piątek, 31 maja 2013

16. To opowieść, która budzi marzenia.


Zmierzch już dawno zapadł nad miasteczkiem, ogarniając swoim nieprzeniknionym mrokiem całą piaszczystą plażę nad Bałtykiem. Alicja siedziała na niewielkim kamieniu, obserwując bardzo spokojne tej nocy morze. Prawie niezauważalne ruchy wody opływały brzeg, zostawiając ciemne smugi na piasku. Uwielbiała spędzać ten jeden dość wyjątkowy dzień właśnie w tym miejscu. Od kilku lat była to jej taka mała tradycja, choć sama nie wiedziała, co tak naprawdę było powodem wyboru właśnie tego punktu na ziemi. Wysunęła nogi przed siebie, zasypując stopy w ciepłym jeszcze piasku. Z dziecięcą naiwnością wymalowaną na twarzy zaczęła nimi rozsypywać sypkie drobinki i uważnie przypatrywała się jak opadały z powrotem na ziemię, tworząc po jej bokach niewielkie górki. Rozejrzała się dookoła, a kiedy nie zauważyła nikogo w pobliżu, zeskoczyła z kamienia i z pełnym impetem rzuciła się na piasek, rozkładając ręce i nogi na całą szerokość. Zaczęła szurać nimi w górę i w dół, kreśląc jednocześnie zarys, także dobrze znanego z dzieciństwa, aniołka. Zaśmiała się pod nosem, zdając sobie sprawę z własnej głupoty i infantylności, ale w końcu raz w życiu obchodziła dwudzieste czwarte urodziny i nie mogła się powstrzymać. Pokręciła lekko głową, spoglądając w górę na rozgwieżdżone niebo. Wzięła głębszy oddech i przymknęła na chwilę oczy, rozkoszując się przyjemnym dźwiękiem szumiącej wody i zapachem morza. Nic tak nie odprężało, jak krótka chwila z dala od wrocławskiego gwaru i zabiegania.
- W twoim wieku też najchętniej zaszyłbym się gdzieś na końcu świata, żeby nikt nie wiedział, jak bardzo stary się stałem.
Alicja aż drgnęła z przerażenia, momentalnie podnosząc powieki i z szeroko otwartymi oczami spojrzała nad siebie, przez krótką chwilę nie wiedząc co tak naprawdę wokół niej się działo. Nie była pewna, czy czasami to, co przed chwilą słyszała nie było tylko wytworem jej wybujałej wyobraźni. Gdy jednak ponownie zamrugała, mocniej zaciskając powieki i zerknęła do góry, roześmiane oblicze Maćka wciąż jawiło się nad jej głową.
- Maciek? – zapytała jeszcze dla pewności, chociaż doskonale widziała go przed sobą. Kot zaczął się śmiać, wyciągając w jej stronę rękę. Początkowo nie była przekonana, czy powinna korzystać z jego pomocy, ale wreszcie zdecydowała się ją ująć, pozwalając mu podnieść się z ziemi i otrzepała piasek z ubrania.
- Cóż, nowa fryzura, mogłaś nie poznać – wyjaśnił z uśmiechem, przeczesując dłonią swoje włosy. Alka posłała mu jedno litościwe spojrzenie, kręcąc bezradnie głową. Rzeczywiście, zdecydowanie pozbył się tej grzywy znad oczu, ale nie była pewna, czy zmiana okazała się być czymś lepszym. Wolała jednak to przemilczeć, ignorując ten fakt.
- Co ty tu robisz?
- Stoję? – odpowiedział pytaniem na pytanie, lekko zdezorientowanym wzrokiem rozglądając się dookoła siebie i rozkładając bezradnie ręce na boki. Dziewczyna wzniosła oczu ku górze, przewracając nimi teatralnie. Kiedy jego mina wciąż wyrażała pełne rozbawienie, klepnęła go z całej siły w ramię, na co chłopak skrzywił się, momentalnie powstrzymując perfidny uśmieszek na twarzy.
- Jak mnie tutaj znalazłeś?
- Mówiłem ci, że ty i ja, to przeznaczenie – wyjaśnił spokojnie, uważnie przyglądając się dziewczynie swoimi brązowymi tęczówkami. Alicja z wściekłości aż poczerwieniała, zaciskając mocniej piąstki. Jego zawadiacko uniesiona brew oznaczała tylko jedno, miał naprawdę przednią zabawę drocząc się z nią w ten sposób. A ona nie mogąc znieść jego przedrzeźniającego tonu i nonszalanckiego zachowania, denerwowała się coraz bardziej.
- Boże, jak ty mnie irytujesz! – syknęła przez zaciśnięte zęby, ponownie kręcąc głową. – Odpowiesz na moje pytanie?
- Odpowiedziałem, przeznaczenie – powtórzył z całkowitą pewnością i powagą w głosie, ale gdy tylko Ala pisnęła z wściekłością, zaczął się śmiać, robiąc niewielki krok w jej stronę. Uniósł wolno rękę i najsubtelniej jak tylko potrafił dotknął opuszkiem palca jej policzek, zgarniając z niego kilka drobinek piasku. Ona jednak nie spodziewała się tego, kompletnie zaskoczona jego gestem, musiała z wrażenia przymknąć oczy, przez krótką chwilę rozkoszując się ciepłym dotykiem jego dłoni. Nieświadomie jej ust lekko rozchyliły się, a zaróżowiałe do tej pory policzki przybrały odcień najprawdziwszej czerwieni. Takiej reakcji własnego organizmu nie mogła przewidzieć, całkowicie poddając się jego dotykowi. Nie chciała tak ulec, ale to wszystko było zdecydowanie silniejsze od niej i nawet silna wolna nie była w stanie zmusić jej do kolejnej ucieczki spod maciejowego uroku. Kiedy jego palce po raz kolejny zetknęły się z jej rozpaloną skórą, uniosła gwałtownie powieki, spoglądając na znajdującego się zdecydowanie za blisko chłopaka. Zamrugała, a on tylko uśmiechnął się delikatnie, drugą dłonią odgarniając z jej czoła nachalnie pchającą się do oczu grzywkę.
- Maaaaaciek – jęknęła przeciągle, prawie szeptem, nie mogąc dłużej trwać w tym stanie. Ich spojrzenia wciąż cierpliwie obserwowały się wzajemnie, analizując każdy najmniejszy skrawek twarzy. Alicja dostrzegła podkrążone oczy i lekko nieprzytomny wzrok Kota, zdając sobie sprawę z tego, że cały dzień musiał spędzić za kierownicą, aby tutaj dotrzeć.
- Wszystkiego najlepszego – powiedział, obniżając lekko głos i nachylił się w jej stronę. Dziewczyna wciąż przyglądała mu się bez słowa, nie mogąc połączyć w żadną logiczną całość elementów tej układanki. Miliony pytań pozostawionych bez odpowiedzi wirowały w jej myślach, a jedyne na czym potrafiła się teraz skupić to pokryta niewielkim zarostem twarz Maćka, która niebezpiecznie zbliżała się do niej. Nim zdążyła jakkolwiek zareagować, jego ciepłe i nieco drżące usta dotknęły jej policzka. Poczuła gwałtowny dreszcz, przebiegający wzdłuż całego ciała i niosący ze sobą przeogromne pokłady emocji, o które dotąd siebie nie podejrzewała. Gdy jego dłoń przesunęła się po jej talii musiała ponownie stoczyć nierówną walkę ze swoim organizmem, który bardzo intensywnie reagował na każdy, nawet najbardziej delikatny kontakt z ciałem chłopaka. Przyjemny zapach męskich perfum dotarł do jej świadomości, powodując lekki zawrót głowy. Miała wrażenie, że czas jaki minął był niekończącą się wiecznością, a dotyk jego warg trwał całe wieki. I choć minęło zaledwie kilka krótkich sekund, skóra paliła ją tak mocno, że gdy tylko Maciek odsunął się, musiała przyłożyć chłodniejszą dłoń do policzka.
- Skąd wiedziałeś? – ponowiła pytanie, naciągając rękawy bluzy. Nie umiała jednak spojrzeć w jego oczy, bojąc się tego, co mogła tam dojrzeć, albo tego co on mógł odczytać z jej spojrzenia. Obie wersje przerażały ją. Usłyszała tylko ciche parsknięcie, gdy ręka chłopaka zsunęła się z jej boku.
- Byłem we Wrocławiu i twoja przyjaciółka poinstruowała mnie, że w ten wyjątkowy i szczególny dzień można cię znaleźć wyłącznie tutaj. I oto jestem – odparł z wyraźnym uśmiechem, który mimo wszystko malował się na zmęczonej twarzy. Alicja przemogła się i spojrzała na niego, a jej jasne oczy z wielkim zaskoczeniem przyglądały się mu.
- Hanka?
- Masz inną przyjaciółkę? – zapytał nieco retorycznie, a ona tylko westchnęła bez przekonania, opuszczając bezradnie ramiona.
- Pewnego dnia zabiję ją gołymi rękami – warknęła bardziej do siebie, ale Maciek był na tyle blisko, że dokładnie słyszał jej słowa i zaśmiał się cicho.
- W takim razie nie cieszysz się, że przyjechałem tutaj?
Ponownie uniosła wzrok na niego, rozbieganym spojrzeniem wodząc po jego rozradowanym obliczu. Krótką chwilę walczyła ze sobą, ale miał w sobie coś tak magnetyzującego, że uśmiech sam pchał się na usta. Nie wytrzymała i roześmiała się.
- Albo jesteś wariatem, przejeżdżając całą Polskę tylko po to, aby złożyć mi życzenia, albo … - zamilkła, zastygając w bezruchu, bo to co kołatało się teraz w jej głowie było czymś niewyobrażalnym i niemożliwym do spełnienia. Sama myśl o tym wywoływała w niej przeogromny strach, paraliżujący całe ciało. Maciek musiał domyślić się, co chciała powiedzieć, ale uśmiechnął się tylko uroczo, powodując, że Alicja poczuła jeszcze większe zażenowanie.
- Jeśli chcesz dostać swój prezent, to musimy udać się do samochodu, bo niestety tam go zostawiłem – stwierdził po krótkiej chwili milczenia, omijając ją i ruszając w stronę parkingu. Ala podążyła za nim wzrokiem, a kiedy oddalił się już na zdecydowaną odległość, zatrzymała go, wymawiając cicho jego imię. On momentalnie odwrócił się za siebie i zaskoczony spojrzał na nią.
- Dziękuję – mruknęła, dzielnie stawiając czoła jego spojrzeniu. Nie odpowiedział nic, chociaż Alicji mimo wszystko udało się dostrzec lekko drgające kąciki jego ust, które nieznacznie uniosły się, gdy już odwracał się od niej.

*

Szli tuż obok siebie w totalnej ciszy, pozwalając by szum nocnego morza wyznaczał rytm ich kroków. Chłodna już o tej porze woda obmywała ich bose stopy, kiedy bardzo powoli spacerowali wzdłuż morskiego brzegu. Alicja obserwowała kołyszące się w dłoni sandały, co jakiś czas odczuwając przyjemny dotyk ramienia chłopaka, gdy stawiając kolejny krok chwiał się lekko, ocierając o nią. Była jednak tak skupiona na własnych rozmyślaniach, że nie zorientowała się, kiedy szczupłe palce Maćka pochwyciły jej dłoń, zamykając ją w szczelnym i wyjątkowo ciepłym uścisku. Dopiero kiedy wsunął je w jej zaciśniętą pięść, gładząc delikatnie wewnętrzną stronę, zadarła lekko głowę spoglądając na niego. Szybko jednak przeniosła wzrok na ich złączone ręce. Kot, jakby dla pewności, zacieśnił objęcie bardziej zdecydowanie, robiąc krok w jej stronę.
- Dlaczego właśnie tutaj spędzasz swoje urodziny? – zapytał z wielką ciekawością w głosie, wzrok kierując gdzieś w dal. Po chwili, w której Alicja nie odezwała się do niego, po raz kolejny na nią spojrzał. Posłała smutne spojrzenie, a on momentalnie dodał: - Przepraszam, jak będziesz miała ochotę, to mi kiedyś powiesz.
Blondynka odetchnęła z wyraźną ulgą, odwracając głowę w bok. Nie czuła w sobie jeszcze tyle odwagi, by przyznać się przed nim do wszystkiego. Część jej przeszłości wciąż wywoływała tak wiele niekoniecznie dobrych emocji, że musiało upłynąć jeszcze sporo czasu, aby potrafiła o tym tak po prostu opowiadać. Tym bardziej przed nim. Nie zauważyła nawet, że Maciek zatrzymał się, a zważając na fakt, iż wciąż silnie trzymał jej dłoń, Ala poczuła lekkie szarpnięcie i potykając się lekko o własną nogę, wpadła wprost w ramiona chłopaka. Ruch był na tyle gwałtowny, że kilka kosmyków jasnych włosów wysunęło się z niedbałego koka, opadając delikatnie na jej twarz. Chłopak okazał się na tyle szybki, że nim ona sama zdążyła zareagować, od razu uniósł dłoń i przesuwając delikatnie palcem po jej czole, założył włosy za ucho. Kciukiem pogładził wciąż ciepły policzek, sunąc dalej wzdłuż linii szczęki. Ala zmarszczyła zabawnie nos, kiedy lekki zefirek wprawił w ruch kolejny kosmyk włosów, a końcówki połaskotały subtelnie skórę twarzy. Maciek zaczął się śmiać, widząc jej komiczną minę. Wskazującym palcem celowo zahaczył o czubek nosa, zbliżając się do niej jeszcze bardziej, tak iż między ich ciałami nie istniała już żadna przestrzeń. Musiał wyraźnie odczuwać szaleńczo bijące serce i przyspieszony oddech dziewczyny, gdy kolejny raz pogładził jej wciąż kurczowo trzymaną dłoń.
- Ale zdążyłeś w ostatniej chwili z tymi życzeniami, już prawie północ – powiedziała z nieco wymuszonym uśmiechem, próbując wydostać się z pułapki ich ciał, które nieświadomie wciąż do siebie lgnęły. Musiała jakoś rozładować to elektryzujące napięcie między nimi.
- Kiedy Hanka powiedziała mi gdzie jesteś, miałem chwile wątpliwości, czy się uda, ale w końcu jestem Maciej Kot, nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych – odparł z wysoko uniesioną głową i dumą w głosie.
- Równie dobrze mogłeś po prostu zadzwonić, albo wysłać smsa – mruknęła ciszej, nieznacznie potrząsając głową.
- To nie to samo.
- Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo ci na tym zależało – odpowiedziała obojętnie i odsunęła się na krok, próbując wysunąć z uścisku jego palców swoją dłoń. Był jednak na tyle silny, że nie pozwolił jej na to i z powrotem przyciągnął ją do siebie. Złapał ją w pasie, ręką przesuwając po dolnej części pleców. Mimo grubszego materiału bluzy wyczuwała dokładnie każdy jego mocniejszy dotyk, a kolejne dreszcze wstrząsały nią całą. Z wolna zadarła głowę, spoglądając z ogromną niepewnością w oczach na niego. Jego źrenice były powiększone i z uwagą obserwowały ją. Ala oddychała nierówno, nie potrafiąc wydobyć z siebie nawet pół słowa.
- Czego nie rozumiesz? Tego, że nie potrafię przestać o tobie myśleć? Że mimo iż tak naprawdę nic o tobie nie wiem, to nie umiem skupić się na niczym innym, gdy nie widzę cię w pobliżu? To naprawdę tak trudne do pojęcia?
Zasypywał ją kolejnymi oskarżającymi pytaniami, a ona czuła się coraz bardziej zagubiona, kuląc się w jego ramionach. Nie takich słów od niego oczekiwała, nie była na coś takiego gotowa, bo nigdy wcześniej nie dopuszczała do siebie myśli, że komuś tak bardzo mogłoby na niej zależeć. Gdy Maciek zamilkł, znowu odważyła się na niego spojrzeć. Trwał w bezruchu, a jego oczy śledziły cały czas jej twarz.
- Ale ty chyba zbudowałeś sobie jakiś mylny obraz mojej osoby w swojej głowie. Ja nie jestem nikim idealnym do tego, by ktoś chciał ze mną być – odparła tak słabym i cichym głosem, że gdyby nie otaczająca ich cisza, z pewnością nie usłyszałby nawet jednego słowa. Gdy skończyła, Maciek parsknął z wyczuwalną złością śmiechem, lekko obruszony jej odpowiedzią.
- Wiem, że nie jesteś idealna, nikt nie jest. A twój obraz budował się nie wtedy, kiedy występowałaś w pięknych strojach z idealnym makijażem i specjalnie ułożoną fryzurą. Twój obraz zbudował się wtedy, gdy z rozmazanym tuszem powitałaś mnie w swoim mieszkaniu totalnie wstawiona, gdy leżałaś w tym hotelowym łóżku z potarganymi włosami i wysoką gorączką, gdy w zwykłych spodenkach i koszulce przechadzałaś się wokół toru wyścigowego. Właśnie wtedy.
Jego słowa wydawały się być Alicji czymś nierealnym. Słuchała go z uwagą, chłonąc każde zdanie, jakby było ostatnim, które przyszło jej w życiu usłyszeć. Mówił tak spokojnie, tak mądrze, tak pięknie, tak tylko do niej, że nieświadomie wstrzymywała oddech, by przypadkiem jakiś niepowołany dźwięk nie przerwał jego monologu. Skupiona na poruszających się wargach chłopaka, zapomniała o całym otaczającym ich świecie, zatracając się w nich bez reszty. Oczarował ją kompletnie, budząc głęboko skrywane uczucia, o których tak dawno temu zapomniała i których do siebie nie dopuszczała. Do tej chwili udawało jej się z wielką perfekcją ukrywać wszelkie emocje, z obojętnością podchodząc do wszystkiego i wszystkich. Tej nocy, w tej chwili wszelkie zapewnienia, których tak dzielnie się trzymała, prysły jak mydlana bańka. Właśnie teraz poczuła to, czego się tak wcześniej obawiała. Zdała sobie sprawę, że musiała mu o tym powiedzieć, bo nigdy więcej nie miałaby na to okazji. I gdy tylko skończył, zerknęła na niego powoli, przymykając na krótki moment oczy. Nabrała powietrze, chwilę później oddychając z ulgą.
- Umieram.
Zapadła cisza. Wiatr nagle jakby ucichł, morze przestało szumieć, a skrzeczące co jakiś czas mewy odfrunęły. Czas się zatrzymał, a oni stali tam wciąż, wpatrzeni w siebie.





****
Nie wiem czemu, ale to mój faworyt. 
Z dedykacją dla man i moich ulubionych Anonimków, które tak żarliwie domagały się czegoś nowego! 
Dzięki za Waszą obecność! 

niedziela, 26 maja 2013

15. I wszystko, co chcę teraz widzieć, to niebo pełne światła.


Alicja nie miała pojęcia, jak długo stała w jednym miejscu, pustym wzrokiem spoglądając przed siebie. Może godzinę, może dwie, kompletnie straciła poczucie czasu, myślami odpływając gdzieś bardzo daleko. Dopiero kiedy donośny krzyk Pawła rozległ się po okolicy, niosąc echem jej imię, wróciła do rzeczywistości. Przetarła dłońmi zmęczoną twarz i podnosząc z drewnianego kołka kubek z colą, wolnym krokiem ruszyła w stronę nadal radośnie bawiących się kolegów. Harce i zabawy trwały w najlepsze i o dziwo wszyscy trzymali się jeszcze równo na nogach.
- Trzymaj, zaraz zaczynamy! – powiedział podekscytowany Paweł, wręczając jej zapalniczkę. Spojrzała najpierw na niewielki przedmiot trzymany w dłoni, a później na mężczyznę, posyłając w jego stronę krótkie, pytające spojrzenie. – Idę po nasz lampion! – krzyknął i klasnął w dłonie, zupełnie jakby nie przejmował się blondynką. Znikł szybko w tłumie, zostawiając ją bez odpowiedzi. Alka wzruszyła tylko ramionami, zapinając zamek bluzy.
- Hej, hej, kolego! - Zatrzymała nagle Kubę, który właśnie ją mijał. – O co chodzi? – zapytała poważnie, machając mu przed nosem zapalniczką, którą przed chwilą otrzymała od Pawła. Starszy Kot spojrzał na nią uważnie, mrużąc lekko oczy.
- Puszczamy lampiony – wyjaśnił prędko i nim zdążyła jakkolwiek zareagować, to i on zgubił się w tłumie, a ona ponownie została sama.
- Acha – mruknęła do siebie pod nosem, przewracając teatralnie oczami. Rozejrzała się dookoła, dostrzegając że większość zgromadzonych z wielką niecierpliwością czekała już na sygnał, z wybranymi wcześniej lampionami i tylko ona, jak zwykle o niczym nie wiedziała. Nagle zauważyła przeciskającego się między ludźmi Pawła, który z szerokim uśmiechem podążał w jej stronę, niosąc w rękach sporych rozmiarów niebieski kawałek bibuły. Gdy tylko do niej podszedł, sugestywnie poruszył brwiami, szczerząc się radośnie.
- Dwójkami wygodniej odpalać, dlatego pomyślałem, że będziemy razem w parze – wyjaśnił pokrótce, posyłając jej uśmiech. Ala odpowiedziała tym samym, kręcąc jednak z dezaprobatą głową. Jego zapał i zaangażowanie naprawdę ją przerażały momentami. Zupełnie nie poznawała własnego szefa.
- UWAGA! – rozległ się głośny krzyk żony Kamila, która musiała być całą koordynatorką tego zajścia, przygotowując wszystkich do równoczesnego wypuszczenia lampionów w niebo. Wszyscy na nią spojrzeli. Alicja trzymała rozpostarty papier, obserwując uważnie, jak Paweł podpalał woskowy podgrzewacz. Po drugiej stronie placu dostrzegła również walczącego z zapalniczką Maćka i poganiającą go Julię, która nerwowo przestępowała z nogi na nogę, nie mogąc doczekać się puszczenia lampionu w górę. Chłopak wyraźnie nie radził sobie z ogniem, a ruda aż kipiała z wściekłości, pokrzykując co jakiś czas na biednego chłopaka.
- Dajesz radę? – spytał z uśmiechem klęczący na ziemi Paweł, a ona aż drgnęła z przerażenia, wracając myślami na ziemię. Potrząsnęła lekko głową, spoglądając na niego.
- Robi się coraz cieplej – odparła uradowana, czując jak gorące powietrze z palącej się świeczuszki zaczynało wypełniać papierowe wnętrze. Lampion bardzo wolno zaczął unosić się w górę. W końcu wypuściła go z dłoni i wzleciał w powietrze, frunąc jak lekka mgiełka w kierunku nieba. Po chwili dołączyły do niego inne, różnokolorowe lampiony, rozświetlając ciemne niebo nieznaczną poświatą światła.
- Pomyśl życzenie – szepnął Paweł, zadzierając razem z nią wysoko głowę i wbijając uważnie wzrok w oddalający się lampion. Ala uśmiechnęła się delikatnie, zamykając na moment oczy. Kiedy je otworzyła kilkanaście papierowych latarni sunęło subtelnie po sklepieniu, wzbijając się coraz wyżej. Płonące w środku płomyki delikatnie kołysały się na wietrze, dając niesamowite wrażenie całemu temu przedsięwzięciu. Migoczące, świetliste punkty oddalały się coraz bardziej, niosąc w stronę nieba kilkanaście wypowiedzianych cicho życzeń.

*

Wciąż stała oparta o drewniany płotek, z wysoko zadartą głową spoglądając w gasnące na niebie lampiony. Co chwilę jeden z nich gasł, opadając zwiewnie w dół. Było jednak jeszcze kilka takich, które płonęły pełnym światłem, frunąc ku przestworzom. Nagle, zupełnie niespodziewanie usłyszała za sobą znaczące chrząknięcie. Niechętnie oderwała wzrok od sunących po ciemnym firmamencie światełek, odwracając się za siebie. Ku wielkiemu zdziwieniu i zaskoczeniu dostrzegła za sobą załamanego Maćka, który z miną porzuconego psa stał nieopodal, w rękach trzymając lekko sfatygowany już lampion. Alicja krótką chwilę przyglądała mu się bez słowa, po to by parsknąć głośno śmiechem, kiedy z bezradnym westchnięciem zamrugał powiekami.
- Julia się chyba obraziła, a puszczanie tego z Kubackim, czy Miętusem mogłoby wzbudzić tylko niepotrzebne plotki – objaśnił ze skruchą w głosie, mając chyba nadzieję, że blondynka zlituje się nad jego marnym losem. Na samą myśl o tym Alka wpadła w paniczny śmiech, ale widząc nietęgą minę Kota, momentalnie się uspokoiła.
- Ale Krzyś na pewno byłby bardzo chętny do pomocy – odparła poważnie i oboje jednocześnie zerknęli w kierunku, gdzie Miętus właśnie w tej chwili konsumował kolejną kiełbaskę, przy okazji brudząc sobie policzek keczupem. Roześmiali się głośno.
- Nie wątpię – mruknął ciszej, robiąc niewielki krok w jej stronę. Gdy na niego ponownie spojrzała, zrobił te swoje popisowe słodkie, kocie oczęta, a wysunięte do przodu usta imitowały niewielki dziubek, dodając mu chłopięcego uroku. Dziewczyna pokręciła bez przekonania głową.
- Ok, niech stracę – jęknęła, bezradnie opuszczając ręce. Dostrzegła ten krótki błysk w brązowych oczach i przelotny uśmiech, który pojawił się na ustach.
Pomogła mu zapalić podgrzewacz, a kiedy wnętrze ogrzało się i papier sam zaczął unosić się do góry, Maciek wypuścił lampion, pozwalając mu odlecieć wysoko. Z nieskrywaną dziecięcą radością patrzył jak unosił się nad ich głowami, w myślach wypowiadając własne życzenie.
- O czym pomyślałeś? – zapytała z ciekawości Ala, kiedy oboje stali oparci o drewniane ogrodzenie z uniesionymi głowami spoglądając w górę. Maciek odetchnął głośno i zerknął na nią.
- Nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni – odpowiedział  szeptem, nachylając się lekko w jej stronę. Sugestywnie poruszał brwiami, po to by po chwili głośno się roześmiać. Ala uśmiechnęła się do niego.
- Jeśli coś jest komuś pisane, to i tak się spełni – stwierdziła z lekkim wzruszeniem ramion, ponownie zadzierając głowę w stronę rozgwieżdżonego nieba. Czuła na sobie spojrzenie chłopaka, ale wiedziała, że nie powinna na nie reagować, musiała go po prostu zignorować.
- Może i masz rację.
Poczuła jak przysunął się w jej stronę, a jego ramię otarło się o jej rękę. Instynktownie zwróciła na niego swoje oczy i ich roziskrzone spojrzenia kolejny raz spotkały się. Chwila, która obojgu wydawała się być niekończącą wiecznością, tak naprawdę trwała zaledwie kilka sekund. Alicja pierwsza przerwała to krępujące połączenie, opuszczając głowę w dół. Zacieśniła mocniej palce w uścisku, skupiając na nich całą swoją uwagę i jednocześnie próbując pozbyć się z myśli czekoladowych tęczówek, które najwyraźniej wciąż jej się uważnie z boku przyglądały. Kiedy jednak mocniejszy podmuch nocnego wiatru owiał jej sylwetkę, drgnęła, mocniej naciągając rękawy bluzy na zmarznięte ręce. Maciek musiał to zauważyć, bo prawie od razu jego ciepła dłoń otuliła jej splecione palce.
- Zimno ci? – zapytał tak cicho, jak gdyby bał się, aby nikt postronny nie mógł usłyszeć ich rozmowy. Jakby to była jedna z najintymniejszych chwil, którą pragnął zachować wyłącznie między nimi. Ala natychmiast z lekkim strachem w oczach spojrzała na niego, gdy opuszki jego palców zaczęły gładzić chłodną skórę. Dreszcz przebiegł po jej plecach.
- Chyba muszę wracać, nie czuję się najlepiej – rzekła wymijająco, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Gwałtownie odsunęła się od niego i zdecydowanym krokiem udała się w stronę hotelu. Nie miała w sobie na tyle odwagi, by odwrócić się za siebie. Myślała, że tak było lepiej.

*

Nim doszła do swojego pokoju, poczuła delikatne szarpnięcie. Nie musiała jednak nawet się odwracać, bo była prawie przekonana o tym, że Maciek nie dał tak łatwo za wygraną i ruszył za nią. Wypuściła z bezradnością powietrze.
- Alicja.
Szeptem wypowiadane imię w jego ustach nagle zabrzmiało tak inaczej. Musiała przymknąć na moment oczy, delikatnie oblizując koniuszkiem języka spierzchnięte usta. Gdy dłuższą chwilę nie reagowała, ponownie chwycił ją za łokieć, zmuszając by odwróciła się w jego stronę. Zrobiła to z wielką niechęcią, nie racząc go nawet jednym spojrzeniem. Nie potrafiła po prostu na niego w tej chwili spojrzeć, wbijając wzrok w swoje trampki.
- Jestem zmęczona – wydukała bez przekonania, z mistrzowską precyzją unikając jego świdrującego spojrzenia, które mimo wszystko odczuwała wciąż na sobie.
- Wszystko w porządku? – spytał, a jego głos był prawdziwie wypełniony troską, niczym nieudawaną. Ala kiwnęła tylko głową i kiedy wciąż dzielnie walczyła z tym, aby na niego nie spojrzeć, poczuła na brodzie ciepły dotyk jego palców. Gdy kciuk przypadkiem dotknął dolnej wargi, zmuszając ją tym samym aby uniosła głowę, musiała przymknąć oczy, używając całej siły do zamaskowania krótkiego dreszczu, który wstrząsnął jej ciałem.
- Ta-aa-ak – wyjąkała, siląc się na twardy i nieustępliwy ton głosu. Niewiele jednak jej z tego wyszło, była bezradna.
- Możesz na mnie spojrzeć? – poprosił, a jego szept ponownie wywołał przeszywającą falę dreszczy na zmarzniętej skórze. Uległa mu i bardzo powoli uniosła powieki, jasnymi oczami lustrując jego twarz. Dostrzegła przebłysk półuśmiechu na zdecydowanie muśniętej słońcem twarzy chłopaka i oddech ulgi, gdy wreszcie go posłuchała. – Nie zachowuj się znowu jak dziecko. Nie jest mi wcale miło, kiedy tak nagle uciekasz bez słowa, nie wiem czy się mnie boisz, brzydzisz, czy może coś innego jest powodem takiego zachowania. Ale uwierz, męczy mnie to już. Chciałbym ci jakoś pomóc, ale nie wiem jak, ponieważ nie dajesz mi nawet cienia możliwości na to. Ciągle robisz jakieś dziecinne uniki, zamiast wykazać się dojrzałością i stawić czoła problemom. Nie chcesz mnie znać, ok, rozumiem, tylko powiedz mi to prosto w twarz, a nie każ ciągle domyślać się prawdy.
Alicja nie była w stanie w żaden sposób zareagować na jego słowa. Czuła jak uczucie słabości zawładnęło jej wątłym ciałem, pozbawiając wszelkiej siły. Umiała jedynie na niego patrzeć, wsłuchując się w słowa, które do niej kierował. Mówił wyjątkowo spokojnie, ale głos przepełniony był smutkiem. Walczyła, aby nie opuścić wzroku, dzielnie wytrzymując tę przenikliwą walkę na spojrzenia, w której musiał być mistrzem, bo nawet na krótką chwilę nie zerknął w innym kierunku. Dopiero teraz zauważyła, że na twarzy widniał kilkudniowy zarost, dodający mu nutki męskości, bo jego oblicze wciąż przypominało nastolatka. Nie zorientowała się nawet, kiedy skończył swój monolog, bo wciąż z zapartym tchem śledziła dokładnie każdy ruch jego ust. Teraz wyczekiwał na jej reakcję, subtelnie przygryzając dolną wargę.
- Ala?
Ponaglający ton głosu sprowadził ją ponownie na ziemię. Potrząsnęła mocniej głową, wzdrygając się nieznacznie.
- Ale ja nie wiem, czego ty ode mnie tak naprawdę oczekujesz – odpowiedziała słabym głosem, a Maciek wzniósł tylko oczu ku górze, teatralnie nimi przewracając.
- Oczekuję czegokolwiek, wybuchu radości, albo wybuchu wściekłość. Wszystko mi jedno, proszę tylko o jakąkolwiek reakcję. Twoja obojętność jest już po prostu nie do zniesienia.
- Ale ja nie wiem.
Chłopak wstrzymał powietrze, mocniej zaciskając powieki. W tej samej chwili w hotelowym korytarzu, w którym stali, rozległ się irytujący wręcz sygnał połączenia. Maciek siarczyście zaklął pod nosem, wyjmując telefon z kieszeni.
- Oddzwonię! – syknął ze złością do słuchawki, rozłączając rozmowę. Ala przyglądała się mu z uwagą i musiała sama przed sobą przyznać, że jeszcze w takim stanie go nie widziała. Był wściekły. Nim jednak zdążył schować komórkę do spodni, dzwonek ponownie rozbrzmiał znaną mu melodyjką. – Julia, do jasnej cholery, nie mam czasu!
Wcisnął mocno czerwoną słuchawkę, wyłączające telefon całkowicie. Przeczesał palcami włosy, oddychając głęboko.
- Powinieneś z nią porozmawiać, to na pewno coś ważnego – oznajmiła Alicja, gestem głowy wskazując na jego komórkę.
- Poczeka – warknął, choć starał się chyba zapanować nad ostrym tonem głosu.
- A jak coś się stało? – dopytywała, chyba nieświadomie pogarszając jego stan jeszcze bardziej.
- Alicja, to na pewno nic poważnego – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Ale to twoja dziewczyna, nie powinieneś jej tak zbywać.
- To nie jest mo … - zaczął, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Zamilkł, bez słowa przyglądając się jej. Ona również obserwowała jego reakcję, sunąc pustym wzrokiem po jego poczerwieniałej ze złości twarzy.  
- Idź do niej – poradziła kolejny raz, ale Maciek nawet nie drgnął. Stał w tym samym miejscu, nie spuszczając z niej rozwścieczonego wzroku. Ala zdawała sobie sprawę z tego, że chciał otrzymać odpowiedź na swoje pytania, ale ona nie była w stanie mu ich udzielić, dlatego tak kurczowo trzymała się wersji, iż powinien iść do Julii.
- Kompletnie cię nie rozumiem – wyszeptał już zdecydowanie spokojniejszym głosem, kręcąc bezradnie głową. Opuścił ramiona i z rękami wsuniętymi do kieszeni, odwrócił się od niej, ruszając w stronę wyjścia. Alicja powiodła za nim wzrokiem, a kiedy obejrzał się przez ramię, spoglądając na nią wyczekująco, przymknęła jedynie oczy. Gdy je otworzyła, Maćka już nie było.




***
EDIT
Chyba już bliżej, niż dalej. 

niedziela, 19 maja 2013

14. Nie powinienem Ci się przyglądać, ale nie mogę się ruszyć.



Nawet nie zauważyła, kiedy czerwiec stał się lipcem, a lipiec sierpniem. Czas płynął tak szybko, że z trudem orientowała się w mijających dniach, które wyglądały identycznie. Praca, zakupy, spotkania z Hanką, dom, sen. I tak bez przerwy. Gdyby nie odmierzający dni kalendarz na ścianie, z pewnością już dawno straciłaby rachubę. Najgorsze były  jednak dni, kiedy nieustannie padał letni deszcz, bo uniemożliwiał jej chociażby krótkie wyjście do parku, aby odreagować. Musiała gnieździć się sama w czterech ścianach, katując kolejną porcją romansów, które zawsze kończyły się tak samo. Nawet nie wiedziała, po co to wszystko oglądała, ale ten sposób spędzania wolnego czasu wydawał się jej najbardziej odpowiedni.
Pierwszy weekend sierpnia miał być dla niej chwilą wytchnienia, miała w końcu odpocząć od wrocławskiego gwaru i z Pawłem, który stał się wielkim wielbicielem skoków, udać się do Wisły na zawody letniej grand prix. Dostała nawet specjalne zaproszenie od Dawida, który zagroził, że jeśli by się tam nie pojawiła, to spotkałaby ją wielka kara. Prawdę mówiąc nie czuła się wtedy najlepiej, dlatego wizja kilkugodzinnej jazdy samochodem wydawała się być prawdziwą katorgą, ale skoro obiecała, to nie mogła się już wykręcić ze swojej decyzji.
Oczywiście, jak zwykle musieli się spóźnić, dlatego po wniesieniu bagaży do hotelu, prawie od razu udali się na skocznię, gdzie prawdziwie sielankowa zabawa w rytm dalekich skoków już dawno się rozpoczęła. Wszędzie krzątali się kibice ubrani w narodowe barwy, skandując głośne ‘Polska’ na każdym kroku i wesoło trąbiąc specjalnie przygotowanymi na tę okazję trąbkami. Paweł pierwszy raz uczestniczył w takiej imprezie, dlatego z wielkim zachwytem w oczach chłonął panującą tam atmosferę. Zakupił sobie nawet specjalny biało-czerwony szalik i koszulkę z orzełkiem. Był oczarowany całą otoczką, która tam zapanowała, ciesząc się przy tym jak małe dziecko.
- Alicja! Zimą też jedziemy na zawody! – krzyknął podekscytowany, kiedy w końcu udało im się przedrzeć do specjalnej strefy VIP, gdzie z racji sponsoringu mieli zapewnione miejsca. Spojrzała na niego zza ciemnych okularów, posyłając krótki uśmiech.
- Witajcie, witajcie! – zza pleców chłopaka wyłonił się niespodziewanie Kuba i rzucił się Ali na szyję, ściskając ją z całych sił. Jego ekspresyjność i wieczna radość wciąż robiły na niej ogromne wrażenie.
- Ty dziś nie skaczesz? – zapytała z uśmiechem, kiedy wreszcie raczył ją wypuścić z objęcia. Poprawił rozmierzwione, ciemne włosy, przeczesujące je nonszalancko palcami. Sugestywnie uniósł jedną brew, zsunął lekko okulary z nosa i obniżając głos do granic możliwości, szepnął tajemniczo:
- Jutro skaczę.
Alka parsknęła śmiechem i rozczochrała kosmyki włosów na czole starszego Kota. Momentalnie wycofał się, udając obrażoną minę.
- Nie chcieli cię w drużynie marzeń? – zapytała z nutką udawanej ironii w głosie, celowo chcąc go podpuścić.
- Jestem dla nich za dobry, nie będę ich zawstydzał – odparł z dumą, wysoko zadzierając głowę i zabawnie unosząc materiał koszulki na wysokości klatki piersiowej. Dziewczyna znowu wybuchła niepohamowanym śmiechem, wzdychając bez przekonania. W tym samym momencie, zupełnie niespodziewanie między nią i Kubą stanęła niewysoka rudowłosa dziewczyna i skradła szybkiego buziaka w policzek chłopakowi, witając się z nim radośnie. Ala z wielką uwagą przyglądała się, jak dziewczyna uścisnęła starszego Kota, który wyraźnie był zaskoczony takim obrotem sprawy. Kiedy jednak spojrzała na Kozłowską, jej wyśmienity dotąd humor momentalnie się zmienił, a blondynka miała wrażenie, że dziewczyna się jej przestraszyła i bez słowa zniknęła w tłumie ludzi. Kuba musiał dostrzec jej osądzające spojrzenie, bo podszedł do niej i objął silnym ramieniem.
- Maciuś przygruchał sobie przyjaciółkę – Kot przy tym słowie zrobił sugestywny znak cytowania, przewracając przy okazji oczami. – I teraz łazi za nim wszędzie, wpychając się gdzie może.
- Może to coś więcej niż przyjaźń – osądziła dziewczyna, zerkając uważnie na ciemnowłosego. Ten tylko westchnął bez przekonania, mocniej opierając się na niej.
- Oboje siebie warci – mruknął smutno, a blondynka wzruszyła tylko obojętnie ramionami, skupiając swoją uwagę na kolejnych zawodnikach, którzy oddawali swoje skoki.

*

Nie była w nastroju, aby po indywidualnym, sobotnim konkursie wybierać się na jakąkolwiek imprezę ze skoczkami. Tym bardziej, że przez całe dwa dni szanowny Maciej unikał jej jak ognia, spędzając cały czas ze swoją nową przyjaciółką, która ku jego wyraźnej uciesze nie opuszczała go nawet na krok. Jakby mogła, to usiadłaby z nim na belce i trzymając się kurczowo jego ramienia, skoczyłaby z nim. Ala nie chciała być wredna, ale rudowłosa z każdą godziną denerwowała ją coraz bardziej. Była jednak bezsilna wobec nalegań chłopców, z Pawłem na czele, więc musiała zjawić się chociaż na krótki moment.
- Proszę, smacznego! – powiedział z wesołym uśmiechem na opalonej twarzy Dawid, wręczając jej papierowy talerzyk, na którym spoczywała grillowana kiełbaska. Alka spojrzała na niego ze zdziwieniem, odbierając od niego pysznie wyglądające danie.
- Dzięki – mruknęła, odkładając plastykowy kubek z colą na ławce obok. Kubacki przysiadł się do niej, lekko trącając ją biodrem, co opłacił krzywym spojrzeniem dziewczyny. Zaśmiał się głośno, kiedy posłała piorunujący wzrok w jego stronę.
- Może byś się trochę rozchmurzyła? W końcu wczoraj mieliśmy drugie miejsce, a dziś Kamil wygrał – poradził jej, ponownie szturchając ją w bok.
- Nie czuję się najlepiej, przepraszam – burknęła cicho, spoglądając na niego bez przekonania, bo doskonale wiedziała, że jej obecność mogła jedynie popsuć wszystkim szampańskie nastroje po udanym weekendzie.
- Nie przepraszaj, po prostu zacznij się uśmiechać! – Dawid poklepał ją przyjacielsko po ramieniu i zabierając swoją porcję kiełbaski, ruszył w stronę żywo gestykulujących kolegów, wśród których prym wiódł nie kto inny, jak Krzyś.
Nagle zrobiło się małe zamieszanie, a żona Kamila zaczęła robić sporo miejsca na samym środku placu, zapraszając do kółka wszystkich skoczków. Wszyscy bez wyjątku stawili się za Ewą, ustawiając się najwyraźniej do jakiegoś poważnego występu, który z uwagi na widoczny z daleka profesjonalizm, musiał być wcześniej przećwiczony. Gdy tylko w głośnikach rozbrzmiał zeszłoroczny hit lata, chłopcy zaczęli w rytm muzyki zgrabnie poruszać bioderkami, naśladując charakterystyczny układ taneczny. Jednym wychodziło to trochę lepiej, innym nieco gorzej, ale chyba każdy bawił się przy tym wyśmienicie, łącznie z otaczającym ich tłumkiem ludzi. Nawet Alicja podniosła się z okupowanej dotąd ławeczki, klaszcząc wesoło w takt melodii. Spojrzała na drugą stronę tego rozentuzjazmowanego kółka, dostrzegając Pawła, który także nie szczędził swoich sił na zabawę. Zaśmiała się cicho, kręcąc zrezygnowana głową.
- Woohoo! – krzyknął podekscytowany Dawid, który już dawno pomylił kroki w układzie, prezentując publiczności autorski popis. Złapał blondynkę za rękę i pociągnął ją w swoją stronę, werbując tym samym do grona roztańczonych skoczków. Objął ją mocno z talii, bo chyba zdążył zauważyć jej niezadowoloną minę z takiego obrotu sprawy. – Nie wstydź się! – powiedział podniesionym głosem, próbując przekrzyczeć muzykę. Alka posłała mu krótkie, aczkolwiek bardzo sugestywne spojrzenie, zarzucając rękę na jego szyję. Nie zdążyła jednak nawet nacieszyć się towarzystwem blondynka, bo poczuła tylko lekkie szarpnięcie ręki i już znalazła się w ramionach rozbawionego Krzysia, który był w naprawdę dobrym humorze. Spojrzała na niego, kiedy po raz pierwszy przechylił ją do tyłu, a jej głowa dosłownie o kilka centymetrów minęła się z podłogą.
- Wszystko pod kontrolą! – zapewnił ją momentalnie z charakterystycznym dla siebie uśmiechem, unosząc do pozycji pionowej. Alicja roześmiała się głośno, poprawiając włosy, które po tym gwałtownym ruchu zaczęły żyć własnym życiem.
- Krzysiu, chyba minąłeś się z powołaniem – stwierdziła z powagą, ale widząc jego pytający, nieco przestraszony wzrok, poklepała go po ramieniu i dodała szybko: - Jesteś wybornym tancerzem.
- A, dziękuję – odparł z wysoko podniesioną głową, potakując nią dumnie. – Odbijamy! – krzyknął nagle i nim Alicja ponownie zorientowała się w sytuacji, znalazła się twarzą w twarz z Maćkiem. Ich spojrzenia spotkały się i oboje prawie w jednej chwili zastygli w bezruchu, nie spuszczając z siebie wzroku. Nie widziała go od czasu tego felernego wypadku, ale poza dłuższymi włosami i ciemniejszą karnacją, nie zmieniło się w nim nic. Wciąż miał to obojętne spojrzenie, które skutecznie zniechęciło ją do jakiejkolwiek interakcji z nim. Już miała się wycofać, ale wtedy zorientowała się, że jego chłodna dłoń od samego początku obejmowała jej nadgarstek. Spojrzała w dół, ale on nawet nie drgnął, wciąż z uwagą analizując całą jej sylwetkę. Musiał wykorzystać moment nieuwagi, bo przyciągnął ją mocno do siebie, zamykając szczelnie w uścisku swoich silnych ramion. Nie miała szans na to, aby się z nich uwolnić. Zadarła lekko głowę, spoglądając na brązowe oczy, w których odbijały się płomienie pochodni, rozstawionych wokół placu, na którym obecnie się znajdowali. Napięcie, które między nimi się wytworzyło było wyczuwalne nawet z daleka, a cisza, której nawet głośna muzyka nie była w stanie zniwelować, stała się wyjątkowo irytująca.
- Jak twoja ręka? – zapytała w końcu, siląc się na udawaną troskę w głosie, która miała zatuszować to denerwujące drżenie, które przejęło kontrolę nad jej ciałem. Maciek patrzył na nią przez chwilę bez słowa, nie mrugając nawet jeden raz.
- Od kiedy tak cię to interesuje?
Alka wstrzymała oddech, z szeroko otwartymi oczami przyglądając się chłopakowi. Nie miała pojęcia skąd wzięła się ta nawet nieskrywana pretensja w jego głosie, kompletnie nie rozumiejąc jego dziwnej reakcji. W tej samej chwili jego uścisk rozluźnił się, a jej dłoń opadła bezwładnie wzdłuż tułowia, kiedy Maciek przedzierał się przez roztańczony tłum, zostawiając ją totalnie samą, pośrodku bawiących się ludzi. Marszcząc czoło, podążyła za nim wzrokiem, do momentu, kiedy całkowicie straciła go z pola widzenia. Rozejrzała się lekko nieprzytomnym wzrokiem dookoła, przez zupełnym przypadek natrafiając na perfidny, kpiący uśmieszek rudowłosej dziewczyny, która ze skrzyżowanymi rękami stała nieopodal i musiała cały ten czas przyglądać się jej. Julia prychnęła tylko z ironią i z wyższością wymalowaną na uradowanej twarzy, ruszyła w kierunku, w którym przed chwilą zniknął Maciek. Alicja krótki moment próbowała poskładać to wszystko w jedną, logiczną całość, choć w tej tajemniczej układance nic jej do siebie nie pasowało.
Ale nagle chyba wszystko zrozumiała.

*

Tej nocy niebo było wyjątkowo bezchmurne, idealne do podziwiania gwieździstego firmamentu. Alicja siedziała na drewnianym stołku, obserwując obsypane migoczącymi punkcikami granatowe sklepienie, w dłoni trzymając kubek z napojem. W oddali słyszała radosny gwar bawiących się ludzi, wymieszany z odbijającymi się echem głośnej muzyki, a smakowity zapach grilla roznosił się po całej okolicy. Ona musiała jednak chwilę odsapnąć, a przy okazji oszczędzić biesiadnikom konieczności radzenia sobie z jej niekoniecznie najlepszym humorem tego wieczoru. Dodatkowo miała już dość oglądania urażonej i lekko podchmielonej miny Maćka oraz rozszczebiotanej Julii, która nadal miała siłę na to, aby obskakiwać go z każdej możliwej strony. Ulotniła się więc stamtąd w miarę możliwości niezauważenie.
W pewnej chwili, zupełnie niespodziewanie ktoś dosiadł się do niej, z pełnym impetem wpychając się na niewielki kołek, który zajmowała. W ostatnim momencie udało jej się utrzymać równowagę, chroniąc tym samym przed bolesnym upadkiem.
- Chyba jest tam trochę za głośno – stwierdził nieco bełkoczącym głosem Maciek, spoglądając na nią roześmianym wzrokiem. Był już pijany i kiedy się tak szeroko uśmiechał, jego oczy mrużyły się maksymalnie, a w ich kącikach pojawiały się maleńki zmarszczki. Wyglądał jak mały Chińczyk z ciemną karnacją. Zaśmiała się mimowolnie, widząc uradowane oblicze chłopaka.
- Bo może czas już iść spać, co? – zapytała z troską, wyjmując z jego dłoni kubek z piwem. Odłożyła go na ziemię, spoglądając na Maćka, który zamarł w bezruchu, pustym wzrokiem wpatrując się w swoją otwartą dłoń. Bardzo powoli podniósł oczy i niepewnie przyjrzał się dziewczynie, przekręcając głowę w bok.
- Czy. Ty. Właśnie. Zabrałaś. Mi. Piwo? – wyartykułował każdy wyraz bardzo wyraźnie, chociaż momentami język zaczynał mu się plątać. Alka wybuchła śmiechem, mimo wcześniejszych spięć, które między nimi zaistniały.
- Odprowadzę cię do pokoju, ok? – zaproponowała i chwytając go za ramię, próbowała pomóc mu wstać. On jednak tylko zachwiał się na nogach i momentalnie wrócił do poprzedniej pozycji, ciężko opadając na niewielki kawałek drewna.
- Nie – pokręcił szybko głową, wzdychając głośno. – Poza tym jestem na ciebie obrażony – stwierdził wyniośle, wydymając delikatnie usta do przodu. Zamrugał powiekami i ze skrzyżowanymi dłońmi odwrócił się do niej plecami.
- A dlaczego jesteś na mnie obrażony? – spytała z pełną powagą, chociaż już od jakiegoś czasu podejrzewała przyczynę jego dziwnego zachowania. Chciała jednak usłyszeć wyjaśnienia z jego ust.
- Bo tak – fuknął jak mała, obrażona dziewczynka, zarzucając na bok lekko opadającą na czoło grzywkę.
- Acha, bardzo racjonalny powód – przytaknęła z pogardą, zbierając z ziemi swoje rzeczy. – W takim razie skoro jesteś obrażony, to nie powinieneś ze mną rozmawiać, więc sobie już pójdę – wyjaśniła spokojnie, narzucając na ramiona bluzę. W tej samej chwili Maciek podniósł się z siedzenia i siląc się na utrzymanie w miarę stabilnej pozycji, stanął tuż przed nią, chwytając ją za rękę. Był tak blisko, że kiedy oddychała coraz mniej miarowo, miała wrażenie, że ich ciała się stykały. Czuła na twarzy ciepły podmuch jego oddechu, mrużąc każdorazowo powieki. Nigdy wcześniej nie zwróciła uwagi na niewielką bliznę pod lewą brwią. Teraz, gdy był tak niedaleko mogła przeanalizować każdy najmniejszy fragment jego opalonej twarzy. Gęste, ciemne włosy, które urosły od ich ostatniego spotkania co chwilę opadały mu na oczy, powodując że musiał potrząsać głową, by pozbyć się ich z pola widzenia. Przy jego zaburzonej percepcji całe to radzenie sobie z za długą grzywką było naprawdę urocze.
- Nie odwiedziłaś mnie nawet jeden raz, kiedy byłem w szpitalu. A przecież ja mogłem tam umrzeć – jęknął z iście dramatyczną nutą w głosie, resztkami sił hamując cisnące się do oczu łzy. Alicja przyglądała mu się wciąż w milczeniu, nie wiedząc, jak się zachować. Zdawała sobie sprawę z tego, że właśnie to było powodem jego złości na jej osobę. Nie miała jednak intencji, aby wydać jego nową przyjaciółkę. Wolała spokojnie przemilczeć kwestię tego, że nie powiedziała mu o jej odwiedzinach, choć tak gorączkowo o tym zapewniała.
- Byłam, ale spałeś – odpowiedziała zgodnie z prawdą, dzielnie znosząc jego przenikliwe, brązowe spojrzenie. Momentalnie posmutniał, a ona miała wrażenie, że przysunął się do niej na jeszcze mniejszą odległość, bo dokładnie wyczuwała ciepło bijące od niego.
- I cały ten czas się nawet nie odezwałaś? Nie chciałaś wiedzieć jak się czuję? – zaciekle dopytywał z miną zbitego psa, a jego silna dłoń coraz mocniej zacieśniała się na nadgarstku. Wycofała się na krok, ale Maciek prawie natychmiast podążył za nią.
- Kuba dał mi znać, że wszystko w porządku, a ja nie chciałam wam przeszkadzać.
- Wam? – spytał zdziwiony. Ala przewróciła tylko oczami, nie chcąc drążyć tego tematu.
- Powinnam już wracać – mruknęła, unikając odpowiedzi i kiedy chłopak nieco poluźnił uścisk, udało jej się wyswobodzić z jego objęcia. Odwróciła się, ale w tej samej chwili rozległ się ponownie jego głos.
- Ala! Zaczekaj!
Ponownie chciała zwrócić się w jego kierunku, nie przypuszczając jednak, że stał już tak blisko niej. Kiedy się za siebie obejrzała, momentalnie wpadła w jego ramiona, zderzając się z Kotem czołami. Zaśmiali się jednocześnie, ale żadne z nich nie cofnęło się. Ich przyspieszone oddechy wciąż się mieszały, a czubki lekko zmarzniętych nosów ocierały się o siebie. Dziewczyna poczuła jak dłoń Maćka spoczęła łagodnie na jej talii, przesuwając się w tył po plecach. Instynktownie przymknęła powieki, przygryzając lekko dolną wargę. Wstrzymała powietrze, wiedząc że to, co miało się za chwilę wydarzyć było bardzo złe. Coś jednak skutecznie ograniczało jej ruchy, nie pozwalając na nic. Stała tam sparaliżowana jego dotykiem i bliskością, choć umysł krzyczał przeraźliwie, że jeszcze tego pożałuje.
- Maaaaciek – mruknęła prawie niedosłyszalnie, próbując przerwać to dziwne i niewytłumaczalne dla niej połączenie, które tak nagle się między nimi wytworzyło. On tylko przyłożył wskazujący palec do jej drżących ust, sprawiając że po raz kolejny musiała na niego spojrzeć. To przewiercające wskroś ciemne spojrzenie było zaledwie kilka milimetrów od niej, hipnotyzując ją jeszcze bardziej. Przełknęła głośno ślinę, wyczuwając na wargach jego ciepło.
W pewnej chwili odczuła jednak chłodny powiew wiatru, a przymknięte oczy od razu się rozszerzyły. Spojrzała przed siebie, ale czarnowłosy był już kilka kroków od niej. Wciąż nie do końca przytomnym wzrokiem wpatrywała się w niego, będąc totalnie zaskoczona jego reakcją. Odetchnęła jednak z wyraźną ulgą, wypuszczają nagromadzone wcześniej powietrze. Potrząsnęła lekko głową, przecierając dłonią twarz.
- Wolę to jednak pamiętać na drugi dzień – oznajmił cicho i wsuwając dłonie do kieszeni, ominął ją, kierując się w stronę wciąż radośnie bawiącego się tłumu. Ala podążyła za nim wzrokiem, nadal nie mogąc pozbierać się po tym, co przed chwilą się wydarzyło. 





***
Dziękuję za cierpliwość. Dziękuję za wszystko. 
Jestem w trakcie nadrabiania zaległości! 

czwartek, 9 maja 2013

13. Z nadzieją, że znajdę, to za czym tak ciągle gonię.



Czerwcowe słonko bardzo dobitnie dawało się wszystkim we znaki tego pięknego sobotniego popołudnia. Żar wręcz lał się z nieba na zebranych tłumnie ludzi wokół trasy górskiego rajdu w Limanowej, a na błękitnym firmamencie nie było widać nawet maleńkiej chmurki, która mogłaby choć przez moment zakryć sobą złocistą kulę i dać sekundę ukojenia w tym skwarze. Powietrze było parne i nawet tak prosta czynność jak oddychanie wiązała się ze sporym wysiłkiem. Alicja mimo ciemnych okularów na nosie wciąż marszczyła czoło, nie mogąc poradzić sobie z rażącymi promieniami. Czuła, jak kropelki potu tworzyły się nieustannie na jej twarzy, dlatego używając do wachlowania przewieszonej przez szyję akredytacji, próbowała choć przez moment poczuć powiew chłodniejszego powietrza. Stała stosunkowo blisko barierek ogradzających trasę wyścigu, dlatego też była w nieco bardziej komfortowej sytuacji niż ludzie cisnący się za nią. Znudzona oczekiwaniem na start całego wyścigu, oparła się o metalową poręcz, obojętnym wzrokiem rozglądając się dookoła i bujając przy tym z dziecinną radością nogami w przód i w tył.
Nagle jej wzrok zatrzymał się na żywo gestykulującym Kubie, który machając na wszystkie strony rękami, próbował chyba skupić na sobie jej uwagę. Wyglądał komicznie, podskakując jak pajacyk niedaleko parku maszyn po drugiej stronie jezdni. Alicja zaśmiała się głośno, widząc jak chłopak w końcu odetchnął z ulgą, osiągając swój cel. Pomachał jej z uśmiechem, na co odpowiedziała tym samym, kręcąc z dezaprobatą głową. Lubiła tego uśmiechniętego chłopaka, choć tak naprawdę niewiele o nim wiedziała i znała go zaledwie kilka tygodni. Miał w sobie dziwną siłę, dzięki której ludzie do niego lgnęli, a swoim uśmiechem potrafił czasami nawet rozweselić Maćka, a to już było wyzwanie godne prawdziwego mistrza. W tej samej chwili dostrzegła i drugiego z Kotów, który w skupieniu przygotowywał się do startu. Z tego, co było jej wiadomo, Maciek nie brał udziału w zawodach jako kierowca, albo był – jak to z dumą o sobie mówił – pilotem, cokolwiek to mogło oznaczać. Alicja kompletnie nie była zorientowana w zasadach, które tam panowały, bo nawet gorączkowe tłumaczenie Kuby i reszty załogi nie sprawiły, że pojęła o co tak naprawdę tam chodziło. Przy chłopaku pojawiła się niespodziewanie jakaś dziewczyna, która z szerokim uśmiechem na ustach, w ciemnych okularach przesłaniających oczy i z fikuśną przepaską na krótkich, rudo-pomarańczowych włosach, krążyła wokół niego, ciągle poprawiając jego kombinezon. Alicja z tak dalekiej odległości nie widziała wszystkich szczegółów, ale nieznajoma przypięła coś do jego specjalnego odzienia na wysokości klatki piersiowej po lewej stronie, a nim Maciek zdążył wsunąć na głowę kask, który podawał mu już Kuba, dziewczyna wspięła się na palcach i musnęła wargami jego policzek, uśmiechając się do czarnowłosego. On chyba również się uśmiechnął, ale tego już pewną być nie mogła, mimo że zażarcie mrużyła oczy. Kiedy dziewczyna pogładziła dłonią jego ramię, Maciek wsunął kask na głowę, wsiadając do swojego samochodu. Pokręciła lekko głową, kierując ponownie wzrok na Kubę, który chyba dzisiejszego dnia miał wyjątkowo dobry humor.
 Skupiona na szalonych wybrykach starszego Kota, nie dostrzegła nawet jak ktoś usilnie przepychał się przez roztargniony tłum, dzielnie krocząc w jej stronę. Dopiero kiedy na rozpalonej słońcem, nieco zaczerwienionej już skórze ramion poczuła przeraźliwe, przeszywające do bólu zimno, aż podskoczyła z cichym piskiem, gotowa do ataku na swojego niespodziewanego napastnika. Kiedy zobaczyła za sobą Dawida, w niebieskiej czapce z daszkiem, która ujarzmiała niejako burzę jego jasnych włosów, cicho zaklęła pod nosem, uderzając go z całej siły w ramię.
- Oszalałeś?! – podniosła poirytowany głos, czując jak fala złości zalewa ją od środka. Prawdopodobnie jej reakcja była spowodowana wielkim przerażeniem, które jej zaserwował, chociaż nie mogła zaprzeczyć, że taki szok termiczny nie był niczym przyjemnym. Kiedy jednak blondyn zaczął się głośno śmiać i lekko wzruszył ramionami, sama delikatnie uśmiechnęła się, wciąż z zaciętą miną rzucając mu piorunujące spojrzenia.
- Ciebie też miło widzieć – odparł z typowym dla siebie luzem i obojętnością, szczerząc zęby w radosnym uśmiechu. Ala tylko warknęła ze złością, wyrywając z jego dłoni butelkę z ożywczo chłodnym napojem. Przyłożyła ją do ciepłych policzków, czując natychmiastową ulgę. Westchnęła z cichym mruknięciem rozkoszy, co spotkało się z parsknięciem Kubackiego. – Jak niewiele trzeba by cię zadowolić – dodał z rozbawieniem, przyglądając się jej rozanielonej twarzy.
- Pozwól, że nie skomentuję – odparła cierpko, odkręcając zakrętkę i biorąc spory łyk zimnej wody. Ponownie jej twarz rozjaśniała ulgą i błogą radością. Lekko uniosła jedną powiekę, spoglądając spod na wpółprzymkniętego oka na chłopaka, który nadal uparcie się jej przyglądał i podśmiewywał.
- Nie sądziłem, że interesują cię rajdy samochodowe – podsumował po chwili, kiedy pochłaniając połowę butelki na raz, oddała mu ją z perfidnym uśmieszkiem na twarzy.
- Ja też – odburknęła, przecierając dłonią usta. Dawid znowu zaczął się śmiać, chowając wodę do tylnej kieszeni spodni.
- Jak twoje zdrowie? Już wszystko w porządku? – zapytał ze szczerym, niczym niewymuszonym zainteresowaniem, posyłając jej troskliwe spojrzenie. Zadarła lekko głowę, żeby spojrzeć na niego, bo był zdecydowanie wyższy od niej. Po raz kolejny się skrzywiła, kiedy promienie słońca ją poraziły. Przysłoniła oczy dłonią, a zabawny wyraz jej kapryśnej twarzy, doprowadził blondyna do śmiechu.
- Jak widzisz, cała i zdrowa – odpowiedziała, celowo ignorując jego nabijanie się z jej osoby. Dawid przyjacielsko pogładził ją po głowie, z prawdziwie braterską troską spoglądając na jej wzburzoną minę. Wysunęła się gwałtownie spod jego głaskającej dłoni, a gdy Kubacki wykonywał ten sam dziwny ruch, udając że nadal czule wodził ręką po jej włosach, a w rzeczywistości machał nią tylko jak wariat  w powietrzu, wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Blondyn uśmiechnął się szeroko i zsuwając z daszka czapki przeciwsłoneczne okulary z niebieskim oprawkami, przesłaniającymi praktycznie pół twarzy, chwycił ją za nadgarstek, oferując krótki spacer przed rozpoczęciem zawodów.

*

Cieszyła się, że Kubackiemu udało się zmusić ją do tego krótkiego spaceru, bo stojąc tam samotnie dostawała już nerwicy. Była typem niepokornym, dlatego z tak wielkim trudem przychodziło jej wyczekiwanie na cokolwiek. Zwłaszcza kiedy pragnęła by to cokolwiek się jak najszybciej skończyło. Nie dało się ukryć, że do fascynacji czterema kółkami z kawałkiem pomalowanej blachy i kilkoma szybami było jej bardzo daleko. Nie pojmowała tej pochłaniającej do reszty pasji facetów. Co przyjemnego mogło być w denerwującym ryku silników i przykrym zapachu benzyny?
- Ty też jesteś taki samochodowym napaleńcem? – zapytała z ciekawości, gdy mijali kolejną limanowską polanę, wypełnioną po brzegi entuzjastycznie nastawionymi kibicami, którzy całymi rodzinami przybyli na to małe, lokalne święto. Znowu musiała wysoko zadzierać głowę, by przyjrzeć się blondynowi i po raz kolejny została pokarana przez słońce, aż poczuła lekkie pieczenie spojówek, momentalnie opuszczając wzrok w dół. Dawid musiał to zauważyć, bo prawie natychmiast zdjął z głowy swoją czapkę i wsunął jej na włosy. Był zdecydowanie większy, zwłaszcza w obwodzie swojej czaszki, dlatego zaczął się histerycznie śmiać, gdy daszek przesłonił jej praktycznie całą twarz, a czapka zabawnie zsunęła się na nos.
- Coś sponsor nie popisał się z tymi naszymi czapkami, nie pasują na wszystkich – powiedział, dławiąc się śmiechem i z lubością akcentując fakt, że czapki pochodziły z jej macierzystej firmy. Alicja zsunęła nakrycie i cisnęła nim prosto w klatkę blondyna, śląc przy okazji gniewne spojrzenie.
- Zawsze możesz zmienić sponsora – fuknęła z udawaną złością, a jej usta lekko wysunęły się do przodu.
- Już się tak nie gorączkuj, słońce – odparł, pobłażliwie gładząc swoją ogromną dłonią włosy Alicji, by po krótkiej chwili zmierzwić je długimi palcami.
- Czy was wszystkich uczą tego, w tych sportowo-skoczkowych szkołach, jak doprowadzić do szaleństwa Alicję Kozłowską?
Wzniosła oczy ku niebu, unosząc bezradnie ręce. Dawid nadal sprawiał wrażenie niewzruszonego, a w jego jasnych oczach tliły się dziwne iskierki radości, które działały na nią jeszcze bardziej deprymująco.
- Chodź nerwusiu, wracamy na wyścig – mruknął do niej przesłodzonym głosem, zwracając się jak do małego dziecka. Objął ją swoim silnym ramieniem, prowadząc w stronę miejsca, z którego nie tak dawno ją wyrwał.
- Co jest takiego fascynującego w tych samochodach?
- Nie wiem, osobiście wolę bardziej spokojny i bezpieczniejszy sposób na zabicie wolnego czasu – Ala spojrzała na niego pytająco, dlatego pospieszył z wyjaśnieniem. – Zapraszam cię kiedyś na spotkanie modelarzy, można się naprawdę wkręcić. Puszczamy sobie samolociki – dodał z radością, na co dziewczyna pokiwała z aprobatą głową, wierząc mu na słowo. Bo przecież nie było nic bardziej nudnego niż oczekiwanie na to jak kilka samochodów przejedzie ulicami miasta, po to by sprawdzić, kto był szybszy.

*

Alicja zerknęła niepewnie na niebo. Przejrzyście błękitne dotąd sklepienie zaczęło z każdą upływającą sekundą przybierać ciemny odcień granatu. Temperatura momentalnie obniżyła się, a lekki zefirek przybrał formę porywistego halnego wiatru. Nawet przytrzymywane czapką włosy Dawida zostały wprawione w ruch, wirując pod nakryciem w każdą możliwą stronę. Bywały nawet chwile, że musiał przytrzymywać ją dłonią, aby nie sfrunęła mu z głowy.
- Będzie chyba padać – stwierdziła błyskotliwie blondynka, potakująco kiwając głową, na co Dawid roześmiał się głośno.
- No co ty nie powiesz – odburknął przedrzeźniająco, spoglądając na sunące z zwrotną szybkością burzowe chmury. – Musimy przyspieszyć, jeśli mamy zdążyć przed deszczem.
Dziewczyna posłała w jego stronę krótkie spojrzenie i chwyciła jego wysuniętą rękę, próbując zrównać się z nim krokiem. Miał jednak zdecydowanie dłuższe nogi, a to umożliwiało mu szybszy chód. Ala w pewnym momencie zaczęła delikatnie truchtać, byle tylko nadążyć za chłopakiem. On był jednak tak skupiony na szybkim dotarciu do miejsca w okolicach mety wyścigu, że zupełnie nie zważał na fakt, iż jego towarzyszka z ledwością stawiała kolejne kroki, plącząc się o własne nogi.
- Jakbyś zwolnił, to sądzę, że nic wielkiego by się nie stało – rzuciła z rozbawieniem, dysząc głośno ze zmęczenia. Kubacki zerknął na nią kątem oka.
- Wybacz – mruknął przepraszająco, na co Ala odpowiedziała tylko krótkim, pełnym wdzięczności uśmiechem.
Nagle z nieba lunął, dosłownie, deszcz. Ogromne, ciężkie krople wody zaczęły opadać na ziemię, uderzając z wielką siłą nie tylko na drogę, ale przede wszystkim na tłumnie zgromadzonych wokoło ludzi. Alka poczuła mocniejszy uścisk dłoni chłopaka, który już nie zwracając na to, że odstawała od niego kondycyjnie, zaczął biec przed siebie. Nie mogła mieć mu tego za złe, bo jedyne czego pragnęła to jakiekolwiek schronienie. Biegła co tchu za nim, starając się nie wypuścić jego wilgotnej już ręki, która cały czas wyślizgiwała się z objęcia. Była kompletnie przemoczona, ale po chwili przestała nawet tym zawracać sobie głowę, skupiając uwagę wyłącznie na stawianiu w miarę stabilnych kroków, modląc się w duchu o to, by nie przewrócić się na śliskiej powierzchni. Ulica, którą biegli w kilka krótkich sekund przemieniła się w niemały potok, tym bardziej, że prowadziła pod górę.
Wbiegli pod pierwszy lepszy namiot, rozstawiony na niewielkiej polanie, spoglądając na siebie. Parsknęli śmiechem jednocześnie, podziwiając swoje przemoknięte sylwetki.
- Wyglądasz jak zmokła kura – ocenił rezolutnie Dawid, lustrując ją z góry na dół. Szturchnęła go z udawaną złością w ramię, wyciskając z mokrych włosów wodę. Związała je w kok na czubku głowy, pocierając dłońmi zroszoną deszczem twarz.
- Ty wcale nie lepiej – odgryzła się i oboje ponownie zaczęli się gromko śmiać. Nawet nie zauważyli, jak w ich stronę podążał Kuba, który z przerażoną miną zatrzymał się obok nich. Przez chwilę nie odezwał się nawet słowem, patrząc pozbawionym emocji wzrokiem na Alicję. Dziewczyna zbliżyła się do niego, układając dłoń na ramieniu.
- Kuba? Wszystko ok? – zapytała niepewnie, spoglądając ze strachem na Kubackiego, który tylko wzruszył lekko z bezradnością ramionami.
- Maciek miał wypadek. Wypadli z trasy. Zabierają go do szpitala. Muszę jechać po rodziców – mówił zdawkowymi zdaniami, a głos drżał mu nie tylko z zimna. Dziewczyna poczuła lekkie ukłucie w okolicach klatki piersiowej, nie wiedząc tak naprawdę, co powinna w tej chwili zrobić.

*

Alicja wyprostowała się, odgarniając z twarzy przyklejone do skóry kosmyki posklejanych włosów. Zaczesała je niedbale do tyłu i wyciągając nogi przed siebie, westchnęła głośno, opierając głowę o ścianę. Sterylny do granic możliwości zapach szpitala przywoływał w jej myślach najgorsze i najbardziej niechciane koszmary, a kolejne chwile spędzone na korytarzu nie poprawiały jej nastroju. Próbowała odrzucić przerażające obrazy, które pojawiały się przed jej oczami za każdym razem, gdy tylko przymykała opuchnięte z przemęczania powieki. Była jednak bezsilna wobec swoich słabości i kiedy tylko oczy zamknęły się, obrazy rozbitego samochodu przewijały się w jej głowie, a poruszony, gwarny tłum i wyjący sygnał ambulansu przyprawiał o ciarki na całym ciele.
Drgnęła, prawie natychmiast otwierając oczy. Poprawiła się na niewygodnym, plastikowym krzesełku i niepewnie rozejrzała się na boki, mając cichą nadzieję, że siedzący obok Dawid nie zauważył tego, co przed chwilą się wydarzyło. Blondyn wydawał się być jednak totalnie skupiony na obserwowaniu przeciwległej ściany, nie poświęcając Alicji na szczęście żadnej uwagi. Musiał jednak wyczuć jej wzrok, bo momentalnie na nią spojrzał, racząc delikatnym półuśmiechem.
- Poszukam jakiegoś automatu z kawą – mruknął cicho, poklepując ją przyjaźnie po kolanie. Ala kiwnęła zgodnie głową, odprowadzając go nieprzytomnym wzrokiem do pobliskiego rogu, za którym w ułamku sekundy zniknął. Westchnęła kolejny raz, wbijając puste spojrzenie w przemoczone trampki, pod którymi zdążyła wytworzyć się już spora kałuża. Odczuwała narastający chłód, spowodowany przemokniętym do ostatniej niteczki ubraniem, ale w tej chwili coś zupełnie innego było dla niej ważniejsze, niż przejmowanie się faktem, że było jej zimno. I jakby na zawołanie, drzwi jednej z sal otworzyły się i wyłoniły się z nich dwie pielęgniarki, ciągnące łóżko, na którym leżał nieprzytomnym Maciek. Blondynka gwałtownie podniosła się z krzesełka i robiąc kilka szybkich kroków, chciała jak najprędzej zobaczyć, w jakim stanie był młodszy Kot, ale gdy tylko tam podbiegła poczuła bolące szarpnięcie w okolicy lewego ramienia.
- Fankom i osobom postronnym wstęp wzbroniony – wyjaśniła oschle z wyższością w głosie jakaś kobieta, ale gdy Alicja wyrwała się spod jej, coraz mocniej wbijającej się w skórę, dłoni, ta nie zawahała się ani przez moment i gestem ręki wezwała ochroniarza, który odsunął blondynkę na bok.
- Chcę tylko się dowiedzieć, co z nim – odparła nieco podenerwowana, szarpiąc się z mężczyzną. Był jednak nieugięty i zdecydowanie silniejszy od niej.
- Mówiłam, że nie potrzeba nam tutaj rozwrzeszczanych fanek, w ogóle to nawet nie wiem jak się tutaj dostałaś – stwierdziła wściekle oddziałowa, rzucając dziewczynie oskarżycielskie i pełne niezadowolenia spojrzenie.
- Nie jestem fanką – syknęła przez zaciśnięte zęby, poprawiając zadartą koszulkę. Kobieta miała już odpowiedzieć coś z tym wypływającym z jej oczu jadem, ale w tej samej chwili za plecami blondynki pojawił się Kuba.
- Co tu się dzieje? – zapytał obojętnie, spoglądając to na Alicję, to na kobietę, która poprawiając upięty misternie kok, uniosła wysoko głowę i z dumą przemówiła:
- Jakaś pozbawiona wszelkiej empatii i rozumu fanka tutaj wtargnęła i nie chce opuścić szpitala.
- Ona jest ze mną – odburknął cicho starszy Kot i obejmując delikatnie dziewczynę, minął z nią zdziwiona kobietę, kierując się w stronę sali, na którą prawdopodobnie przewieźli jego brata. Ala w drodze podziękowała mu, ale widząc jego smutną minę nie chciała już nic więcej mówić. I tak miała wrażenie, że Kuba w ogóle jej nie słuchał, będąc pogrążonym we własnych rozmyślaniach.
Kiedy dotarli pod odpowiedni numer, Ala zatrzymała się w drzwiach, spoglądając na wnętrze sali, w którym znajdowali się już rodzice braci i jakaś dziewczyna, prawdopodobnie ta sama, która cała w skowronkach obskakiwała Maćka przed wyścigiem. Kuba dziwnie na nią popatrzył, gdy zastygła w bezruchu odmawiając wejścia do środka.
- Nie będę przeszkadzać, po prostu daj mi znać, jak się obudzi – wyjaśniła mu szybko, wycofując się o kilka kroków. Kuba kiwnął głową i wszedł do sali, obejmując od razu zapłakaną matkę, siedzącą przy łóżku młodszego syna. Alicja zdawała sobie sprawę z tego, że Maciek był w dobrych rękach, dlatego też odwracając się na pięcie, stanowczym krokiem udała się w kierunku wyjścia. Musiała tylko dać znać Dawidowi, żeby jej nie szukał.

*

Było już ciemno, zbliżała się noc, dlatego też licząc na to, że u Maćka nie będzie już żadnych gości, postanowiła wybrać się na chwilę do szpitala. Szybko przemknęła obok pokoju pielęgniarek, wbiegając na korytarz, na którym znajdowała się sala chłopaka. Po wiadomości od Kuby była już nieco spokojniejsza, bo wiedziała, że poza kilkoma siniakami i mocno rozciętym ramieniem udało mu się wyjść z tego nieszczęśliwego wypadku bez większego nadszarpnięcia zdrowia. Zwłaszcza, że sezon letni jawił się już na horyzoncie. Bardzo powoli pchnęła drzwi, zerkając niepewnie do środka. Dostrzegła śpiącego na łóżku chłopaka. Starając się nie narobić zbyt wielkiego hałasu, weszła do środka, podchodząc trochę bliżej. W nikłym świetle nocnej lampki dostrzegła poobijaną twarz i owinięte opatrunkiem przedramię. Oparła się o ramę łóżka, przez chwilę wpatrując się w blade oblicze czarnowłosego. Oddychał ciężko i nierówno, a jego sen był niespokojny, bo ciągle pomrukiwał coś pod nosem, kręcąc się na wszystkie strony.
- Przepraszam, ale kim pani jest? – usłyszała nagle za sobą kobiecy głos i aż drgnęła z przerażenia, odwracając się w kierunku drzwi. Dostrzegła w nich tę samą dziewczynę, która wcześniej z jego rodzicami czuwała przy nim.
- A pani kim jest? – odparła pytaniem na pytanie, czując dziwną, nieokreśloną złość, która wezbrała się w niej nagle. Nie miała najmniejszej ochoty tłumaczyć się nieznajomej.
- Julia, przyjaciółka Maćka – wyjaśniła z nutką dumy w głosie, obrzucając Alicję niemiłym spojrzeniem. Blondynka uniosła tylko lekko brwi w geście zdziwienia, kiedy dziewczyna ominęła ją i przysiadła się na łóżku, gładząc chłopaka po dłoni. – On potrzebuje teraz spokoju, musi wypoczywać – dodała, ale nawet nie raczyła spojrzeć na Kozłowską.
- Z tego co widzę to obecnie śpi, także nie sądzę, aby moja obecność jakoś go męczyła, ale rozumiem, mam sobie iść – rzekła z ironią, przyglądając się uważnie rudej. Ta kiwnęła z wyższością głową, wciąż nie racząc ją nawet jednym spojrzeniem. – Proszę mu tylko przekazać, jak się obudzi, że byłam.
- Oczywiście – odpowiedziała, a szyderczy uśmieszek przemknął przez jej rozpromienioną twarz. – Od kogo mam go pozdrowić? – zaszczebiotała, mrugając kilka razy powiekami. Ala zacisnęła mocniej palce na poręczy łóżka, mając ochotę odpowiedzieć jej niegrzecznie, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język.
- Alicja – syknęła z wściekłością i nie poświęcając już żadnej uwagi dziewczynie, wyszła na zewnątrz, zostawiając ją samą z Maćkiem.





**** 
Trzynastka, jak zwykle, okazała się pechowa. 
Nie znam się również na rajdach samochodowych, więc jeśli coś jest nie tak - sorry. 
Dziękuję za to, że jesteście. Nawet jedno słowo potrafi sprawić, że człowiek zyskuje nowe siły i ma ochotę na kontynuowanie tego. Dziękuję. Tym którzy są, a nie wypowiadają się również dziękuję.