To czego się tak obawiała, okazało się
być w rzeczywistości jeszcze bardziej trudne, niż mogła wcześniej przypuszczać.
Bolesne rozstanie. Maciek musiał wracać do kadry, na zawody, a ona ponownie
została sama. Choć tym razem sama w trochę inny sposób, bo miała na kogo
czekać. Kiedyś żyła z dnia na dzień, nie przejmując się tym, co mogłoby się
zdarzyć później, a teraz miała poczucie, że jednak powinna zatroszczyć się o
to, aby ten kolejny dzień nadszedł, bo gdzieś tam daleko, na drugim końcu
świata czekał na nią ktoś wyjątkowy. I mimo tego, że częściej miała ochotę go
udusić, to nie potrafiła już sobie wyobrazić egzystowania bez żadnej wiadomości
od niego, bez krótkiego ‘dzień dobry’ tuż przed porannym treningiem, czy
zmęczonego uśmiechu na video rozmowie po wyczerpujących zawodach. Tak,
przywiązała się do niego i musiała to wreszcie sama przed sobą przyznać.
Od kilku dni czuła się zdecydowanie
gorzej, ale nie potrafiła się przyznać przed Maćkiem do tego, bo zdawała sobie
sprawę, że gotów był zerwać się z kolejnych zawodów i do niej przyjechać, a
tego nie potrzebowała. Paweł doskonale znał jej sytuację, dlatego bez żadnego
wahania zgodził się na urlop, wręcz zmuszając ją do odpoczynku. Po kontrolnej
wizycie u lekarza, z której nie wynikło kompletnie nic nowego, oprócz tego, że
serce było jej potrzebne na już, wracała spacerkiem do mieszkania, po drodze z
szerokim uśmiechem na ustach pałaszując kopiastą porcję lodów o smaku
waniliowym, które ociekały gęstym sosem karmelowym.
- A bratowa to mnie nawet nie zauważyła!
Usłyszała nagle za sobą lekko zasmucony,
znajomy głos i aż drgnęła z przerażenia, odwracając się za siebie. W dość
nonszalancki sposób, oparty o jeden z samochodów stał Kuba, a gdy tylko na
niego spojrzała, jego ponure dotąd oblicze momentalnie się rozpromieniło. Jego dziwne
poczucie humoru nie zrobiło jednak na niej zbytniego wrażenia. Chłopak bez
słowa zbliżył się do niej i obejmując mocno w pasie, uniósł ją lekko i
zakręcił, powodując stłumiony pisk Alicji. Gdy tylko ją odstawił na ziemię i
pozwolił wrócić do świata żywych, blondynka rzuciła mu udawane, wściekłe
spojrzenie, bez pardonu trącając go ciężką siatką z zakupami.
- Co ty tu robisz? – zapytała, kiedy z
wyrzutem malującym się na mimo wszystko roześmianej twarzy zaczął masować sobie
obolałe ramię.
- Chyba miałaś odpoczywać, a nie nosić
wielkie toboły zakupów! – stwierdził hardo, wyrywając jej torbę z troskliwym
westchnięciem i kręceniem głową w geście niedowierzania w jej skrajną
nieodpowiedzialność.
- Mam umrzeć z głodu?
- Nie, wystarczyło zadzwonić.
- Jasne – parsknęła złośliwie, krzyżując
ręce na piersiach. – Biedna, chora Ala ma dzwonić do Kuby, na drugi koniec
Polski, żeby ten zrobił jej zakupy, bo nie może dźwigać kilograma ziemniaków –
dodała z wyraźną ironią w głosie, wznosząc teatralnie oczu ku górze.
- Tak – odparł całkiem poważnie, co
sprawiło, że Ala machnęła tylko na niego ręką, kierując się w stronę wejścia do
klatki. Miała już po dziurki w nosie tej Kociej nadopiekuńczości, bo przecież
dotąd radziła sobie doskonale bez nich, więc całkowicie nie rozumiała, dlaczego
tak uparcie Maciek zabiegał o to, aby Kuba podczas jego nieobecności czasami ją
pilnował i sprawdzał, czy wszystko było w porządku. Zatrzymała się w drzwiach i
zerknęła na starszego z braci.
- Wchodzisz? Wychodzisz? Masz jakąś
konkretną sprawę, która ściągnęła cię tutaj aż z Zakopanego?
- Porywam cię – mruknął już zdecydowanie
bardziej rozweselony i jego ciemne brwi uniosły się tajemniczo. Zmrużył lekko
oczy, posyłając jej krótki, acz zadziorny uśmieszek. Alka obserwowała go dość
uważnie, ale nie była w stanie odgadnąć, co tak naprawdę miał dla niej
przygotowane i czego miała się po nim w tamtej chwili spodziewać.
*
Nie rozumiała tej całej aury
tajemniczości i sekretu, które serwował jej Kuba, ale był tym wszystkim tak
podekscytowany, że nie chcąc burzyć jego idealnego świata, zgodziła się przewiązać
oczy przepaską, tuż przed docelowym punktem w ich niedługiej przejażdżce. Całą
drogę nie bąknął nawet półsłowem na temat tego, gdzie ją zabierał, a po setnym
z kolei pytaniu na ten temat Alicja dała za wygraną i przestała go męczyć. Zazwyczaj
nie zapędzała się w te tereny Wrocławia, dlatego tym bardziej miała utrudnione
zadanie w rozwikłaniu tej zagadki, którą dodatkowo pod koniec utrudniały
przesłonięte oczy.
- Chodź! – zarządził wartko Kot,
pomagając jej wysiąść z samochodu. Kurczowo chwyciła jego dłoń, co chwilę potykając
się o coś. Nie była przyzwyczajona do niewidzenia, dlatego całą uwagę musiała
skupić na pozostałych zmysłach. Już przy otwarciu przez Kubę drzwi auta doszedł
ją charakterystyczny warkot silników i ten dość dziwnie przyjemny zapach
benzyny. Tak, lubiła zapach benzyny.
- Kubańku – użyła celowo tak wymyślnego
zdrobnienia, żeby zagrać na jego nerwach. – Gdzie my jesteśmy?
- Jeszcze chwilka – odparł równie tajemniczo,
jak na początku ich spotkania, a ona wyczuła, że musiał się zaśmiać, bo lekko
drgnął i ton jego głosu zmienił się. Wbiła mocniej palce w jego ramię, nieco
podenerwowana podążając tuż obok niego. Musieli przechodzić pod jakimś niedużym
tunelem, bo wcześniejsze odgłosy na moment zostały stłumione przez betonowe
ściany. Ala robiła się coraz bardziej niecierpliwa, wzdychając ostentacyjnie.
- Już?
- Już – odpowiedział z dumą,
podniesionym głosem przedzierając się przez ponowny uciążliwy szum pracujących
maszyn i piski opon. Zsunął jej z oczu przepaskę i nim wzrok na nowo dostosował
się do świetlnych warunków, udało jej się dostrzec zarys postaci stojącej
nieopodal, przy czerwonym samochodzie. Uśmiechnięty Maciek poderwał się z maski
i z wsuniętymi do kieszeni dłońmi zaczął powoli kierować się w stronę
zaskoczonej dziewczyny. Przyglądała mu się z
uwagą, nie potrafiąc nawet wydusić z siebie jednego słowa. Kompletnie
nie spodziewała się, że właśnie jego miała tutaj zobaczyć. W jej wyobrażeniach
na temat niespodzianki Kuby nawet przez krótkim moment nie przemknął młodszy z
Kotów, który z tego, co było jej wiadome miał być nadal na zgrupowaniu kadry i
powinien przygotowywać się do kolejnych zawodów. Był już coraz bliżej, a ona odnosiła
wrażenie, jakby szaleńczo bijące serce miało zaraz wyskoczyć z klatki. I gdy
tylko znalazła się w jego silnych ramionach, poczuła niesamowitą ulgę. Z
nieskrywaną ufnością i całkowitym zawierzeniem wtuliła się w niego, wyczuwając
tak dobrze znaną jej mieszankę perfum. Przymknęła oczy, gdy z niezwykłą
czułością i delikatnością jego dłonie zaczęły sunąć wzdłuż jej pleców, niosąc
ze sobą falę rozlewającego się po całym ciele ciepła i tego przyjemnego ucisku
w okolicach brzucha.
- Chyba troszkę tęskniłem – wyszeptał cicho
tuż nad uchem, a Ala poczuła podmuch jego oddechu, który lekko poruszył włosy i
owiał skórę szyi, przyprawiając o gęsią skórkę. Jego wargi złożyły krótki
pocałunek na rozmierzwionych przez wiatr jasnych lokach. Zacisnęła mocniej
palce na materiale pomiętej już koszulki.
- Ja chyba troszkę też – odburknęła z
przekąsem, delikatnie odchylając się od niego i zadzierając głowę, po to by na
niego spojrzeć. Chwilę, która dla nich była jak cała wieczność, wpatrywali się
w siebie bez słowa, a roziskrzone spojrzenia uważnie analizowały każdy
najmniejszy skrawek ich twarzy. Maciek pochylił się nieznacznie w jej stronę
tak, że ich czoła zetknęły się razem. Wciąż jednak jego wzrok nieoderwalnie
lustrował jej oblicze, zupełnie jakby się bał, iż ta krucha postać szczelnie
zamknięta w jego uścisku mogłaby nagle zniknąć.
- OK, OK! – Kuba przerwał tę krótką
chwilę intymności, stając między nimi i z trudem odsuwając ich od siebie. – Nie
taki był cel tego spotkania! – dodał z pełną powagą, spoglądając uważnie to na
Maćka, to na Alę, jednak oni zdawali się go w ogóle nie zauważać, wciąż
pozostając skupieni wyłącznie na sobie. Starszy z braci zorientował się szybko,
że był całkowicie ignorowany, dlatego westchnął tylko przeciągle, z powrotem
zbliżając ich do siebie.
- A właściwie to po co tu jesteśmy? –
zapytała Ala, po raz kolejny tonąc w troskliwym objęciu Maćka.
- Tam o – zaczął Kuba, wskazując jej
samochód, który stał po drugiej toru wyścigowego, z czego dopiero teraz zdała
sobie sprawę blondynka, wcześniej koncentrując całą swoją uwagę na brunecie. –
Stoi twoja nowa bryka – zwrócił się do niej z tym charakterystycznym dla siebie
uśmiechem, który wypełniał całą jego twarz. Alka posłała mu krótkie pytające
spojrzenie, unosząc wzrok również na swojego chłopaka, który tylko obojętnie
wzruszył ramionami, uśmiechając się prawie identycznie, jak przed chwilą zrobił
to jego brat.
- Dziś ty nam pokażesz swoje rajdowe
umiejętności – wyjaśnił w końcu, gdy Alicja ponownie rzuciła w ich stronę grad
piorunujących spojrzeń. Na te słowa zamarła jednak w bezruchu z wzrokiem wbitym
w niewielkie, czerwone autko, które swoim wyglądem przypominało małego
szczeniaka, a wystająca z tyłu antena imitowała merdający, psi ogon.
- Bardzo zabawne – odezwała się,
wracając myślami z powrotem na ziemię. Krzywo spojrzała na młodszego Kota,
licząc na to, że obaj naprawdę sobie z niej żartowali, ale Maciek pokręcił
tylko bezradnie głową, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. Kierowca był z niej,
delikatnie mówiąc, marny, dlatego też przedstawiona przez chłopców wizja
przerażała ją całkowicie.
*
Siedziała po stronie kierowcy, drżącymi
ze strachu i nerwów dłońmi obejmując kierownicę. Wyprostowała się do granic
możliwości, przysuwając się jeszcze bliżej przedniej szyby, a nosem opierając się
prawie o szklaną powierzchnię.
- Będziesz tego żałował – wyspała nerwowo,
czując jak ręce zaczynały jej się pocić. Nie spojrzała jednak nawet przez
ułamek sekundy na Maćka, który zajmował miejsce pasażera, mając niezły ubaw.
- Przekręcaj kluczyk, sprzęgło, bieg,
gaz i jedziemy! – poinstruował ją szybko, jakby to była najprostsza rzecz na
świecie. Kątem oka zerknęła na niego, czując niezwykle intensywne ciepło na
policzkach. Z coraz mocniej bijącym sercem, sięgnęła dłonią w kierunku stacyjki
i jak przykazał Maciek, przekręciła kluczyk, a cichy warkot silnika rozległ się
w jej uszach. Wypuściła nagromadzone powietrze, momentalnie układając dłoń na
kierownicy. Rozbieganym wzrokiem wpatrywała się w przestrzeń przed sobą, mając
cichą nadzieję, że to wszystko zaraz się skończy.
- Polecam zapiąć pasy – poradziła mu
cicho, a on tylko parsknął śmiechem, przeglądając coś w swoim telefonie.
- Sprzęgło, jedynka i ruszasz –
stwierdził, jakby zupełnie jej wcześniejsze słowa do niego nie dotarły. Alka
westchnęła i wyczekująco na niego spojrzała. Musiał się zorientować, bo odłożył
telefon i również zerknął w jej stronę, mrużąc lekko oczy. – O co chodzi? –
zapytał wciąż nieświadomy tego, co go czekało, a dziewczyna skierowała tylko
litościwy wzrok na skrzynię biegów, mając nadzieję, że będzie na tyle domyślny,
iż pomoże jej się z tym uporać. – Ja mam zmienić bieg? Żartujesz? – Alicja
momentalnie pokręciła głową, spoglądając na niego oczami pełnymi błagania.
Kiedy jej uległ, zaczęła lekko podskakiwać na siedzeniu z radości.
- Jestem gotowa!
Odgarnęła za siebie włosy, wcisnęła
sprzęgło, Maciek wbił odpowiedni bieg i kiedy już się jej wydawało, że samochód
bardzo płynnie zaczął jechać do przodu, w tej samej chwili za wolno wcisnęła
pedał gazu i pojazdem aż zakołysało. Chłopak w ostatniej chwili, tylko dzięki
swojemu niesamowitemu refleksowi, uniknął zderzenia z szybą. Bez słowa, za to z
malującym się przerażeniem na twarzy, poprawił się w fotelu i zapiął pas.
- Dobra, jeszcze raz – mruknął, ale w
jego głosie nie było już słychać tej ogromnej pewności siebie, którą jeszcze
przed chwilą prezentował. Alicja ponownie odpaliła auto, wykonała ponownie te
same czynności, ale efekt był równie marny. Kot odetchnął głęboko, kolejny raz
tłumacząc jej całą procedurę od samego początku. Gdy zapytał, czy wszystko
zrozumiała, kiwnęła tylko głową, skupiając się maksymalnie na swoim zadaniu.
- Pełna koncentracja – sama się mobilizowała,
bo tak naprawdę chciała się w końcu nauczyć jeździć. Miała tylko problem z
koordynacją ruchową i połączeniem wszystkich tych elementów w jedną całość, aby
stały się one tak proste, jak przy tłumaczeniach Maćka.
- Ruszamy! - zarządził stanowczo, choć jego
mina mówiła zupełnie coś innego. Z tego radosnego oblicza, które zdobiło jego
twarz zaraz po zajęciu miejsca pasażera, nic już nie zostało. Był chyba na
skraju załamania. Alicja ponownie spróbowała, wykonując każdą czynność zgodnie
z jego wskazówkami i kiedy samochód zaczął powoli jechać przed siebie i
nabierał coraz większej prędkości, dziewczyna wpadła w panikę. Nie wiedziała,
co powinna dalej robić, dlatego z głośnym piskiem zamknęła oczy i puściła
kierownicę.
- ALKA! – Maciek próbował przebić się
przez jej krzyk i zapanować jakoś nad sytuacją, ale ona zdawała się w ogóle nie
reagować. – WCIŚNIJ SPRZĘGŁO! HAMULEC! COKOLWIEK! ALKA! OTWÓRZ OCZY!
Po kilku nieudanych próbach, udało jej
się stopą odnaleźć odpowiedni pedał, a samochód znowu wykonał ten dziwny, nieco
wstrząsający ruch. Zakołysali się oboje, a kiedy warkot ustał, a Alicja była w
stanie otworzyć już oczy, podniosła niepewnie głowę do góry, z przerażeniem
wpatrując się w obraz za szybą. Kiedy wszystkie jej życiowe reakcje zaczęły
wracać do normy, zerknęła w kierunku Maćka, który nerwowo próbował wyswobodzić
się z pasów, a kiedy tylko mu się to udało, wysiadł czym prędzej z auta,
trzaskając mocno drzwiami. Blondynka aż podskoczyła z przerażenia, podążając
wzrokiem za wściekłym chłopakiem.
- No wariatka, totalna wariatka – dało się
słyszeć jego podenerwowany głos, kiedy tłumaczył Kubie co się stało, żywo przy
tym gestykulując, a Ala oparła tylko bezradnie czoło o kierownicę, oddychając
głęboko. Była beznadziejnym kierowcą.
*
Z zadumaną miną wpatrywała się w
szalejących na bocznym torze adeptów wyścigów rajdowych, którzy szkolili swoje
umiejętności pod okiem instruktorów. Jednym z nich był Kuba, który według jej
opinii całkiem dobrze sobie radził, choć jej zdanie w tej kwestii znaczyło
naprawdę niewiele.
- Przepraszam.
Podnosiła głowę, słysząc nad sobą
skruszony głos Maćka. Wpatrywała się w niego przez krótką chwilę, opuszczając w
końcu bezradnie głowę. Poczuła jak przysiadł się do niej, ramieniem obejmując
ją mocno.
- Jestem beznadziejna – stwierdziła cicho,
opierając głowę na kolanach. Maciek zaśmiał się, choć próbował zapanować nad
tym, by nie pogarszać jej stanu.
- Nieeee – zaprzeczył szybko, co
sprawiło, że spojrzała na niego zaskoczona. – Jesteś beznadziejnie
beznadziejna. Jeszcze w życiu nie widziałem kogoś tak ograniczonego na wszelką
wiedzę dotyczącą prowadzenia samochodu!
- Dzięki!
Alicja wybuchła gromkim śmiechem, bo
doskonale zdawała sobie sprawę z własnych umiejętności, a raczej ich braku. On
tylko przyciągnął ją do siebie, narzucając swoją bluzę na jej ramiona, kiedy
poczuł jak przy kolejnym podmuchu wiatru zadrżała. Potarł dłonią jej rękę,
otulając ją mocno. Nachylił się lekko w kierunku ucha i ułożył brodę przy
wgłębieniu między szyją a barkiem, całując delikatnie włosy. Musiała przymknąć
oczy.
- Jak bardzo źle jest? – spytał z
wyraźnym smutkiem w głosie, delikatnie zaczesując jej włosy do tyłu. Dziewczyna
momentalnie spojrzała na niego, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Wpatrywała się w
niego z uwagą, nie spodziewając się takiego pytania. Gdy kolejny raz przesunął
lekko drżącym kciukiem po jej policzku, westchnęła ciężko, opuszczając
zawstydzony wzrok. – Chyba nie sądziłaś, że uda ci się to przede mną ukryć.
- Chyba troszkę liczyłam – wydukała pod
nosem, unikając konfrontacji na spojrzenia. Maciek jednak nie dał za wygraną i
unosząc subtelnie jej podbródek, zmusił, aby na niego choćby na chwilę
zerknęła.
- Po pierwsze, to marna z ciebie
aktorka, po drugie konicznie chcę wiedzieć o każdej nawet najmniejszej zmianie
twojego zdrowia, humoru, nastroju, czegokolwiek. Nie chcę się dowiadywać od
Hanki, że źle się czujesz…
Najwyraźniej chciał jeszcze coś dodać,
ale szybko ugryzł się w język, zdając sobie sprawę, że właśnie wsypał jej
przyjaciółkę. Alka zmrużyła złowieszczo powieki, a jedna z brwi niebezpiecznie
uniosła się ku górze.
- Przysięgam, że ją zabiję! – mruknęła z
nad wyraz wymuszonym, szyderczym uśmieszkiem, w głowie układając już cały plan zagłady
rudej. Brunet zaśmiał się, widząc jej zaciętą i pełną wściekłości minę.
Pogładził dłonią jej włosy, głaszcząc troskliwie zaczerwieniony policzek.
- Ona tylko się o ciebie martwi, tak jak
i ja, kiedy mi nie mówisz wszystkiego. Od teraz pełna szczerość, ok? –
zaproponował, na co ona skinęła tylko od niechcenia głową, posyłając prawie
niezauważalny uśmiech. Maciek objął ją rękami, tuląc do siebie jak małe
dziecko, które potrzebowało trochę czułości. Gdy jego dłonie zaczęły czule
sunąć po całym jej ciele, przysunęła się nieco bliżej, układając głowę na jego
ramieniu. Było jej tak przyjemnie, że jedyne czego w tamtym momencie pragnęła,
to zatrzymanie tej chwili na wieczność.
- A właściwie to skąd pomysł na to
wszystko? – zapytała po jakimś czasie, zadzierając lekko głowę. Dostrzegła to
zawahanie w jego oczach, gdy przygryzał wargę, ale skoro wymusił na niej
szczerość, to i on sam musiał dotrzymać warunków własnej umowy. Sięgnął dłonią
do kieszeni spodni i wyjął złożoną, lekko pomiętą kartkę papieru. Alka poczuła
nieprzyjemny ucisk, gdy tylko zobaczyła nieco pożółkły i z jednej strony
nadpalony fragment arkusza. Jej oczy momentalnie otworzyły się szerzej, osądzająco
spoglądając na Kota. Gdy rozłożył wyrwaną na szybko kilka lat temu stronę z
zeszytu, dreszcz ponownie przebiegł po całym jej ciele. Na samej górze napisany
był ozdobną czcionką jeden wyraz ZDĄŻYĆ,
a jedynym niewykreślonym punktem z całej listy naiwnych marzeń była właśnie
nauka jazdy samochodem.
- Ala? – zaczął trochę niepewnie,
dotykając jej dłoni. Ona tylko popatrzyła na niego bez słowa, nie wiedząc jak się
zachować. Przeczuwała, że zamieszana była w to także Hanka, bo inaczej ta
kartka nigdy nie dostałaby się w ręce Maćka. Nie była zła, nie była smutna, po prostu
nie wiedziała, co robić, gdy skurcz żołądka dał po raz kolejny o siebie znać.
Znowu spojrzała na bruneta, nie będąc przygotowaną na kolejne odkrycie swoich
największych pragnień przed nim.
- Dziękuję.
****
Po pierwsze. Po czasie melodramatu musiałam wprowadzić tutaj nieco komedii, wiec wybaczcie ten rozdział. I wcale nie jest pisany z własnego doświadczenia, wcale, a wcale ... : )
Po drugie. WOW! Zdawałam sobie sprawę, że poza osobami komentującymi jest parę duszyczek, które tutaj zaglądają i nie dają o siebie znać, ale ... ale liczba osób, która wzięła udział w ankiecie (już nawet nie wspominam o jej wynikach, bo się popłaczę!) mnie poraziła! Dosłownie. Jestem tak wstrząśnięta i podekscytowana, że zwykłe słowa nie są w stanie tego w pełni wyrazić.