tę informację, ona spojrzała w górę, na sunącego w powietrzu Schlierenzauera, którego skok zapowiadał się naprawdę imponująco. Wysoka parabola lotu, wzorowa sylwetka i … kolejny podmuch wiatru, który kompletnie wytrącił go z równowagi, zmuszając do asekuracyjnego lądowania tuż przed punktem konstrukcyjnym. Słychać było tylko niosące się echem rozczarowane westchnienie publiczności, a Austriak z całej siły nerwowo uderzył w bandy reklamowe.
- Mamy drugie miejsce! – krzyknął podekscytowany Dawid, bijąc głośne brawa w stronę Maćka, który nadal stał na miejscu lidera. Jego twarz pojawiła się nagle na telebimie, a Alicja ponownie poczuła to przeszywające ukłucie. Zaskoczenie, które przejęło nad nią całkowitą kontrolę nie pozwoliło jej nawet na krótki uśmiech, bo wciąż z niedowierzaniem spoglądała to na ekran, to na Dawida i Stefana, którzy już radośnie świętowali ten niewątpliwy sukces Kota. Został już tylko Kofler, który jako ostatni startował w tej finałowej serii. Ale Alka była już w takim stanie, że nie mogła na to patrzeć. Przepychając się przez rozentuzjazmowany tłum, chciała jak najszybciej dostać się do Maćka, ale ciągle ktoś stawał jej na drodze. Próbowała nie spoglądać w kierunku skoczni, bo czuła, że mogła tego nie znieść, emocje okazały się być zbyt duże. Była już blisko celu, gdy doszedł ją dziki wrzask Kubackiego. Odwróciła się za siebie, dostrzegając jak polska ekipa szalała z radości, a ona sama poczuła napływające do oczu łzy szczęścia. Wstąpiły w nią jakby nowe siły i czym prędzej ruszyła przed siebie, starając się znaleźć swojego chłopaka. Wyglądając zza ramienia jakiegoś mężczyzny, kątem oka spojrzała na telebim, gdzie właśnie pokazywali przechadzającego się po zeskoku Maćka z wysoko uniesionymi nartami w geście triumfu. Zatrzymała się na moment, ocierając wierzchem dłoni kilka słonych kropel, które potoczyły się po zmarzniętych policzkach.

*

Dopiero kiedy zakończyła się dekoracja, mogła bez żadnych większych przeszkód przedostać się do Maćka. Gdy tylko dostrzegła go stojącego przy jednym z dziennikarzy, stanęła w miejscu, spoglądając na niego. Musiał wyczuć to spojrzenie, bo prawie od razu zerknął w jej kierunku i wyraźnie przepraszając swojego rozmówcę, odsunął się od niego. Krótki moment wpatrywał się w nią, a jego twarz zdobił zmęczony, ale błogi uśmiech. Ruszył stanowczym krokiem w jej stronę z szeroko otwartymi ramionami, by już po chwili tulić ją mocno do siebie.
- Gratuluję panie Kocie – zdołała wydukać, czując jak jego ręce coraz ciaśniej obejmowały jej sylwetkę. Delikatnie próbowała go od siebie odepchnąć, ale był zdecydowanie silniejszy i ani myślał o tym, by ją wypuścić z uścisku. – Maciek, udusisz mnie! – dodała z perlistym śmiechem, a on jak na złość zatopił twarz w jej włosach, unosząc lekko do góry. Bez słowa zarzuciła mu ręce na szyję, wtulając się w puchową kurtkę reprezentacji.
- Kocham cię – szepnął wprost do ucha, drażniąc dodatkowo ciepłym oddechem jej zimną skórę. Zadrżała i jej głośny śmiech nagle ucichł. Ucichł również cały świat, który ich teraz otaczał, zupełnie tak jakby ktoś w tej jednej chwili wyłączył głos. Gdy jego dłonie zsunęły się po jej rękach i delikatnie odsunęły ją od niego, Ala wciąż szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą, nie potrafiąc zrozumieć niczego, co właśnie wokół niej się działo. Chłopak uniósł delikatnie jej podbródek, powodując że w końcu musiała na niego spojrzeć. Jasne tęczówki z przerażeniem przyglądały się jego zdezorientowanej minie, a wszelkie słowa grzęzły w gardle. Nie wiedziała kompletnie nic, bo to co przed chwilą usłyszała było tak nierealne, iż uparcie wmawiała sobie, że wszystko zmyśliła jej wyobraźnia.
- Ale …
Nie dane było jej skończyć, bo Maciek momentalnie przyłożył palec do ust.
- Kocham cię – powtórzył zdecydowanie pewniej, jakby sam fakt wypowiadania tego sprawiał mu niesamowitą radość, a uśmiech, który rozjaśnił jego twarz był niezaprzeczalnym dowodem na szczerość tych słów. Alicja nie umiała odpowiedzieć, dlatego kiedy jej dłonie zacisnęły się mocniej na jego szyi, wspięła się na palce i skradła jeden, subtelny pocałunek, wyczuwając delikatny, kilkudniowy zarost, który doprowadzał ją do szaleństwa. Zadarła głowę i dostrzegła lekko rozmarzone oblicze bruneta, kiedy przymknął oczy.
- Macieeeeek…
- Proszę cię, nic nie mów.
Uniósł powieki, a jego ciemne oczy z wielką pieczołowitością zlustrowały całą jej twarz, gdy wodził po niej drżącymi palcami. Odgarnął z zaróżowiałych policzków kosmyki włosów, otulając je nad wyraz ciepłymi dłońmi. Z uśmiechem cmoknął czubek jej zadartego nosa, kiedy zmarszczyła go zabawnie pod wpływem jego subtelnego oddechu. Poczuła przeszywające ciepło, które rozlało się po całym jej wnętrzu, niosąc ze sobą potężną falę bólu. Skrzywiła się, gdy nieprzyjemne pieczenie w klatce piersiowej uniemożliwiło jej oddychanie. Momentalnie wyrwała się z objęcia chłopaka, przykucając na ziemi. Przycisnęła dłonią mostek, otwierając szeroko usta. Zaczęła się dusić, a obraz przed oczami gwałtownie pociemniał. Zakręciło jej się w głowie i gdyby nie szybka reakcja Maćka, na pewno zaliczyłaby bliskie spotkanie z ziemią.
- Ala, co jest? – doszły ją strzępki jego głosu, gdy z trudem udało jej się na niego spojrzeć. Nieprzytomnym wzrokiem wodziła po jego zmartwionej twarzy i mimo, iż widziała jak jego usta poruszały się nerwowo, to przeraźliwy szum w uszach uniemożliwił jej usłyszenie czegokolwiek. Głuchym echem odbijało się w głowie słabnące z każdą sekundą kołatanie serca, a wszystko wokoło zdawało się niemiłosiernie pulsować. Jej dłoń, dotąd zaciśnięta na przedramieniu Kota, zaczęła powoli rozluźniać się i osuwać po rękawie kurtki. Traciła kontakt z rzeczywistością, a niemożliwy wręcz do zniesienie ból, który jeszcze moment temu owładnął jej ciało, wydawał się jakby odchodzić w zapomnienie. Powoli przestawała już odczuwać jakiekolwiek bodźce, wszystko rozmywało się w gęstej mgle, a ona przestała już walczyć. Opuściła z wycieńczenia głowę, przymykając powieki. Wyczuła jeszcze ostatni dotyk ciepłej dłoni na policzku i muśnięcie drżących warg, a później pochłonęła ją nicość.

- Panie doktorze, panie doktorze!
- Siostro!
- Coś się dzieje, szybko, szybko!
- Panie doktorze, Alicja, panie doktorze! Proszę coś zrobić!
- Proszę się odsunąć, proszę wszystkich wyprowadzić. Ale już! 

czwartek, 20 czerwca 2013

19. Smak twoich pocałunków, twój szept w ciemności.


- I w jednej chwili zrobiło się ogromne zamieszanie, nikt już nic nie wiedział, zapanował wielki chaos. Ktoś podobno złożył jakiś protest, iż rzekomo Norwegom policzono źle punkty, a w takim wypadku mieli stracić medal na rzecz nas. Początkowo nie chciałem się za bardzo nakręcać, bo co chwilę ktoś podawał jakieś sprzeczne informacje. Ale kiedy wreszcie po minutach wielkiego oczekiwania nadeszła oficjalna wiadomość …
Ocknęła się z szaleńczo bijącym sercem i nierównym, ciężkim oddechem, jakby ktoś drastycznie wyrwał ją z głębokiego snu. Lekko zdezorientowanym wzrokiem rozejrzała się po swoim pokoju, odruchowo przesuwając dłonią po ulubionej pościeli w różowe kwiatki. Była u siebie. Miała jednak nieodparte wrażenie, że jeszcze przed ułamkiem sekundy tuż obok, zaraz przy jej uchu rozbrzmiewał kojący głos Maćka, a ciepło jego dłoni otulało jej ręce. Jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że chłopak w tej właśnie chwili był na drugim końcu świata, setki kilometrów od niej. Nie umiała jednak pozbyć się tego złudnego wrażenie, że przed chwilą był tak blisko, na odległość ręki. Przetarła wciąż nieco zaspaną twarz, rozciągając obolałe mięśnie. I choć starała się już nie myśleć o tym, co musiało jej się niezaprzeczalnie przyśnić, to nie potrafiła pozbyć się z głowy tego odbijającego się echem tonu jego głosu. Chyba nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by miała aż tak realny sen, który nie dawał jej spokoju. Rozbieganym wciąż wzrokiem spojrzała na jedną z dłoni, na której nadal wyczuwała przyjemny dotyk sunących po skórze palców Maćka i była wręcz pewna tego, iż ta sama dłoń była nieco cieplejsza. Szybko jednak potrząsnęła głową, próbując pozbyć się tego wspomnienia z myśli. Dziś czekała ją kolejna wizyta w szpitalu i tylko na tym postanowiła skupić swoją uwagę. Nim jednak na dobre opuściła wygrzane łóżko, dotknęła opuszkami palców policzek i uśmiechając się delikatnie, wzniosła oczy w teatralnym geście dezaprobaty, wyskakując spod puchowej pościeli.
Kolejne dni zdawały się ciągnąć w nieskończoność, a każdy był bliźniaczo podobny do poprzedniego. Ala musiała już ostatecznie zrezygnować z pracy, głównie za namową Pawła, który w trosce o jej zdrowie nakazał restrykcyjny odpoczynek. Ona jednak od tego nieprzemęczania się traciła powoli rozum, spędzając samotne godziny przed telewizorem, czy komputerem. Znała wszystkie plotki ze świata showbiznesu na pamięć i żaden nowy teledysk nie był już dla niej zaskoczeniem. Dodatkową rozrywką były chwilowe wizyty Hanki, która wpadała na moment sprawdzić, czy Alka jeszcze żyła i od razu uciekała, dopinając na ostatni guzik wszystkie formalności związane ze swoim ślubem, który zbliżał się nieubłagalnie. Kozłowska nie miała jej tego za złe, bo przecież doskonale rozumiała, iż teraz jej przyjaciółka powinna skupić się wyłącznie na sobie, bez oglądania się na biedną Alicję, nad którą wszyscy roztoczyli już szklaną kulę, jakby miała się za chwilę rozsypać. A ona wbrew ich przewidywaniom trzymała się bardzo dobrze, radząc sobie doskonale sama. Jak zawsze. Nie zamierzała użalać się w żaden sposób nad sobą, bo zdawała sobie sprawę z tego, jak niewiele czasu jej zostało. Wiedziała także to, że nie mogła ograniczać w żaden sposób Maćka w kontynuowaniu jego kariery, dlatego też nie dopuszczała do siebie możliwości, iż mógłby on na jakiś czas zaniechać skoków na rzecz opieki nad nią. To nie wchodziło w ogóle w rachubę, bez względu na to w jak ciężki stanie miała się znaleźć.

*

Październikowy weekend przywitał ich nieśmiało wyglądającym zza chmur jesiennym słońcem i dość przyzwoitą pogodą, jak na tę porę roku. Ten dość szczególny dzień zapowiadał się więc bardzo obiecująco.
Kiedy Ala stanęła w progu salonu, opierając się zalotnie o ścianę jedną ręką i prezentując kokieteryjnie swoje wdzięki w nowej sukience, Maciek siedzący na kanapie zachłysnął się sokiem, odstawiając dla bezpieczeństwa szklankę na stolik.
- Wow! – zdołał z siebie wydusić, podnosząc się z sofy i z podziwem malującym się w szeroko otwartych brązowych oczach, podszedł do niej, kusząco oblizując wargi koniuszkiem języka. Dziewczyna zaśmiała się głośno, widząc jego rozanielone oblicze, gdy objął ją w talii, przyciągając do siebie. Z zamiłowaniem wpatrywał się w nią, nie mogąc oprzeć się pokusie pocałowania podkreślonych malinowym błyszczykiem ust.
- Panie Kot, pan się opanuje – wykrztusiła przez śmiech, gdy zaczął zachłannie składać czułe pocałunki na jej szyi i odkrytych ramionach.
- Nie potrafię – mruknął przeciągle, a jego dłonie z ogromną namiętnością gładziły cienki materiał sukienki, przyprawiając Alicję o kolejną porcję przyjemnych dreszczy. Zarzuciła mu ręce na szyję, przytulając się do niego z całej siły. Uniósł ją lekko do góry, zmuszając by bosymi stopami stanęła na jego butach. Krótką chwilę kołysali się w takt muzyki słyszalnej wyłącznie przez nich.
- Musimy iść, bo Hanka poćwiartuje nas na małe kawałeczki, jak spóźnimy się na jej ślub.
Brunet odsunął się od niej i z cichym westchnieniem wypuścił z silnego uścisku, chwytając jej chłodną dłoń. Zjechał wzrokiem po całej jej sylwetce, kręcąc głową.
- Doceń moją wielką silną wolę! – oznajmił, kiedy wychodzili z mieszkania, udając się do kościoła. Alicja parsknęła tylko śmiechem, poklepując go po ramieniu.

Musiała ze smutkiem pogodzić się z faktem, iż Maciek nie był tancerzem wyborowym. Wręcz przeciwnie, nie potrafił tańczyć w ogóle. Jednak w chwili kiedy pierwszy raz poprosił ją do tańca i mocno trzymając ją za rękę, wyprowadził na sam środek parkietu, w tłum pozostałych gości, patrząc z miłością wyłącznie na nią, jego umiejętności rytmiczne zeszły kompletnie na drugi plan.
- Gdyby ktoś dorobił ci małe skrzydełka, to można by pomylić cię z aniołkiem – wyszeptał nad jej uchem, na co Alicja wybuchła gromkim śmiechem, posyłając w jego stronę litościwe spojrzenie.
- Jeśli na takie tanie tekst wyrywałeś poprzednie panny, to nie dziwię się, że żadna nie ostała na dłużej – odparła całkiem poważnie, ale kiedy zobaczyła jego zasmucone oblicze, pogładziła tylko delikatnie policzek dłonią, składając delikatny pocałunek na jego ustach. – To było bardzo słabe – dodała jeszcze, a Maciek wykrzywił wargi w niewielką podkówkę, wysuwając nieznacznie usta do przodu.
- Człowiek próbuje być miły, a ty jak zwykle wszystko niszczysz – stwierdził z obrażoną miną, ale nim Alicja zdążyła jakkolwiek zareagować, Maciek został porwany przez pannę młodą, a ona musiała zadowolić się towarzystwem świeżo upieczonego męża przyjaciółki, który bez pytania porwał ją do tańca. Kątem oka spoglądała jednak wciąż na swojego partnera, który musiał poddać się całkowicie we władanie Hanki, robiącej z nim tak ekwilibrystyczne figury taneczne, że bywały momenty, kiedy Ala bała się poważnie o jego zdrowie. Gdy kilka piosenek minęło i zespół zaprosił gości na krótką przerwę, Maciek jak oparzony wyrwał się z objęć rudej, podbiegając zmachany do swojej dziewczyny. Hanka zdążyła tylko puścić do niej oczko, śmiejąc się w głos.
- Czyżbyś się zmęczył? – zapytała przekornie, gdy powrócili na swoje miejsce przy jednym ze stolików. Kot spojrzał na nią beznamiętnie, wykrzywiając zabawnie usta i ocierając czoło z potu.
- Ależ skąd, czuję się zjawiskowo – zironizował, opróżniając na raz szklankę z zimną wodą przy akompaniamencie perlistego śmiechu blondynki.
Z trudem udało jej się namówić go do kolejnych szaleństw na parkiecie, ale gdy tym razem piosenka okazała się być nieco wolniejsza, ze zrezygnowaniem podniósł się z krzesełka, dotrzymując jej towarzystwa.
- Myślałam, że z twoją kondycją trochę lepiej – powiedziała z uśmiechem, oplatając dłońmi jego szyję. Maciek zmrużył lekko oczy, ale chyba postanowił nie komentować tego, bo zsunął dłonie po jej talii, przytulając ją mocniej do siebie. Momentalnie zrobiło jej się cieplej, gdy jego palce z niesamowita dokładnością i spokojem błądziły po plecach, a każdy najmniejszy nawet dotyk wyczuwała na ciele, mimo okalającej ją sukienki. Gdy przesunął je nieco niżej, w okolice lędźwi, poczuła przeszywający wskroś dreszcz i lekko zadarła głowę, napotykając wzrokiem na pełną niewinności minę chłopaka. Nie przejął się jej oskarżającym spojrzeniem, tylko bardziej zdecydowanie objął ją, przybliżając twarz. Gdy mocniej się nachylił, a Ala poczuła ciepły oddech za uchem, ponownie zadrżała, z wrażenia przygryzając wargę i przymykając na krótką chwilę oczy.
- Maciej! – warknęła przez zaciśnięte zęby, kiedy tylko jego nieposkromiona dłoń zsunęła się z pleców na pośladek. Momentalnie oprzytomniała, rzucając wymowne spojrzenie na chłopaka. Ten tylko wyszczerzył się w szerokim uśmiechu, a jego brwi zabawnie uniosły się do góry.
- Nie podoba ci się? – wyszeptał z namiętnością i delikatną chrypką w głosie wprost do jej ucha, nosem celowo zahaczając o jego płatek. Uwielbiał się z nią tak drażnić, bo doskonale zdawał sobie sprawę, jak czułym punktem były takie zagrania. Z całej siły wbiła paznokcie w jego ramiona, a on tylko zaśmiał się w jej szyję, subtelnie sunąc wargami po skórze.
- Jesteśmy między ludźmi! – syknęła z przerażaniem, kiedy chłopak zdawał się nie przejmować towarzystwem pozostałych gości. Zacisnęła palce jeszcze mocniej na białym materiale jego koszuli, próbując w niezauważalny dla innych sposób przywołać go do porządku.
- To wyrwijmy się na chwilę stąd – zaproponował całkiem poważnie, wyczekująco spoglądając na dziewczynę. Alicja zrobiła tylko wielkie oczy, przewracając nimi teatralnie.
- Przecież to jest wesele mojej przyjaciółki, nie możemy! Zwariowałeś!
- Myślisz, że ona zauważy, jak znikniemy na parę chwil? – zapytał retorycznie, kiwnięciem głowy wskazując na szczęśliwą Hankę, która wpatrzona była w swojego wybranka jak w obrazek. Blondynka spojrzała w tym samym kierunku, wzdychając bez przekonania.
- Ale Maciek, to nie wypada – jęknęła, licząc że tym sposobem udało jej się skutecznie zniechęcić go do tak szalonego pomysłu. Brunet nie dawał jednak za wygraną i delikatnie przesunął palcami wzdłuż jej uda, ponownie zatapiając nos w jej pachnących perfumami włosach.
- Nie daj się prosić – szepnął, nadal nie zaprzestając przyjemnych pieszczot, które z każdą mijającą sekundą wywoływały w niej coraz więcej wątpliwości. Nie była już taka pewna swoich wcześniejszych racji. Zachłysnęła się ciepłym powietrzem, gdy jego ręka ponownie otuliła jej talię. Spojrzała nad siebie i nie mówiąc już nawet słowa, skinęła tylko lekko głową, a kiedy w jego ciemnych oczach rozbłysły jasne ogniki, uśmiechnęła się bezradnie, podążając za nim pośród tłumu ludzi.


To była ich noc, tak różna od tej, kiedy los skrzyżował ich ścieżki po raz pierwszy. Poznawali się wzajemnie, od nowa odkrywając przed sobą najskrytsze zakamarki ciała i duszy. Melodyjna cisza, mącona jedynie ich przyspieszonymi oddechami i prawie bezgłośnie szeptanymi imionami, zdawała się nadawać jeszcze większą wyjątkowość tych chwil. Wydawało się, jakby zatrzymali się w czasie, błądząc w świecie rozkoszy, dostępnym jedynie dla nich. Każde drżenie ciał, każdy dotyk, oddech, każde nawet najkrótsze uderzenia serc komponowały się w jedną, nieskazitelną całość, która była najdoskonalszym wyrazem ich miłości. Jeden gest, dla innych niezauważalny, dla nich stawał się majestatyczną chwilą, skrzętnie zapisywaną w pamięci. Nie było to jedynie zwyczajne połączenie ludzkich ciał, było to złączenie ich dusz, które miało udowodnić siłę uczucia. Coś tak pospolitego i nie mającego już dla większości tej wartości, co kiedyś, stało się najprawdziwszym i niemym wyznaniem tego, czego nie dało się powiedzieć dostępnymi słowami. Oboje sprawili, że ciemność, która ich otaczała, zaczynała nagle przeistaczać się w nieopisany blask, blask ich umiłowania. Tonęli we własnych ramionach, owiani ciepłem swoich ciał. Powoli, aczkolwiek z wielką pasją i pełną świadomością dążyli do obranego celu, sycąc się bliskością tej drugiej osoby. Dwa ciała, które po chwili stały się jednością. Odnaleźli tu, na ziemi, wspólną drogę do nieba, usłaną pocałunkami i przepełnionymi rozkoszą spojrzeniami. Każdy kolejny ruch przybliżał ich do szczytu tego jednego marzenia. Z trudem łapane powietrze i kompletny brak kontroli nad własnymi emocjami był tego najlepszym przykładem. Unoszący się nad nimi niewidzialny dla oka miłosny zapach koronował to wyznanie. Na jedną krótką chwilę, kiedy sny ziściły się, znaleźli się gdzieś poza zasięgiem wszelkich innych sił. Odpłynęli w miejsce, gdzie tylko prawdziwa miłość znajduje ukojenie. Jedno ostatnie spojrzenie, jeden pocałunek uwieńczyły to, co w tym momencie między nimi się wydarzyło. Kołysani biciem serc i przyspieszonymi wciąż oddechami, zmęczeni, a jednocześnie tak radośni, zatraceni w drżeniu rąk, zrozumieli, że tylko nieśmiertelna miłość mogła przynieść taki owoc.





*****
Cóż ja bym bez Was zrobiła? Jesteście NAJLEPSIEJSI!!!!!!! 

piątek, 14 czerwca 2013

18. Po prostu bądź.


To czego się tak obawiała, okazało się być w rzeczywistości jeszcze bardziej trudne, niż mogła wcześniej przypuszczać. Bolesne rozstanie. Maciek musiał wracać do kadry, na zawody, a ona ponownie została sama. Choć tym razem sama w trochę inny sposób, bo miała na kogo czekać. Kiedyś żyła z dnia na dzień, nie przejmując się tym, co mogłoby się zdarzyć później, a teraz miała poczucie, że jednak powinna zatroszczyć się o to, aby ten kolejny dzień nadszedł, bo gdzieś tam daleko, na drugim końcu świata czekał na nią ktoś wyjątkowy. I mimo tego, że częściej miała ochotę go udusić, to nie potrafiła już sobie wyobrazić egzystowania bez żadnej wiadomości od niego, bez krótkiego ‘dzień dobry’ tuż przed porannym treningiem, czy zmęczonego uśmiechu na video rozmowie po wyczerpujących zawodach. Tak, przywiązała się do niego i musiała to wreszcie sama przed sobą przyznać.
Od kilku dni czuła się zdecydowanie gorzej, ale nie potrafiła się przyznać przed Maćkiem do tego, bo zdawała sobie sprawę, że gotów był zerwać się z kolejnych zawodów i do niej przyjechać, a tego nie potrzebowała. Paweł doskonale znał jej sytuację, dlatego bez żadnego wahania zgodził się na urlop, wręcz zmuszając ją do odpoczynku. Po kontrolnej wizycie u lekarza, z której nie wynikło kompletnie nic nowego, oprócz tego, że serce było jej potrzebne na już, wracała spacerkiem do mieszkania, po drodze z szerokim uśmiechem na ustach pałaszując kopiastą porcję lodów o smaku waniliowym, które ociekały gęstym sosem karmelowym.
- A bratowa to mnie nawet nie zauważyła!
Usłyszała nagle za sobą lekko zasmucony, znajomy głos i aż drgnęła z przerażenia, odwracając się za siebie. W dość nonszalancki sposób, oparty o jeden z samochodów stał Kuba, a gdy tylko na niego spojrzała, jego ponure dotąd oblicze momentalnie się rozpromieniło. Jego dziwne poczucie humoru nie zrobiło jednak na niej zbytniego wrażenia. Chłopak bez słowa zbliżył się do niej i obejmując mocno w pasie, uniósł ją lekko i zakręcił, powodując stłumiony pisk Alicji. Gdy tylko ją odstawił na ziemię i pozwolił wrócić do świata żywych, blondynka rzuciła mu udawane, wściekłe spojrzenie, bez pardonu trącając go ciężką siatką z zakupami.
- Co ty tu robisz? – zapytała, kiedy z wyrzutem malującym się na mimo wszystko roześmianej twarzy zaczął masować sobie obolałe ramię.
- Chyba miałaś odpoczywać, a nie nosić wielkie toboły zakupów! – stwierdził hardo, wyrywając jej torbę z troskliwym westchnięciem i kręceniem głową w geście niedowierzania w jej skrajną nieodpowiedzialność.
- Mam umrzeć z głodu?
- Nie, wystarczyło zadzwonić.
- Jasne – parsknęła złośliwie, krzyżując ręce na piersiach. – Biedna, chora Ala ma dzwonić do Kuby, na drugi koniec Polski, żeby ten zrobił jej zakupy, bo nie może dźwigać kilograma ziemniaków – dodała z wyraźną ironią w głosie, wznosząc teatralnie oczu ku górze.
- Tak – odparł całkiem poważnie, co sprawiło, że Ala machnęła tylko na niego ręką, kierując się w stronę wejścia do klatki. Miała już po dziurki w nosie tej Kociej nadopiekuńczości, bo przecież dotąd radziła sobie doskonale bez nich, więc całkowicie nie rozumiała, dlaczego tak uparcie Maciek zabiegał o to, aby Kuba podczas jego nieobecności czasami ją pilnował i sprawdzał, czy wszystko było w porządku. Zatrzymała się w drzwiach i zerknęła na starszego z braci.
- Wchodzisz? Wychodzisz? Masz jakąś konkretną sprawę, która ściągnęła cię tutaj aż z Zakopanego?
- Porywam cię – mruknął już zdecydowanie bardziej rozweselony i jego ciemne brwi uniosły się tajemniczo. Zmrużył lekko oczy, posyłając jej krótki, acz zadziorny uśmieszek. Alka obserwowała go dość uważnie, ale nie była w stanie odgadnąć, co tak naprawdę miał dla niej przygotowane i czego miała się po nim w tamtej chwili spodziewać.

*

Nie rozumiała tej całej aury tajemniczości i sekretu, które serwował jej Kuba, ale był tym wszystkim tak podekscytowany, że nie chcąc burzyć jego idealnego świata, zgodziła się przewiązać oczy przepaską, tuż przed docelowym punktem w ich niedługiej przejażdżce. Całą drogę nie bąknął nawet półsłowem na temat tego, gdzie ją zabierał, a po setnym z kolei pytaniu na ten temat Alicja dała za wygraną i przestała go męczyć. Zazwyczaj nie zapędzała się w te tereny Wrocławia, dlatego tym bardziej miała utrudnione zadanie w rozwikłaniu tej zagadki, którą dodatkowo pod koniec utrudniały przesłonięte oczy.
- Chodź! – zarządził wartko Kot, pomagając jej wysiąść z samochodu. Kurczowo chwyciła jego dłoń, co chwilę potykając się o coś. Nie była przyzwyczajona do niewidzenia, dlatego całą uwagę musiała skupić na pozostałych zmysłach. Już przy otwarciu przez Kubę drzwi auta doszedł ją charakterystyczny warkot silników i ten dość dziwnie przyjemny zapach benzyny. Tak, lubiła zapach benzyny.
- Kubańku – użyła celowo tak wymyślnego zdrobnienia, żeby zagrać na jego nerwach. – Gdzie my jesteśmy?
- Jeszcze chwilka – odparł równie tajemniczo, jak na początku ich spotkania, a ona wyczuła, że musiał się zaśmiać, bo lekko drgnął i ton jego głosu zmienił się. Wbiła mocniej palce w jego ramię, nieco podenerwowana podążając tuż obok niego. Musieli przechodzić pod jakimś niedużym tunelem, bo wcześniejsze odgłosy na moment zostały stłumione przez betonowe ściany. Ala robiła się coraz bardziej niecierpliwa, wzdychając ostentacyjnie.
- Już?
- Już – odpowiedział z dumą, podniesionym głosem przedzierając się przez ponowny uciążliwy szum pracujących maszyn i piski opon. Zsunął jej z oczu przepaskę i nim wzrok na nowo dostosował się do świetlnych warunków, udało jej się dostrzec zarys postaci stojącej nieopodal, przy czerwonym samochodzie. Uśmiechnięty Maciek poderwał się z maski i z wsuniętymi do kieszeni dłońmi zaczął powoli kierować się w stronę zaskoczonej dziewczyny. Przyglądała mu się z  uwagą, nie potrafiąc nawet wydusić z siebie jednego słowa. Kompletnie nie spodziewała się, że właśnie jego miała tutaj zobaczyć. W jej wyobrażeniach na temat niespodzianki Kuby nawet przez krótkim moment nie przemknął młodszy z Kotów, który z tego, co było jej wiadome miał być nadal na zgrupowaniu kadry i powinien przygotowywać się do kolejnych zawodów. Był już coraz bliżej, a ona odnosiła wrażenie, jakby szaleńczo bijące serce miało zaraz wyskoczyć z klatki. I gdy tylko znalazła się w jego silnych ramionach, poczuła niesamowitą ulgę. Z nieskrywaną ufnością i całkowitym zawierzeniem wtuliła się w niego, wyczuwając tak dobrze znaną jej mieszankę perfum. Przymknęła oczy, gdy z niezwykłą czułością i delikatnością jego dłonie zaczęły sunąć wzdłuż jej pleców, niosąc ze sobą falę rozlewającego się po całym ciele ciepła i tego przyjemnego ucisku w okolicach brzucha.
- Chyba troszkę tęskniłem – wyszeptał cicho tuż nad uchem, a Ala poczuła podmuch jego oddechu, który lekko poruszył włosy i owiał skórę szyi, przyprawiając o gęsią skórkę. Jego wargi złożyły krótki pocałunek na rozmierzwionych przez wiatr jasnych lokach. Zacisnęła mocniej palce na materiale pomiętej już koszulki.
- Ja chyba troszkę też – odburknęła z przekąsem, delikatnie odchylając się od niego i zadzierając głowę, po to by na niego spojrzeć. Chwilę, która dla nich była jak cała wieczność, wpatrywali się w siebie bez słowa, a roziskrzone spojrzenia uważnie analizowały każdy najmniejszy skrawek ich twarzy. Maciek pochylił się nieznacznie w jej stronę tak, że ich czoła zetknęły się razem. Wciąż jednak jego wzrok nieoderwalnie lustrował jej oblicze, zupełnie jakby się bał, iż ta krucha postać szczelnie zamknięta w jego uścisku mogłaby nagle zniknąć.
- OK, OK! – Kuba przerwał tę krótką chwilę intymności, stając między nimi i z trudem odsuwając ich od siebie. – Nie taki był cel tego spotkania! – dodał z pełną powagą, spoglądając uważnie to na Maćka, to na Alę, jednak oni zdawali się go w ogóle nie zauważać, wciąż pozostając skupieni wyłącznie na sobie. Starszy z braci zorientował się szybko, że był całkowicie ignorowany, dlatego westchnął tylko przeciągle, z powrotem zbliżając ich do siebie.
- A właściwie to po co tu jesteśmy? – zapytała Ala, po raz kolejny tonąc w troskliwym objęciu Maćka.
- Tam o – zaczął Kuba, wskazując jej samochód, który stał po drugiej toru wyścigowego, z czego dopiero teraz zdała sobie sprawę blondynka, wcześniej koncentrując całą swoją uwagę na brunecie. – Stoi twoja nowa bryka – zwrócił się do niej z tym charakterystycznym dla siebie uśmiechem, który wypełniał całą jego twarz. Alka posłała mu krótkie pytające spojrzenie, unosząc wzrok również na swojego chłopaka, który tylko obojętnie wzruszył ramionami, uśmiechając się prawie identycznie, jak przed chwilą zrobił to jego brat.
- Dziś ty nam pokażesz swoje rajdowe umiejętności – wyjaśnił w końcu, gdy Alicja ponownie rzuciła w ich stronę grad piorunujących spojrzeń. Na te słowa zamarła jednak w bezruchu z wzrokiem wbitym w niewielkie, czerwone autko, które swoim wyglądem przypominało małego szczeniaka, a wystająca z tyłu antena imitowała merdający, psi ogon.
- Bardzo zabawne – odezwała się, wracając myślami z powrotem na ziemię. Krzywo spojrzała na młodszego Kota, licząc na to, że obaj naprawdę sobie z niej żartowali, ale Maciek pokręcił tylko bezradnie głową, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. Kierowca był z niej, delikatnie mówiąc, marny, dlatego też przedstawiona przez chłopców wizja przerażała ją całkowicie.

*

Siedziała po stronie kierowcy, drżącymi ze strachu i nerwów dłońmi obejmując kierownicę. Wyprostowała się do granic możliwości, przysuwając się jeszcze bliżej przedniej szyby, a nosem opierając się prawie o szklaną powierzchnię.
- Będziesz tego żałował – wyspała nerwowo, czując jak ręce zaczynały jej się pocić. Nie spojrzała jednak nawet przez ułamek sekundy na Maćka, który zajmował miejsce pasażera, mając niezły ubaw.
- Przekręcaj kluczyk, sprzęgło, bieg, gaz i jedziemy! – poinstruował ją szybko, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. Kątem oka zerknęła na niego, czując niezwykle intensywne ciepło na policzkach. Z coraz mocniej bijącym sercem, sięgnęła dłonią w kierunku stacyjki i jak przykazał Maciek, przekręciła kluczyk, a cichy warkot silnika rozległ się w jej uszach. Wypuściła nagromadzone powietrze, momentalnie układając dłoń na kierownicy. Rozbieganym wzrokiem wpatrywała się w przestrzeń przed sobą, mając cichą nadzieję, że to wszystko zaraz się skończy.
- Polecam zapiąć pasy – poradziła mu cicho, a on tylko parsknął śmiechem, przeglądając coś w swoim telefonie.
- Sprzęgło, jedynka i ruszasz – stwierdził, jakby zupełnie jej wcześniejsze słowa do niego nie dotarły. Alka westchnęła i wyczekująco na niego spojrzała. Musiał się zorientować, bo odłożył telefon i również zerknął w jej stronę, mrużąc lekko oczy. – O co chodzi? – zapytał wciąż nieświadomy tego, co go czekało, a dziewczyna skierowała tylko litościwy wzrok na skrzynię biegów, mając nadzieję, że będzie na tyle domyślny, iż pomoże jej się z tym uporać. – Ja mam zmienić bieg? Żartujesz? – Alicja momentalnie pokręciła głową, spoglądając na niego oczami pełnymi błagania. Kiedy jej uległ, zaczęła lekko podskakiwać na siedzeniu z radości.
- Jestem gotowa!
Odgarnęła za siebie włosy, wcisnęła sprzęgło, Maciek wbił odpowiedni bieg i kiedy już się jej wydawało, że samochód bardzo płynnie zaczął jechać do przodu, w tej samej chwili za wolno wcisnęła pedał gazu i pojazdem aż zakołysało. Chłopak w ostatniej chwili, tylko dzięki swojemu niesamowitemu refleksowi, uniknął zderzenia z szybą. Bez słowa, za to z malującym się przerażeniem na twarzy, poprawił się w fotelu i zapiął pas.
- Dobra, jeszcze raz – mruknął, ale w jego głosie nie było już słychać tej ogromnej pewności siebie, którą jeszcze przed chwilą prezentował. Alicja ponownie odpaliła auto, wykonała ponownie te same czynności, ale efekt był równie marny. Kot odetchnął głęboko, kolejny raz tłumacząc jej całą procedurę od samego początku. Gdy zapytał, czy wszystko zrozumiała, kiwnęła tylko głową, skupiając się maksymalnie na swoim zadaniu.
- Pełna koncentracja – sama się mobilizowała, bo tak naprawdę chciała się w końcu nauczyć jeździć. Miała tylko problem z koordynacją ruchową i połączeniem wszystkich tych elementów w jedną całość, aby stały się one tak proste, jak przy tłumaczeniach Maćka.
- Ruszamy! - zarządził stanowczo, choć jego mina mówiła zupełnie coś innego. Z tego radosnego oblicza, które zdobiło jego twarz zaraz po zajęciu miejsca pasażera, nic już nie zostało. Był chyba na skraju załamania. Alicja ponownie spróbowała, wykonując każdą czynność zgodnie z jego wskazówkami i kiedy samochód zaczął powoli jechać przed siebie i nabierał coraz większej prędkości, dziewczyna wpadła w panikę. Nie wiedziała, co powinna dalej robić, dlatego z głośnym piskiem zamknęła oczy i puściła kierownicę.
- ALKA! – Maciek próbował przebić się przez jej krzyk i zapanować jakoś nad sytuacją, ale ona zdawała się w ogóle nie reagować. – WCIŚNIJ SPRZĘGŁO! HAMULEC! COKOLWIEK! ALKA! OTWÓRZ OCZY!
Po kilku nieudanych próbach, udało jej się stopą odnaleźć odpowiedni pedał, a samochód znowu wykonał ten dziwny, nieco wstrząsający ruch. Zakołysali się oboje, a kiedy warkot ustał, a Alicja była w stanie otworzyć już oczy, podniosła niepewnie głowę do góry, z przerażeniem wpatrując się w obraz za szybą. Kiedy wszystkie jej życiowe reakcje zaczęły wracać do normy, zerknęła w kierunku Maćka, który nerwowo próbował wyswobodzić się z pasów, a kiedy tylko mu się to udało, wysiadł czym prędzej z auta, trzaskając mocno drzwiami. Blondynka aż podskoczyła z przerażenia, podążając wzrokiem za wściekłym chłopakiem.
- No wariatka, totalna wariatka – dało się słyszeć jego podenerwowany głos, kiedy tłumaczył Kubie co się stało, żywo przy tym gestykulując, a Ala oparła tylko bezradnie czoło o kierownicę, oddychając głęboko. Była beznadziejnym kierowcą.

*

Z zadumaną miną wpatrywała się w szalejących na bocznym torze adeptów wyścigów rajdowych, którzy szkolili swoje umiejętności pod okiem instruktorów. Jednym z nich był Kuba, który według jej opinii całkiem dobrze sobie radził, choć jej zdanie w tej kwestii znaczyło naprawdę niewiele.
- Przepraszam.
Podnosiła głowę, słysząc nad sobą skruszony głos Maćka. Wpatrywała się w niego przez krótką chwilę, opuszczając w końcu bezradnie głowę. Poczuła jak przysiadł się do niej, ramieniem obejmując ją mocno.
- Jestem beznadziejna – stwierdziła cicho, opierając głowę na kolanach. Maciek zaśmiał się, choć próbował zapanować nad tym, by nie pogarszać jej stanu.
- Nieeee – zaprzeczył szybko, co sprawiło, że spojrzała na niego zaskoczona. – Jesteś beznadziejnie beznadziejna. Jeszcze w życiu nie widziałem kogoś tak ograniczonego na wszelką wiedzę dotyczącą prowadzenia samochodu!
- Dzięki!
Alicja wybuchła gromkim śmiechem, bo doskonale zdawała sobie sprawę z własnych umiejętności, a raczej ich braku. On tylko przyciągnął ją do siebie, narzucając swoją bluzę na jej ramiona, kiedy poczuł jak przy kolejnym podmuchu wiatru zadrżała. Potarł dłonią jej rękę, otulając ją mocno. Nachylił się lekko w kierunku ucha i ułożył brodę przy wgłębieniu między szyją a barkiem, całując delikatnie włosy. Musiała przymknąć oczy.
- Jak bardzo źle jest? – spytał z wyraźnym smutkiem w głosie, delikatnie zaczesując jej włosy do tyłu. Dziewczyna momentalnie spojrzała na niego, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Wpatrywała się w niego z uwagą, nie spodziewając się takiego pytania. Gdy kolejny raz przesunął lekko drżącym kciukiem po jej policzku, westchnęła ciężko, opuszczając zawstydzony wzrok. – Chyba nie sądziłaś, że uda ci się to przede mną ukryć.
- Chyba troszkę liczyłam – wydukała pod nosem, unikając konfrontacji na spojrzenia. Maciek jednak nie dał za wygraną i unosząc subtelnie jej podbródek, zmusił, aby na niego choćby na chwilę zerknęła.
- Po pierwsze, to marna z ciebie aktorka, po drugie konicznie chcę wiedzieć o każdej nawet najmniejszej zmianie twojego zdrowia, humoru, nastroju, czegokolwiek. Nie chcę się dowiadywać od Hanki, że źle się czujesz…
Najwyraźniej chciał jeszcze coś dodać, ale szybko ugryzł się w język, zdając sobie sprawę, że właśnie wsypał jej przyjaciółkę. Alka zmrużyła złowieszczo powieki, a jedna z brwi niebezpiecznie uniosła się ku górze.
- Przysięgam, że ją zabiję! – mruknęła z nad wyraz wymuszonym, szyderczym uśmieszkiem, w głowie układając już cały plan zagłady rudej. Brunet zaśmiał się, widząc jej zaciętą i pełną wściekłości minę. Pogładził dłonią jej włosy, głaszcząc troskliwie zaczerwieniony policzek.
- Ona tylko się o ciebie martwi, tak jak i ja, kiedy mi nie mówisz wszystkiego. Od teraz pełna szczerość, ok? – zaproponował, na co ona skinęła tylko od niechcenia głową, posyłając prawie niezauważalny uśmiech. Maciek objął ją rękami, tuląc do siebie jak małe dziecko, które potrzebowało trochę czułości. Gdy jego dłonie zaczęły czule sunąć po całym jej ciele, przysunęła się nieco bliżej, układając głowę na jego ramieniu. Było jej tak przyjemnie, że jedyne czego w tamtym momencie pragnęła, to zatrzymanie tej chwili na wieczność.
- A właściwie to skąd pomysł na to wszystko? – zapytała po jakimś czasie, zadzierając lekko głowę. Dostrzegła to zawahanie w jego oczach, gdy przygryzał wargę, ale skoro wymusił na niej szczerość, to i on sam musiał dotrzymać warunków własnej umowy. Sięgnął dłonią do kieszeni spodni i wyjął złożoną, lekko pomiętą kartkę papieru. Alka poczuła nieprzyjemny ucisk, gdy tylko zobaczyła nieco pożółkły i z jednej strony nadpalony fragment arkusza. Jej oczy momentalnie otworzyły się szerzej, osądzająco spoglądając na Kota. Gdy rozłożył wyrwaną na szybko kilka lat temu stronę z zeszytu, dreszcz ponownie przebiegł po całym jej ciele. Na samej górze napisany był ozdobną czcionką jeden wyraz ZDĄŻYĆ, a jedynym niewykreślonym punktem z całej listy naiwnych marzeń była właśnie nauka jazdy samochodem.
- Ala? – zaczął trochę niepewnie, dotykając jej dłoni. Ona tylko popatrzyła na niego bez słowa, nie wiedząc jak się zachować. Przeczuwała, że zamieszana była w to także Hanka, bo inaczej ta kartka nigdy nie dostałaby się w ręce Maćka. Nie była zła, nie była smutna, po prostu nie wiedziała, co robić, gdy skurcz żołądka dał po raz kolejny o siebie znać. Znowu spojrzała na bruneta, nie będąc przygotowaną na kolejne odkrycie swoich największych pragnień przed nim.
- Dziękuję.




****
Po pierwsze. Po czasie melodramatu musiałam wprowadzić tutaj nieco komedii, wiec wybaczcie ten rozdział. I wcale nie jest pisany z własnego doświadczenia, wcale, a wcale ... : ) 
Po drugie. WOW! Zdawałam sobie sprawę, że poza osobami komentującymi jest parę duszyczek, które tutaj zaglądają i nie dają o siebie znać, ale ... ale liczba osób, która wzięła udział w ankiecie (już nawet nie wspominam o jej wynikach, bo się popłaczę!) mnie poraziła! Dosłownie. Jestem tak wstrząśnięta i podekscytowana, że zwykłe słowa nie są w stanie tego w pełni wyrazić. 
Jesteście wielcy! Wszyscy razem i każdy z osobna! 


http://ask.fm/aliceeok  huh? :) 

czwartek, 6 czerwca 2013

17. Wszystko co wiem od wczoraj to to, że wszystko się zmieniło.


Dłuższy czas trwała w tym przyjemnym stanie zawieszenia między snem, a jawą, nie mając siły na otworzenie oczu. Dochodziły do niej strzępy bodźców z zewnątrz, które jednak skutecznie jej mózg ignorował, oddając się wciąż rozkoszy bujania w sennych marzeniach. Szum wody kołysał zmysłami, a delikatne ciepło na policzku sprawiało, że uczucie błogiego szczęścia rozlało się po całym jej ciele, niosąc zbawienne ukojenie i odprężenie. Było jej tak dobrze, że nawet lekki podmuch porannego wiatru nie zmusił jej do zmiany wygodnej pozycji. Gdy poczuła ciepłe palce, które delikatnie zaczęły sunąć między kosmykami jej włosów, zamruczała cicho, mocniej wtulając się w miarowo unoszącą się klatkę piersiową i wsłuchując się w spokojnie wybijany rytm serca. Delikatny zapach męskich perfum, którym przesiąknięta była koszulka sprawiał, że z jeszcze większą ochotą tuliła się do miękkiego materiału. Zadrżała w momencie, kiedy po jej otulonym maćkową bluzą ramieniu przewędrowała dłoń chłopaka, troskliwie głaszcząc je. Bardzo powoli uniosła powieki, natrafiając wciąż zaspanym wzrokiem na wschodzące słońce. Delikatne promienie poraziły ją momentalnie, dlatego szybko przymknęła oczy, wciskając twarz między rękę a resztę ciała Maćka, chowając się tym samym przed oślepiającym światłem. Poczuła jak Kot zaczął się śmiać, otulając ją jeszcze mocniej.
- Dzień dobry – szepnął tak cicho, tak radośnie, tak znowu tylko do niej, że momentalnie przyjemny dreszczyk przebiegł wzdłuż jej pleców, a niezauważalny dla niego uśmiech pojawił się na jej wciśniętych w koszulkę ustach. Nie umiała nazwać uczucia, które w tej właśnie chwili towarzyszyło jej wraz z wypowiedzeniem przez niego tych dwóch, na pozór prozaicznych, słów. Wiedziała tylko, że nigdy wcześniej coś takiego jej się nie przydarzyło, a przez jej myśli przebiegł obraz codziennych poranków w jego towarzystwie. Czy to było w ogóle możliwe? Czy takie coś spotykało ludzi?
Leniwie i niespiesznie podniosła się na przedramieniu i ze zmierzwionymi w każdym możliwym kierunku włosami spojrzała na niego, przez krótką chwilę uważnie przyglądając się jego rozespanej twarzy. Ciemne oczy dokładnie śledziły każdy jej ruch, a lekko drżące palce odgarnęły z czoła niesforne włosy, zaczesując je za ucho.
- Dzień dobry – odpowiedziała równie cicho, posyłając mu ciepły uśmiech i delikatnie zmrużyła oczy, gdy wiatr po raz kolejny rozwiał tak starannie ułożone przez Maćka kosmyki.
- Jak się spało? – zapytał i wciąż uparcie próbował zapanować nad jej fryzurą, bawiąc się przy tym włosami. Alicja westchnęła cicho, gdy przyłożył wyjątkowo ciepłą dłoń do policzka, kciukiem delikatnie go głaszcząc.
- Pierwszy raz spałam na plaży – odparła z powagą, nie spuszczając z niego wzroku. Chłopak uśmiechnął się uroczo, obejmując ją ramieniem i przyciągnął ją ponownie do siebie. Nie protestowała, bo bliskość jego ciała okazała się być wielkim ukojeniem. Bez słowa na nowo wtuliła się w niego, podziwiając falujące w oddali morze.
- Dobrze, że w bagażniku miałem koc, dzięki temu mogłaś przeżyć swój pierwszy raz na plaży – stwierdził nagle, a ona mimo że nie mogła teraz go widzieć, była wręcz pewna, że w ten charakterystyczny sposób poruszył brwiami, uśmiechając się zawadiacko.
- Jesteś taki wspaniały – mruknęła z nutką ironii w głosie, ale zaraz się roześmiała, układając wygodnie dłoń na jego brzuchu. Wskazującym palcem zaczęła na nim kreślić dziwne wzory, zamyślonym wzrokiem podążając za wędrówką własnej ręki. Dopiero kiedy Maciek złapał ją za nadgarstek i zsunął swoją dłoń na jej, wróciła do rzeczywistości. Ich palce momentalnie splotły się ze sobą, zupełnie jakby od zawsze siebie poszukiwały i w końcu los pozwolił im się spotkać.
Pierwsi miłośnicy porannych spacerów przy wschodzie słońca pojawiali się na plaży, mijając ich z uśmiechem na twarzy. Oni jednak zdawali się w ogóle nie reagować na to, co ich otaczało, całkowicie i bez reszty skupiając się wyłącznie na sobie. Przez tych kilka krótkich chwil cały świat przestał istnieć dla nich.

*

Alicja siedziała przy samym brzegu morza, pozwalając by ożywczo chłodna woda oblewała jej stopy. Z jednej dłoni do drugiej przesypywała garstkę piasku, z wielką uwagą i zainteresowaniem obserwując przemieszczające się złote drobinki. Przyjemny, zimny wiatr wiejący znad wody przynosił chwilową ulgę dla  jej narażonej na ostre promienie słońca skóry, która powoli przybierała kolor dojrzałego buraczka. W takich chwilach przeklinała swoją jasną karnację. Nagle tuż obok niej przysiadł się Maciek, trzymając w ręce dwie potężne kanapki.
- Proszę, smacznego – rzekł, wręczając jedną z nich Alicji. Dopiero kiedy poczuła zapach warzyw i przypraw zamkniętych w chrupiącej bułce, zrozumiała jak głodna była. Od wczorajszego popołudnia nie miała praktycznie niczego w ustach.
- Mmmmmm, pycha – zamruczała z przyjemnością, przeżuwając pierwszy kęs spóźnionego śniadania. Nie spojrzała jednak na Kota, bo doskonale wyczuwała to dziwne napięcie, które między nimi się wytworzyło i które zwiastowało kolejny grad pytań z jego strony. Nie chciała do tego wracać, bo samo powiedzenie prawdy było już dla niej wystarczająco trudne i wyczerpujące. W tej chwili poza Hanką, Maciek był jedyną osobą, która tak wiele o niej wiedziała, a przecież za wszelką cenę próbowała ukryć przed całym światem swoją największą słabość. Skupiła więc uwagę na próbie ujarzmienia ogromnej kanapki, gdy co jakiś czas kawałek ogórka wypadał z pieczywa, byle tylko uniknąć konfrontacji z chłopakiem.
- Nie ma innego rozwiązania? – po dłuższej chwili usłyszała jego stłumiony głos, przymykając na chwilę oczy z cichym westchnięciem. Opuściła bezradnie ramiona, kręcąc bez przekonania głową. Resztką sił zmusiła się do tego, aby na niego spojrzeć. Przyglądał jej się ze strachem w oczach, jakby się lękał tego, jak mogła zareagować.
- Nie ma – odpowiedziała przez zaciśnięte zęby, próbując mimo wszystko zapanować nad emocjami. Odwróciła od niego wzrok, kierując go gdzieś przed siebie, na szerzące się przed nią morze. Przypuszczała, że on tak szybko nie odpuścił jej tego, ale z drugiej strony tliła się w niej mała nadzieja, że zrozumiał, iż nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę o tym, że umierała.
- Może trzeba poszukać innego lekarza, innych leków …
Zaczął wyliczać, ale Alicja momentalnie mu przerwała, układając z troską dłoń na jego ramieniu.
- Maciek, to nie ma sensu. Mój organizm nie reaguje już na żadne leki, a możesz być pewny, że od ilości odwiedzonych przeze mnie specjalistów robiło mi się niedobrze, a każdy miał dla mnie tę samą informację. Przeszczep.
- Ale …
- Proszę, nie mówmy już o tym.
Ponownie odwróciła się od niego, wysuwając twarz w stronę słońca. Odgarnęła za siebie włosy, zsuwając z nich okulary na nos. Wciąż czuła na sobie przewiercające wskroś spojrzenie chłopaka.
- To trzeba zorganizować jak najszybciej ten przeszczep! – oznajmił władczo, a Alicja zaśmiała się tylko pod nosem. Pobłażliwie zerknęła na niego, posyłając pełne ciepła spojrzenie.
- Chyba nie rozumiesz pewnych rzeczy. To nie jest nerka, szpik, czy kawałek wątroby, którą można pobrać od kogoś, nie czyniąc mu zbyt wielkiej krzywdy. To jest serce, ktoś musi umrzeć, abym ja nadal mogła żyć.
Kiedy skończyła, wstała bez słowa, otrzepując ze spodenek piasek i ruszyła przed siebie. Wiedziała, że wyjawienie prawdy wiązało się z tym, iż każdy chciał jej nagle pomagać. Doceniała zaangażowanie Maćka, ale jednocześnie wiedziała, że nie mógł zrobić nic. Musiał czekać razem z nią, bo tylko to jej pozostało. Czekanie na czyjąś śmierć. Początkowo wierzyła, że regularne zażywanie leków, wizyty w szpitalach, co miesięczne kontrole, czy zdrowy styl życia miały jej pomóc i sprawić, że przeszczep okazałby się zbędny. Kiedy jednak tabletki przestały spełniać swoje zadanie, zrozumiała, że mogła liczyć wyłącznie na cud. Postanowiła więc korzystać z tego, co jej pozostało i spróbować żyć w miarę normalnie. Od pewnego czasu dolegliwości stały się bardziej zauważalne i uciążliwe, szybko męczyła się i nawet najprostsze czynności wiązały się z wielkim wysiłkiem. Lekarz nie miał żadnych wątpliwości, przeszczep był jedynym i ostatecznym ratunkiem.
- Alicja!
Odwróciła się za siebie, dostrzegając jak Maciek podniósł się z piasku, podbiegając do niej. Zatrzymał się zaledwie kilka centymetrów od jej twarzy, ręką obejmując ją w pasie. Przyciągnął gwałtownie do siebie, tak że bezwładne ciało wpadło prosto w jego ramiona, zatracając się w nich bez reszty. Kiedy znowu otulił ją mocno, a ona mogła usłyszeć każde szaleńczo wybijane uderzenia jego serca, przymknęła oczy, by powstrzymać cisnące się nachalnie łzy. Nigdy wcześniej nikomu nie pozwoliła się tak zbliżyć do siebie i dopiero teraz, gdy wszystko wisiało na cienkim włosku, gotowe by prysnąć jak mydlana bańka, zdała sobie sprawę, że to uczucie było dobre. Odsunęła się od niego, zaszklonymi oczami spoglądając na zmartwione oblicze chłopaka.
- Przepraszam – wyszeptała, z trudem poruszając spierzchniętymi i drżącymi wargami. Dłonie Maćka oplotły delikatnie jej szyję, a szczupłe palce subtelnie wodziły po rozpalonej słońcem skórze. Czuła przeszywający dreszcz, który zdawał się przejmować kontrolę nad ciałem, totalnie poddając je we władanie chłopaka. Została tak owładnięta jego bliskością i dotykiem, że była w stanie zrobić wszystko, co tylko by zechciał. Jej powieki mimowolnie opadły i wszystkie zmysły skupiły się wyłącznie na zatrzymującym się na policzkach jego oddechu, gdy ponownie do niej się zbliżył. Zacisnął dłonie na materiale jej koszulki, zmuszając tym samym Alę do spojrzenia na siebie. Zadarła więc lekko głowę, obserwując jak zdecydowanie, ale jednak z wielką delikatnością napierał na nią. Czubek nosa zahaczył o jej policzek, a ciemne tęczówki zniknęły za przymkniętymi powiekami. Miała wrażenie, że zaczynało brakować jej tchu, a świat wokoło wirował jak szalony. Odruchowo uniosła ręce, zaciskając drżące palce na jego nadgarstkach i próbowała odepchnąć go od siebie, jednak było w tym geście tak niewiele siły, że Maciek nawet nie poczuł tego oporu.
- Nie pozwolę ci już odejść – wyszeptał między kolejnym ciężkimi oddechami, na moment otwierając oczy. Przyjrzał się jej z niezwykłą uwagą i kiedy nie dostrzegł żadnego sprzeciwu, ujął dłońmi twarz, składając krótki, delikatny jak muśnięcie motyla pocałunek na policzku.
Zadrżała.
Mimo przymkniętych oczu, wyczuła, że się odsunął, bo momentalnie ciepło bijące od niego znikło. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo już po chwili ponownie żar rozlał się po jej obliczu i kolejny ciepły pocałunek znalazł swoje miejsce na drugim policzku. Nieświadomie zachłysnęła się gorącym powietrzem.
- Ale ja nie mogę ci nic obiecać.
- Nie obiecuj, po prostu bądź, choćby miało to trwać tylko krótką chwilę – odpowiedział z powagą, o którą go wcześniej nie posądzała. Ich spojrzenia na nowo się spotkały i kiedy już nie wypowiadając nawet jednego słowa, skinęła lekko głową i dostrzegła przebłysk uśmiech na jego ustach. I wtedy zupełnie niespodziewanie stało się to, czego się tak bardzo obawiała, ale na co tak długo gdzieś w głębi duszy czekała. Maciek pochylił się nieznacznie i musnął najpierw lewy kącik jej ust, później prawy, by po chwili najdelikatniej jak to było tylko możliwe połączyć się z lekko rozchylonymi wargami dziewczyny. Na początku dotyk był ostrożny, umiarkowany, jakby próbował dać jej jeszcze więcej czasu. Każde muśnięcie niosło ze sobą potężny pokład uczuć, z którymi dotąd nie miała do czynienia i które do tej chwili wywoływały u niej wyłącznie strach i przerażenie. Jednocześnie miała jednak głębokie przekonanie, że to, co właśnie się działo, musiało być dobre, tym bardziej że nie oczekiwał od niej niczego, liczyła się tylko ta jedna chwila. Gdy zorientowała się, że Maciek odchylił się lekko, od razu otworzyła oczy i spojrzała na niego, lekko rozbieganym wzrokiem wędrując po jego rozpromienionej twarzy. Była już gotowa na wypowiedzenie kilku słów, ale chłopak momentalnie zamknął jej usta kolejnym pocałunkiem. Tym razem było inaczej. To zbliżenie było bardziej zdecydowane i zachłanne, przepełnione pasją i namiętnością. Łapczywie pragnął tego, a ona wyraźnie poddała się jego urokowi. Gdy cicho jęknęła w krótkiej ekstazie emocji, wyczuła jak jego usta ułożyły się w uśmiechu, nie zaprzestając przyjemnych pieszczot. Instynktownie podniosła jedną rękę, wsuwając palce w jego miękkie włosy, kiedy po raz kolejny jego słodki pocałunek nią zawładnął.

*

Jej nogi wygodnie spoczywały na desce rozdzielczej maćkowego samochodu. Z rozmarzeniem wymalowanym na przemęczonej twarzy spoglądała przez okno, po raz ostatni żegnając się z nadmorskim krajobrazem, mimo że zmrok okrył już całą okolicę. Przyjechała tu sama, zagubiona we własnym świecie, pozbawiona wszystkiego, a wracała z nową chęcią do stawienia czoła wszelkim przeszkodom, jakie życie dla niej szykowało. Przyjemnie było wiedzieć, że ktoś chciał się o nią zatroszczyć, nie biorąc i nie oczekując w zamian nic. Momentami przyłapywała się na tym, że kiedy tylko przymykała zmęczone powieki, to bała się je otwierać, by cały ten piękny sen nie odfrunął w dal.
- Maciek? – zapytała cicho, a jej słaby głos z trudem przebił się przez warkot i szum samochodowego silnika.
- Mhm? – usłyszała w odpowiedzi, uśmiechając się momentalnie. Tak naprawdę nic od niego nie chciała, pragnęła tylko upewnić się, że wciąż był obok.
- Nie, nic.
Jej radosny ton głosu sprawił, że chłopak odwrócił na moment głowę, spoglądając na nią pytająco. Gdy nadal nic nie mówiła, pochwycił jej dłoń i mocno ją objął, jakby i on się bał, że mogła zaraz tak po prostu zniknąć.
Całą drogę do domu nie wypuścił jej już ze swojego uścisku, nawet kiedy w pewnej chwili jej głowa osunęła się po oparciu, a ona pogrążyła się w głębokim śnie. Z uśmiechem na twarzy.





*****
Będzie mi super miło, jeśli zechcecie wyrazić swoje zdanie w tej mini ankietce, która znajduje się tuż pod rozdziałem! Dziękować :)