środa, 31 lipca 2013
wtorek, 2 lipca 2013
goodbye.
Nadszedł ten moment, kiedy definitywnie kończę z historią Alicji i Maćka. To ten czas, gdy z podniesioną głową mogę sobie powiedzieć, że wyszło tak jak chciałam.
A nawet więcej.
Na samym początku nie wierzyłam w powodzenie tego projektu, jednak chciałam spróbować, jak to jest pisać o naszym Kocie. I wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Coś co przekroczyło granice mojej wyobraźni.
Wy.
Nie zasłużyłam na to, co od Was otrzymałam. Każde słowo, każde wejście - och, tego nawet słowami nie da się opisać, bo to coś nadzwyczajnego.
Stać mnie tylko na jedno wielkie DZIĘKUJĘ. Wszystkim razem i każdemu z osobna. Jesteście wielcy.
Dlatego też ...
*weeeeeeerble*
... mam dla Was małą niespodziankę. W ramach podzięki. Może trochę wcześniej, może nie, ale chyba nie potrafiłam się powstrzymać. Mam nadzieję, że i nową historię przyjmiecie chociaż w połowie tak dobrze, jak A&M.
Nie pozostaje mi nic innego jak pomachać na do widzenia Alicji i Maciejowi oraz życzyć im cudownego, długiego życia.
Żegnajcie. Ja idę dalej.
niedziela, 30 czerwca 2013
Koniec
- Panie doktorze, panie doktorze!
- Siostro!
- Coś się dzieje, szybko, szybko!
- Panie doktorze, Alicja, panie
doktorze! Proszę coś zrobić!
- Proszę się odsunąć, proszę wszystkich
wyprowadzić. Ale już!
Strzępy uniesionych i podenerwowanych
głosów, wymieszane z szuraniem taboretu i stłumionymi, pośpiesznie stawianymi
krokami, docierały powoli do jej świadomości, odbijając się potężnym echem w
głowie. Wszystko było jednak na tyle niewyraźne i rozmazane, iż nie była w
stanie rozróżnić do kogo owe głosy należały. Chciała otworzyć oczy, ale powieki
okazały się być zbyt ciężkie i nieposłuszne jej woli, że po kilku nieudanych
próbach musiała zrezygnować. Znajdowała się w stanie totalnego odrętwienie i
gdyby nie gigantyczny ból w klatce piersiowej oraz uciążliwe pieczenie w
gardle, mogłaby przypuszczać, że umarła.
- Pani Alicjo, pani Alicjo – odezwał się
lekko zachrypnięty, męski głos i czyjaś delikatna dłoń dotknęła jej policzka.
Poczuła przejmujące ciepło, próbując dać w jakiś sposób znać, że dokładnie ich
słyszała, ale nie była w stanie wykonać żadnego ruchu. Dopiero kolejna
wycieńczająca organizm próba zakończyła się powodzeniem. Otworzyła oczy, ale
gdy tylko oślepiające światło dotarło do jej źrenic gwałtownie zacisnęła
powieki, wyczuwając uciążliwie piekący ból.
- Pani Alu, proszę otworzyć oczy.
Tym razem dużo przyjemniejszy kobiecy
głos dobiegł jej uszu i po raz kolejny delikatna dłoń przejechała po jej
twarzy.
- Piiiić – wychrypiała resztką sił, a po
chwili nasączona wodą gaza znalazła się tuż przy jej spragnionych ustach.
*
Bardzo powoli odważyła się na otwarcie
oczu. Powieki wciąż prawie momentalnie opadały, ale nie czuła już przynajmniej
tego paraliżującego bólu przy kontakcie z dziennym światłem. Niepewnie
rozejrzała się po sterylnie białej sali, dopiero po chwili orientując się, że
coś ciężkiego spoczywało na jej odrętwiałej dłoni. Niespiesznie zerknęła w bok,
a jej nieprzytomny wzrok zatrzymał się na rozrzuconych po szpitalnej kołdrze
rudych włosach.
- Hanka – mruknęła prawie niedosłyszalnie,
momentalnie krzywiąc się przy kolejnej fali bólu, która ponownie podrażniła jej
gardło. Z trudem udało jej się poruszyć palcami, a wtedy głowa przyjaciółki
leniwie uniosła się do góry, a końcówki długich włosów delikatnie połaskotały
jej przedramię. Gdy spostrzegła pełne zaskoczenia i lekkiego przerażenia
oblicze dziewczyny, wysiliła się na krótki uśmiech. Zielone oczy otworzyły się
tak szeroko, że Alicja przez chwilę miała wrażenie, iż było z nią coś nie tak.
Ale Hanka pokręciła tylko głową i przecierając twarzy dłońmi, odetchnęła z
wyraźną ulgą.
- W końcu, wariatko jedna! – pisnęła
radośnie, przytulając się do niej momentalnie. Gdy tylko opanowała emocje i
ponownie zajęła miejsce na stołku obok jej łóżka, poprawiła zadartą koszulkę i
z lekko przygłupim uśmiechem wpatrywała się w wciąż niczego nieświadomą Alę. –
Już myślałam, że zabawiasz się w śpiącą królewnę! – dodała z typowym dla siebie
udawanym sarkazmem, po to by po chwili ponownie zapiszczeć z radości, jak małe
dziecko, które właśnie otrzymywało wymarzoną zabawkę. Blondynka posłała jej
pytające spojrzenie, nie rozumiejąc chyba do końca reakcji przyjaciółki.
- Niewiele pamiętam – odparła niepewnie,
uważnie lustrując twarzy rudej. Ta tylko wzniosła teatralnie oczy ku górze,
przewracając nimi ostentacyjnie i opuszczając bezradnie ręce wzdłuż tułowia.
- Się w ogóle nie dziwię! – oświadczyła
gwałtownie, wzdychając głęboko. – Jak zemdlałaś mi na tym lotnisku i
przywaliłaś tą pustą łepetyną w ziemię, to już myślałam, że po tobie! –
wyjaśniła, gestykulując wciąż żywo. Ala zamrugała tylko, mając wrażenie, że
właśnie się przesłyszała.
- Co zrobiłam? – zapytała dla pewności,
nie spuszczając wzroku z przyjaciółki.
- Serio tego nie pamiętasz? – Hanka
wyraźnie była zdziwiona, ale machnęła tylko ręką w geście totalnego poddania
się. – Miałyśmy wracać z Krakowa do Wrocławia, no ale coś ci się tam w tej
główce poprzestawiało, padłaś jak długa, przywaliłaś w jakiś kant, krew się
polała i gdyby nie pomoc tego chłopaka i szybki przyjazd karetki, to nie wiem,
co by z ciebie zostało. Później cały tydzień nie budziłaś się ze śpiączki, a ja
już miałam czarne myśli!
Rudowłosa zachowywała się tak, jakby
właśnie opowiadała jakiś dobry film sensacyjny, a nie mrożącą krew w żyłach
historię o Alce, która jak wynikało z tego, co właśnie mówiła, była bliska
śmierci. Ona jednak nic nie mogła sobie przypomnieć z dnia tego nieszczęsnego
wypadku.
- Mam w głowie tylko jakieś dziwne sny,
którym daleko do tego, co mi właśnie opowiadasz. W zasadzie to nie wiem, czy to
sny, czy może rzeczywiście coś takiego miało miejsce. Mam totalny mętlik –
odparła po chwili słabym głosem, pocierając dłonią czoło. Kiedy lekko zmrużyła oczy, próbując
przypomnieć sobie te wszystkie wspomnienia, poczuła dziwny, kłujący ból głowy.
– Jakiś chłopak, narty, samochód, serce.
- Wstrzymaj się! – zaśmiała się głośniej
Hanka, unosząc rękę. – Musiałaś naprawdę mocno uderzyć się w tę głowę, skoro
tak cię wyobraźnia nawet w snach ponosiła. Albo może to efekt leków, które ci
aplikowali, miałaś po prostu odlot.
- Ale to dziwne… - Alicja zamyśliła się,
ignorując kompletnie głupie docinki przyjaciółki. - Bo mam wrażenie, jakby to
wszystko się naprawdę wydarzyło, pamiętam takie szczegóły, których w snach
zwykle nie ma. I jest ich tak dużo, głos, zapach, dotyk – stwierdziła z cichym
westchnieniem, wciąż uważnie spoglądając na rudą, jakby szukała jakiegoś
potwierdzenie, iż nie oszalała całkowicie.
- Podobno jak się mówi do pacjenta w
śpiączce, to on po przebudzeniu wszystko pamięta. Może ty po prostu tworzyłaś
sobie własne obrazy z tego, co się do ciebie mówiło – powiedziała nieco
obojętnym tonem Hanka, wzruszając tylko ramionami. Alicja rzuciła jej
podejrzliwe spojrzenie, siląc się na nieznaczny, szelmowski uśmiech.
- Chcesz mi powiedzieć, że cały ten
tydzień opowiadałaś mi jakieś niestworzone bajki?
- Ja nie – odpowiedziała z powagą.
*
Tuż obok jej łóżka, na niewielkim
szpitalnym stołku siedział chłopak, na oko dwudziestoparolatek. Nie potrafiła
uwierzyć, że teoretycznie obcy człowiek, którego pierwszy raz ujrzała na oczy,
mógł jednocześnie być tak dziwnie bliski i znajomy; jakby znała go od dawna i
przeżyła z nim wiele wspólnych dni. Wiedziała jak miał na imię jeszcze zanim zdążył się przedstawić, kojarzyła fakty z jego sportowej kariery, umiała nawet wymienić kilkoro jego znajomych, o których również opowiadał jej przez miniony tydzień. I sama była przerażona tym faktem.
Ton jego głosu przywoływał
najprzyjemniejsze uczucia, z którymi dotąd nie miała do czynienia, a
przenikliwe, brązowe spojrzenie wywoływało prawdziwą rewolucję emocji w jej
sercu. Gdy całkiem przypadkowo jego szczupłe, długie palce dotknęły jej dłoni,
zadrżała, a jej wnętrze wypełniło błogie uczucie szczęścia, którego nie
potrafiła w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć. Ten jeden dotyk, choć tak
krótki i przelotny, był także ogromną częścią jej wspomnień z ostatnich dni.
Niesamowitym był również fakt, że jego
obraz, który zbudowała sobie we własnej wyobraźni niewiele różnił się od
rzeczywistości. Może jego włosy były nieco krótsze, oczy bardziej błyszczące, a
ich barwa trochę ciemniejsza. Z trudem przychodziło jej jednak spojrzenie na
niego, momentalnie zaczynała odczuwać pewnego rodzaju zawstydzenie, a policzki
od samego początku, gdy tylko się pojawił, płonęły żarem. On nadal opowiadał o
tym z jakim przerażeniem zmagał się, kiedy zemdlała na lotnisku, rozbijając
głowę, jak każdego dnia przychodził do szpitala, aby sprawdzić czy jej stan
uległ poprawie, jak zmieniając Hankę na czuwaniu, przesiadywał obok niej całymi
nocami, przez zalecenie lekarza opowiadając jej jakieś przypadkowe historie ze
swojego życia. I tak naprawdę sam nie był w stanie wyjaśnić powodu, dla którego
to robił. Po prostu czuł gdzieś głęboko w podświadomości, że musiał.
A ona to wszystko pamiętała.
Nerwowo zagryzając wargę, zebrała w
sobie na tyle odwagi, by na niego spojrzeć. Kiedy ich roziskrzone spojrzenia
skrzyżowały się, chłopak momentalnie posłał przyjazny uśmiech, przeczesując
palcami włosy. Alicja zacisnęła mocniej dłonie na pościeli i wzięła głęboki
oddech, rozbieganym wzrokiem analizując każdy fragment jego rozpromienionej
twarzy.
- Miałbyś ochotę na kawę, kiedy tylko
wypuszczą mi z tego okropnego miejsca? – zapytała z taką szybkością, iż
początkowo, kiedy tylko wpatrywał się w nią bez słowa przez dłuższą chwilę,
miała wrażenie, że nie zrozumiał ani słowa, z tego co powiedziała. Jednak gdy
tylko kąciki jego wąskich ust uniosły się wyżej, a oczy rozbłysły delikatnym
blaskiem, ona już wszystko wiedziała.
Uśmiechnęła się.
Bo
to historia, która dopiero miała się wydarzyć.
Krótki
sen, który właśnie zaczynał się spełniać.
KONIEC,
który
stał się najprawdziwszym początkiem.
wtorek, 25 czerwca 2013
20. Ale jeśli nie powiem ci teraz, mogę nigdy więcej nie dostać tej szansy.
Po nie do końca udanym inauguracyjnym konkursie
drużynowym w nowym sez onie zimowym, gdzie cała drużyna z Maćkiem na czele
zaliczyła prawdziwie bolesny falstart, nadeszła słoneczna, choć bardzo chłodna listopadowa
niedziela, a wraz z nią pierwsze zawody indywidualne. Atmosfera po poprzednim
dniu nie była najlepsza, nikt do nikogo się niepotrzebnie nie odzywał, wszyscy
chodzili z opuszczonymi głowami, unikając się wzajemnie jak ognia. Nawet skory
zwykle do żartów Piotrek zaszył się w jakimś kącie, próbując skupić na
czekającym ich nowym wzywaniu. Alicja starała się schodzić z drogi nabuzowanemu
negatywnymi emocjami Maćkowi, nie chcąc pogarszać jego stanu. Zauważyła, że
chłopak starał się maksymalnie tłumić wszelkie złe uczucia, ale aktorem był
marnym. Nie pomogły zapewnienia, że to był sam początek, że miało być lepiej z
każdym kolejnym konkursem, bo młodszy Kot i tak wiedział swoje. Całą porażkę
wziął na siebie.
Pierwsza seria niedzielnego konkursu okazała
się być niezwykle wyrównana, a różnice między zawodnikami na czołowych
miejscach oscylowały w granicy trzech punktów, dlatego walka o zwycięstwo
zapowiadała się fascynująco, tym bardziej, że w pierwszej dziesiątce znajdował
się Kamil i Maciek.
- Coś ty tam w nocy zaserwowała naszemu
Skarbowi, że tak dobrze mu dziś idzie? – zapytał nagle Alę Stefan, który
właśnie pojawił się obok dziewczyny, trącając ją delikatnie łokciem w bok.
Blondynka z uniesioną brwią spojrzała na niego litościwie, kręcąc głową z
uśmiechem. Nachyliła się jednak do niego, szepcząc konspiracyjnie.
- Tajemnica – mruknęła, puszczając do niego
oczko, co wywołało szczery wybuch śmiechu skoczka.
- No weź coś zdradź, może i nam ten
sposób pomoże – dołączył się do Huli Dawid, zatrzymując się obok Kozłowskiej i
w podobnej pozie oparł się o metalowe barierki, odgradzające widownię od
zeskoku skoczni.
- Ale to są same nielegalne
przedsięwzięcia – odparła z pełną powagą, spoglądając uważnie na blondyna. Ten wzniósł
tylko swoje niebieskie oczu ku górze, przewracając nimi ostentacyjnie z
głębokim westchnięciem. Poklepała go przyjaźnie po ramieniu, skupiając ponownie
swoją uwagę na kolejnych zawodnikach, a im bliżej było skoku Maćka, tym
bardziej zaczynała się denerwować. Zaczęła niespokojnie pocierać zmarznięte i
pobielałe od ciągłego ściskania kciuków kostki na dłoniach. W tej samej chwili
poczuła przyjemne ciepło na rękach i kiedy podniosła wzrok, dostrzegając
radosne oblicze Kubackiego, wypuściła z ulgą nagromadzone powietrze w płucach,
swobodniej opierając się o poręcz.
- Będzie dobrze, w najgorszym przypadku zakończy
jako trzydziesty – zażartował, próbując dodać jej otuchy, ale nieświadomie
chyba tylko pogorszył jej przedzawałowy stan. Wcześniej nie przypuszczała, że
kibicowanie na żywo własnemu chłopakowi mogło się wiązać z aż tak wielkimi
emocjami. Nie wiedziała też, dlaczego akurat tego dnia przeżywała to tak
bardzo, jak gdyby miał być to jej ostatni raz. Spojrzała na ogromny telebim, na
którym pojawiała się właśnie skupiona sylwetka Maćka. Sprawdził dokładnie
zapięcia nart, poprawił się kilka razy na belce, odruchowo dotknął paska od
kasku i układając obie dłonie na belce, odbił się od niej, przyjmując
odpowiednią pozycję dojazdową. Może sobie to tylko wyobraziła, ale miała
wrażenie, że przez krótką chwilę, gdy kamera przybliżyła jego twarz na ekranie,
kąciki jego ust uniosły się. Sama uśmiechnęła się prawie niezauważalnie, czując
lekkie ukłucie w okolicach klatki piersiowej. Z szaleńczo bijącym sercem i
palcami wbijającymi się w przemarznięte wnętrza dłoni obserwowała jak jego
narty sunęły po torach, a cały ten czas, który dla pozostałych był zaledwie
ułamkiem sekundy, dla niej wydawał się być niekończącą katorgą. Zacisnęła mocno
wargi, kiedy odbił się z progu, wzbijając się w powietrzu na odpowiedniej
wysokości. Frunął spokojnie, z wręcz idealną sylwetką, nieznacznie tylko
korygując postawę w locie. Sekundy ciągnęły się ślamazarnie, a on wciąż
szybował nad śnieżnym zeskokiem, zbliżając się do czerwonej linii. Tuż przy
lądowaniu musiał dostać silniejszy podmuch wiatru, bo jedna z nart delikatnie
zadarła się, a on stracił wcześniejszą kontrolę nad sprzętem. Alka wstrzymała
oddech, zamierając w bezruchu. Udało mu się jednak wylądować bez większych
problemów, choć lewa narta nieznacznie odjechała w bok.
- Było blisko!
Usłyszała pełen ulgi głos Kubackiego,
pustym wzrokiem spoglądając na przyjaciela. Dopiero kiedy i on na nią spojrzał,
uśmiechając się troskliwie, poczuła jak wszystkie napięte do granic możliwości
mięśnie zaczęły się rozluźniać. Opuściła ramiona, oddychając swobodniej. Gdy
spiker odczytywał odległość Maćka, momentalnie spojrzała w kierunku band, gdzie
chłopak właśnie wypinał sprzęt, wyczekująco patrząc na tablicę z wynikami.
Dostrzegła to nieco rozczarowane spojrzenie bruneta i krótkie kręcenie głową w
geście całkowitego niezadowolenia. Wiedziała, że po takim skoku liczył na coś
więcej, ale gdy przy jego nazwisku pojawiła się jedynka, wysilił się na słaby
uśmiech, machając od niechcenia do kamery.
- No widzisz, już w najgorszym przypadku
będzie piąty – odrzekł z zadowoleniem Stefan, poprawiając swoją czapkę, która
nachalnie zsuwała się na czoło. Ala wciąż była w takim szoku, że nadal nie potrafiła
wydusić z siebie żadnego słowa. Skinęła więc tylko głowa, rozbieganym wzrokiem
poszukując Maćka, który znikł gdzieś w tłumie pozostałych skoczków i ludzi ze
sztabów trenerskich. Musiał niecierpliwie czekać w miejscu dla obecnego lidera konkursu,
dlatego nie mogła nawet przedrzeć się tam do niego, aby pogratulować mu udanego
występu. Była tak zaabsorbowana tym, aby go namierzyć, że nie zarejestrowała
faktu, iż przez chwilowe pogorszenie się warunków, dwóch kolejnych skoczków
zepsuło swoje próby, a to oznaczało, że Maciek po raz pierwszy w swojej
karierze miał stanąć na podium zimą. Gdy cała polska ekipa gromkimi brawami przyjęła
tę informację, ona spojrzała w górę, na sunącego w powietrzu Schlierenzauera,
którego skok zapowiadał się naprawdę imponująco. Wysoka parabola lotu, wzorowa
sylwetka i … kolejny podmuch wiatru, który kompletnie wytrącił go z równowagi,
zmuszając do asekuracyjnego lądowania tuż przed punktem konstrukcyjnym. Słychać
było tylko niosące się echem rozczarowane westchnienie publiczności, a Austriak
z całej siły nerwowo uderzył w bandy reklamowe.
- Mamy drugie miejsce! – krzyknął podekscytowany
Dawid, bijąc głośne brawa w stronę Maćka, który nadal stał na miejscu lidera. Jego
twarz pojawiła się nagle na telebimie, a Alicja ponownie poczuła to
przeszywające ukłucie. Zaskoczenie, które przejęło nad nią całkowitą kontrolę
nie pozwoliło jej nawet na krótki uśmiech, bo wciąż z niedowierzaniem spoglądała
to na ekran, to na Dawida i Stefana, którzy już radośnie świętowali ten
niewątpliwy sukces Kota. Został już tylko Kofler, który jako ostatni startował
w tej finałowej serii. Ale Alka była już w takim stanie, że nie mogła na to
patrzeć. Przepychając się przez rozentuzjazmowany tłum, chciała jak najszybciej
dostać się do Maćka, ale ciągle ktoś stawał jej na drodze. Próbowała nie
spoglądać w kierunku skoczni, bo czuła, że mogła tego nie znieść, emocje
okazały się być zbyt duże. Była już blisko celu, gdy doszedł ją dziki wrzask Kubackiego.
Odwróciła się za siebie, dostrzegając jak polska ekipa szalała z radości, a ona
sama poczuła napływające do oczu łzy szczęścia. Wstąpiły w nią jakby nowe siły
i czym prędzej ruszyła przed siebie, starając się znaleźć swojego chłopaka.
Wyglądając zza ramienia jakiegoś mężczyzny, kątem oka spojrzała na telebim,
gdzie właśnie pokazywali przechadzającego się po zeskoku Maćka z wysoko uniesionymi
nartami w geście triumfu. Zatrzymała się na moment, ocierając wierzchem dłoni
kilka słonych kropel, które potoczyły się po zmarzniętych policzkach.
*
Dopiero kiedy zakończyła się dekoracja,
mogła bez żadnych większych przeszkód przedostać się do Maćka. Gdy tylko
dostrzegła go stojącego przy jednym z dziennikarzy, stanęła w miejscu,
spoglądając na niego. Musiał wyczuć to spojrzenie, bo prawie od razu zerknął w
jej kierunku i wyraźnie przepraszając swojego rozmówcę, odsunął się od niego. Krótki
moment wpatrywał się w nią, a jego twarz zdobił zmęczony, ale błogi uśmiech.
Ruszył stanowczym krokiem w jej stronę z szeroko otwartymi ramionami, by już po
chwili tulić ją mocno do siebie.
- Gratuluję panie Kocie – zdołała wydukać,
czując jak jego ręce coraz ciaśniej obejmowały jej sylwetkę. Delikatnie
próbowała go od siebie odepchnąć, ale był zdecydowanie silniejszy i ani myślał
o tym, by ją wypuścić z uścisku. – Maciek, udusisz mnie! – dodała z perlistym
śmiechem, a on jak na złość zatopił twarz w jej włosach, unosząc lekko do góry.
Bez słowa zarzuciła mu ręce na szyję, wtulając się w puchową kurtkę
reprezentacji.
- Kocham cię – szepnął wprost do ucha,
drażniąc dodatkowo ciepłym oddechem jej zimną skórę. Zadrżała i jej głośny
śmiech nagle ucichł. Ucichł również cały świat, który ich teraz otaczał,
zupełnie tak jakby ktoś w tej jednej chwili wyłączył głos. Gdy jego dłonie
zsunęły się po jej rękach i delikatnie odsunęły ją od niego, Ala wciąż szeroko
otwartymi oczami wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą, nie potrafiąc
zrozumieć niczego, co właśnie wokół niej się działo. Chłopak uniósł delikatnie
jej podbródek, powodując że w końcu musiała na niego spojrzeć. Jasne tęczówki z
przerażeniem przyglądały się jego zdezorientowanej minie, a wszelkie słowa
grzęzły w gardle. Nie wiedziała kompletnie nic, bo to co przed chwilą usłyszała
było tak nierealne, iż uparcie wmawiała sobie, że wszystko zmyśliła jej
wyobraźnia.
- Ale …
Nie dane było jej skończyć, bo Maciek
momentalnie przyłożył palec do ust.
- Kocham cię – powtórzył zdecydowanie
pewniej, jakby sam fakt wypowiadania tego sprawiał mu niesamowitą radość, a
uśmiech, który rozjaśnił jego twarz był niezaprzeczalnym dowodem na szczerość
tych słów. Alicja nie umiała odpowiedzieć, dlatego kiedy jej dłonie zacisnęły
się mocniej na jego szyi, wspięła się na palce i skradła jeden, subtelny
pocałunek, wyczuwając delikatny, kilkudniowy zarost, który doprowadzał ją do
szaleństwa. Zadarła głowę i dostrzegła lekko rozmarzone oblicze bruneta, kiedy
przymknął oczy.
- Macieeeeek…
- Proszę cię, nic nie mów.
Uniósł powieki, a jego ciemne oczy z
wielką pieczołowitością zlustrowały całą jej twarz, gdy wodził po niej drżącymi
palcami. Odgarnął z zaróżowiałych policzków kosmyki włosów, otulając je nad
wyraz ciepłymi dłońmi. Z uśmiechem cmoknął czubek jej zadartego nosa, kiedy
zmarszczyła go zabawnie pod wpływem jego subtelnego oddechu. Poczuła
przeszywające ciepło, które rozlało się po całym jej wnętrzu, niosąc ze sobą
potężną falę bólu. Skrzywiła się, gdy nieprzyjemne pieczenie w klatce
piersiowej uniemożliwiło jej oddychanie. Momentalnie wyrwała się z objęcia
chłopaka, przykucając na ziemi. Przycisnęła dłonią mostek, otwierając szeroko
usta. Zaczęła się dusić, a obraz przed oczami gwałtownie pociemniał. Zakręciło
jej się w głowie i gdyby nie szybka reakcja Maćka, na pewno zaliczyłaby bliskie
spotkanie z ziemią.
- Ala, co jest? – doszły ją strzępki
jego głosu, gdy z trudem udało jej się na niego spojrzeć. Nieprzytomnym
wzrokiem wodziła po jego zmartwionej twarzy i mimo, iż widziała jak jego usta
poruszały się nerwowo, to przeraźliwy szum w uszach uniemożliwił jej usłyszenie
czegokolwiek. Głuchym echem odbijało się w głowie słabnące z każdą sekundą
kołatanie serca, a wszystko wokoło zdawało się niemiłosiernie pulsować. Jej
dłoń, dotąd zaciśnięta na przedramieniu Kota, zaczęła powoli rozluźniać się i
osuwać po rękawie kurtki. Traciła kontakt z rzeczywistością, a niemożliwy wręcz
do zniesienie ból, który jeszcze moment temu owładnął jej ciało, wydawał się jakby
odchodzić w zapomnienie. Powoli przestawała już odczuwać jakiekolwiek bodźce,
wszystko rozmywało się w gęstej mgle, a ona przestała już walczyć. Opuściła z
wycieńczenia głowę, przymykając powieki. Wyczuła jeszcze ostatni dotyk ciepłej
dłoni na policzku i muśnięcie drżących warg, a później pochłonęła ją nicość.
-
Panie doktorze, panie doktorze!
-
Siostro!
-
Coś się dzieje, szybko, szybko!
-
Panie doktorze, Alicja, panie doktorze! Proszę coś zrobić!
-
Proszę się odsunąć, proszę wszystkich wyprowadzić. Ale już!
czwartek, 20 czerwca 2013
19. Smak twoich pocałunków, twój szept w ciemności.
- I
w jednej chwili zrobiło się ogromne zamieszanie, nikt już nic nie wiedział,
zapanował wielki chaos. Ktoś podobno złożył jakiś protest, iż rzekomo Norwegom
policzono źle punkty, a w takim wypadku mieli stracić medal na rzecz nas.
Początkowo nie chciałem się za bardzo nakręcać, bo co chwilę ktoś podawał
jakieś sprzeczne informacje. Ale kiedy wreszcie po minutach wielkiego
oczekiwania nadeszła oficjalna wiadomość …
Ocknęła się z szaleńczo bijącym sercem i
nierównym, ciężkim oddechem, jakby ktoś drastycznie wyrwał ją z głębokiego snu.
Lekko zdezorientowanym wzrokiem rozejrzała się po swoim pokoju, odruchowo
przesuwając dłonią po ulubionej pościeli w różowe kwiatki. Była u siebie. Miała
jednak nieodparte wrażenie, że jeszcze przed ułamkiem sekundy tuż obok, zaraz
przy jej uchu rozbrzmiewał kojący głos Maćka, a ciepło jego dłoni otulało jej
ręce. Jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że chłopak w tej właśnie chwili
był na drugim końcu świata, setki kilometrów od niej. Nie umiała jednak pozbyć
się tego złudnego wrażenie, że przed chwilą był tak blisko, na odległość ręki. Przetarła
wciąż nieco zaspaną twarz, rozciągając obolałe mięśnie. I choć starała się już
nie myśleć o tym, co musiało jej się niezaprzeczalnie przyśnić, to nie
potrafiła pozbyć się z głowy tego odbijającego się echem tonu jego głosu. Chyba
nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by miała aż tak realny sen, który nie dawał
jej spokoju. Rozbieganym wciąż wzrokiem spojrzała na jedną z dłoni, na której
nadal wyczuwała przyjemny dotyk sunących po skórze palców Maćka i była wręcz
pewna tego, iż ta sama dłoń była nieco cieplejsza. Szybko jednak potrząsnęła
głową, próbując pozbyć się tego wspomnienia z myśli. Dziś czekała ją kolejna
wizyta w szpitalu i tylko na tym postanowiła skupić swoją uwagę. Nim jednak na
dobre opuściła wygrzane łóżko, dotknęła opuszkami palców policzek i uśmiechając
się delikatnie, wzniosła oczy w teatralnym geście dezaprobaty, wyskakując spod
puchowej pościeli.
Kolejne dni zdawały się ciągnąć w
nieskończoność, a każdy był bliźniaczo podobny do poprzedniego. Ala musiała już
ostatecznie zrezygnować z pracy, głównie za namową Pawła, który w trosce o jej
zdrowie nakazał restrykcyjny odpoczynek. Ona jednak od tego nieprzemęczania się
traciła powoli rozum, spędzając samotne godziny przed telewizorem, czy
komputerem. Znała wszystkie plotki ze świata showbiznesu na pamięć i żaden nowy
teledysk nie był już dla niej zaskoczeniem. Dodatkową rozrywką były chwilowe
wizyty Hanki, która wpadała na moment sprawdzić, czy Alka jeszcze żyła i od
razu uciekała, dopinając na ostatni guzik wszystkie formalności związane ze
swoim ślubem, który zbliżał się nieubłagalnie. Kozłowska nie miała jej tego za
złe, bo przecież doskonale rozumiała, iż teraz jej przyjaciółka powinna skupić
się wyłącznie na sobie, bez oglądania się na biedną Alicję, nad którą wszyscy
roztoczyli już szklaną kulę, jakby miała się za chwilę rozsypać. A ona wbrew ich
przewidywaniom trzymała się bardzo dobrze, radząc sobie doskonale sama. Jak
zawsze. Nie zamierzała użalać się w żaden sposób nad sobą, bo zdawała sobie
sprawę z tego, jak niewiele czasu jej zostało. Wiedziała także to, że nie mogła
ograniczać w żaden sposób Maćka w kontynuowaniu jego kariery, dlatego też nie
dopuszczała do siebie możliwości, iż mógłby on na jakiś czas zaniechać skoków
na rzecz opieki nad nią. To nie wchodziło w ogóle w rachubę, bez względu na to
w jak ciężki stanie miała się znaleźć.
*
Październikowy weekend przywitał ich nieśmiało
wyglądającym zza chmur jesiennym słońcem i dość przyzwoitą pogodą, jak na tę
porę roku. Ten dość szczególny dzień zapowiadał się więc bardzo obiecująco.
Kiedy Ala stanęła w progu salonu,
opierając się zalotnie o ścianę jedną ręką i prezentując kokieteryjnie swoje
wdzięki w nowej sukience, Maciek siedzący na kanapie zachłysnął się sokiem,
odstawiając dla bezpieczeństwa szklankę na stolik.
- Wow! – zdołał z siebie wydusić,
podnosząc się z sofy i z podziwem malującym się w szeroko otwartych brązowych oczach,
podszedł do niej, kusząco oblizując wargi koniuszkiem języka. Dziewczyna
zaśmiała się głośno, widząc jego rozanielone oblicze, gdy objął ją w talii, przyciągając
do siebie. Z zamiłowaniem wpatrywał się w nią, nie mogąc oprzeć się pokusie
pocałowania podkreślonych malinowym błyszczykiem ust.
- Panie Kot, pan się opanuje –
wykrztusiła przez śmiech, gdy zaczął zachłannie składać czułe pocałunki na jej
szyi i odkrytych ramionach.
- Nie potrafię – mruknął przeciągle, a
jego dłonie z ogromną namiętnością gładziły cienki materiał sukienki,
przyprawiając Alicję o kolejną porcję przyjemnych dreszczy. Zarzuciła mu ręce
na szyję, przytulając się do niego z całej siły. Uniósł ją lekko do góry,
zmuszając by bosymi stopami stanęła na jego butach. Krótką chwilę kołysali się
w takt muzyki słyszalnej wyłącznie przez nich.
- Musimy iść, bo Hanka poćwiartuje nas
na małe kawałeczki, jak spóźnimy się na jej ślub.
Brunet odsunął się od niej i z cichym
westchnieniem wypuścił z silnego uścisku, chwytając jej chłodną dłoń. Zjechał
wzrokiem po całej jej sylwetce, kręcąc głową.
- Doceń moją wielką silną wolę! –
oznajmił, kiedy wychodzili z mieszkania, udając się do kościoła. Alicja
parsknęła tylko śmiechem, poklepując go po ramieniu.
Musiała ze smutkiem pogodzić się z
faktem, iż Maciek nie był tancerzem wyborowym. Wręcz przeciwnie, nie potrafił
tańczyć w ogóle. Jednak w chwili kiedy pierwszy raz poprosił ją do tańca i mocno
trzymając ją za rękę, wyprowadził na sam środek parkietu, w tłum pozostałych
gości, patrząc z miłością wyłącznie na nią, jego umiejętności rytmiczne zeszły
kompletnie na drugi plan.
- Gdyby ktoś dorobił ci małe skrzydełka,
to można by pomylić cię z aniołkiem – wyszeptał nad jej uchem, na co Alicja
wybuchła gromkim śmiechem, posyłając w jego stronę litościwe spojrzenie.
- Jeśli na takie tanie tekst wyrywałeś
poprzednie panny, to nie dziwię się, że żadna nie ostała na dłużej – odparła
całkiem poważnie, ale kiedy zobaczyła jego zasmucone oblicze, pogładziła tylko
delikatnie policzek dłonią, składając delikatny pocałunek na jego ustach. – To
było bardzo słabe – dodała jeszcze, a Maciek wykrzywił wargi w niewielką
podkówkę, wysuwając nieznacznie usta do przodu.
- Człowiek próbuje być miły, a ty jak
zwykle wszystko niszczysz – stwierdził z obrażoną miną, ale nim Alicja zdążyła
jakkolwiek zareagować, Maciek został porwany przez pannę młodą, a ona musiała
zadowolić się towarzystwem świeżo upieczonego męża przyjaciółki, który bez
pytania porwał ją do tańca. Kątem oka spoglądała jednak wciąż na swojego
partnera, który musiał poddać się całkowicie we władanie Hanki, robiącej z nim
tak ekwilibrystyczne figury taneczne, że bywały momenty, kiedy Ala bała się
poważnie o jego zdrowie. Gdy kilka piosenek minęło i zespół zaprosił gości na
krótką przerwę, Maciek jak oparzony wyrwał się z objęć rudej, podbiegając
zmachany do swojej dziewczyny. Hanka zdążyła tylko puścić do niej oczko,
śmiejąc się w głos.
- Czyżbyś się zmęczył? – zapytała
przekornie, gdy powrócili na swoje miejsce przy jednym ze stolików. Kot
spojrzał na nią beznamiętnie, wykrzywiając zabawnie usta i ocierając czoło z
potu.
- Ależ skąd, czuję się zjawiskowo –
zironizował, opróżniając na raz szklankę z zimną wodą przy akompaniamencie
perlistego śmiechu blondynki.
Z trudem udało jej się namówić go do
kolejnych szaleństw na parkiecie, ale gdy tym razem piosenka okazała się być
nieco wolniejsza, ze zrezygnowaniem podniósł się z krzesełka, dotrzymując jej
towarzystwa.
- Myślałam, że z twoją kondycją trochę
lepiej – powiedziała z uśmiechem, oplatając dłońmi jego szyję. Maciek zmrużył
lekko oczy, ale chyba postanowił nie komentować tego, bo zsunął dłonie po jej
talii, przytulając ją mocniej do siebie. Momentalnie zrobiło jej się cieplej,
gdy jego palce z niesamowita dokładnością i spokojem błądziły po plecach, a
każdy najmniejszy nawet dotyk wyczuwała na ciele, mimo okalającej ją sukienki.
Gdy przesunął je nieco niżej, w okolice lędźwi, poczuła przeszywający wskroś
dreszcz i lekko zadarła głowę, napotykając wzrokiem na pełną niewinności minę
chłopaka. Nie przejął się jej oskarżającym spojrzeniem, tylko bardziej
zdecydowanie objął ją, przybliżając twarz. Gdy mocniej się nachylił, a Ala
poczuła ciepły oddech za uchem, ponownie zadrżała, z wrażenia przygryzając
wargę i przymykając na krótką chwilę oczy.
- Maciej! – warknęła przez zaciśnięte
zęby, kiedy tylko jego nieposkromiona dłoń zsunęła się z pleców na pośladek.
Momentalnie oprzytomniała, rzucając wymowne spojrzenie na chłopaka. Ten tylko
wyszczerzył się w szerokim uśmiechu, a jego brwi zabawnie uniosły się do góry.
- Nie podoba ci się? – wyszeptał z
namiętnością i delikatną chrypką w głosie wprost do jej ucha, nosem celowo
zahaczając o jego płatek. Uwielbiał się z nią tak drażnić, bo doskonale zdawał
sobie sprawę, jak czułym punktem były takie zagrania. Z całej siły wbiła
paznokcie w jego ramiona, a on tylko zaśmiał się w jej szyję, subtelnie sunąc
wargami po skórze.
- Jesteśmy między ludźmi! – syknęła z
przerażaniem, kiedy chłopak zdawał się nie przejmować towarzystwem pozostałych gości.
Zacisnęła palce jeszcze mocniej na białym materiale jego koszuli, próbując w
niezauważalny dla innych sposób przywołać go do porządku.
- To wyrwijmy się na chwilę stąd –
zaproponował całkiem poważnie, wyczekująco spoglądając na dziewczynę. Alicja
zrobiła tylko wielkie oczy, przewracając nimi teatralnie.
- Przecież to jest wesele mojej
przyjaciółki, nie możemy! Zwariowałeś!
- Myślisz, że ona zauważy, jak znikniemy
na parę chwil? – zapytał retorycznie, kiwnięciem głowy wskazując na szczęśliwą
Hankę, która wpatrzona była w swojego wybranka jak w obrazek. Blondynka
spojrzała w tym samym kierunku, wzdychając bez przekonania.
- Ale Maciek, to nie wypada – jęknęła,
licząc że tym sposobem udało jej się skutecznie zniechęcić go do tak szalonego
pomysłu. Brunet nie dawał jednak za wygraną i delikatnie przesunął palcami
wzdłuż jej uda, ponownie zatapiając nos w jej pachnących perfumami włosach.
- Nie daj się prosić – szepnął, nadal
nie zaprzestając przyjemnych pieszczot, które z każdą mijającą sekundą
wywoływały w niej coraz więcej wątpliwości. Nie była już taka pewna swoich
wcześniejszych racji. Zachłysnęła się ciepłym powietrzem, gdy jego ręka
ponownie otuliła jej talię. Spojrzała nad siebie i nie mówiąc już nawet słowa,
skinęła tylko lekko głową, a kiedy w jego ciemnych oczach rozbłysły jasne
ogniki, uśmiechnęła się bezradnie, podążając za nim pośród tłumu ludzi.
To była ich noc, tak różna od tej, kiedy
los skrzyżował ich ścieżki po raz pierwszy. Poznawali się wzajemnie, od nowa
odkrywając przed sobą najskrytsze zakamarki ciała i duszy. Melodyjna cisza,
mącona jedynie ich przyspieszonymi oddechami i prawie bezgłośnie szeptanymi
imionami, zdawała się nadawać jeszcze większą wyjątkowość tych chwil. Wydawało
się, jakby zatrzymali się w czasie, błądząc w świecie rozkoszy, dostępnym
jedynie dla nich. Każde drżenie ciał, każdy dotyk, oddech, każde nawet
najkrótsze uderzenia serc komponowały się w jedną, nieskazitelną całość, która
była najdoskonalszym wyrazem ich miłości. Jeden gest, dla innych niezauważalny,
dla nich stawał się majestatyczną chwilą, skrzętnie zapisywaną w pamięci. Nie
było to jedynie zwyczajne połączenie ludzkich ciał, było to złączenie ich dusz,
które miało udowodnić siłę uczucia. Coś tak pospolitego i nie mającego już dla
większości tej wartości, co kiedyś, stało się najprawdziwszym i niemym
wyznaniem tego, czego nie dało się powiedzieć dostępnymi słowami. Oboje
sprawili, że ciemność, która ich otaczała, zaczynała nagle przeistaczać się w
nieopisany blask, blask ich umiłowania. Tonęli we własnych ramionach, owiani
ciepłem swoich ciał. Powoli, aczkolwiek z wielką pasją i pełną świadomością
dążyli do obranego celu, sycąc się bliskością tej drugiej osoby. Dwa ciała,
które po chwili stały się jednością. Odnaleźli tu, na ziemi, wspólną drogę do
nieba, usłaną pocałunkami i przepełnionymi rozkoszą spojrzeniami. Każdy kolejny
ruch przybliżał ich do szczytu tego jednego marzenia. Z trudem łapane powietrze
i kompletny brak kontroli nad własnymi emocjami był tego najlepszym przykładem.
Unoszący się nad nimi niewidzialny dla oka miłosny zapach koronował to
wyznanie. Na jedną krótką chwilę, kiedy sny ziściły się, znaleźli się gdzieś
poza zasięgiem wszelkich innych sił. Odpłynęli w miejsce, gdzie tylko prawdziwa
miłość znajduje ukojenie. Jedno ostatnie spojrzenie, jeden pocałunek uwieńczyły
to, co w tym momencie między nimi się wydarzyło. Kołysani biciem serc i
przyspieszonymi wciąż oddechami, zmęczeni, a jednocześnie tak radośni,
zatraceni w drżeniu rąk, zrozumieli, że tylko nieśmiertelna miłość mogła
przynieść taki owoc.
*****
Cóż ja bym bez Was zrobiła? Jesteście NAJLEPSIEJSI!!!!!!!
piątek, 14 czerwca 2013
18. Po prostu bądź.
To czego się tak obawiała, okazało się
być w rzeczywistości jeszcze bardziej trudne, niż mogła wcześniej przypuszczać.
Bolesne rozstanie. Maciek musiał wracać do kadry, na zawody, a ona ponownie
została sama. Choć tym razem sama w trochę inny sposób, bo miała na kogo
czekać. Kiedyś żyła z dnia na dzień, nie przejmując się tym, co mogłoby się
zdarzyć później, a teraz miała poczucie, że jednak powinna zatroszczyć się o
to, aby ten kolejny dzień nadszedł, bo gdzieś tam daleko, na drugim końcu
świata czekał na nią ktoś wyjątkowy. I mimo tego, że częściej miała ochotę go
udusić, to nie potrafiła już sobie wyobrazić egzystowania bez żadnej wiadomości
od niego, bez krótkiego ‘dzień dobry’ tuż przed porannym treningiem, czy
zmęczonego uśmiechu na video rozmowie po wyczerpujących zawodach. Tak,
przywiązała się do niego i musiała to wreszcie sama przed sobą przyznać.
Od kilku dni czuła się zdecydowanie
gorzej, ale nie potrafiła się przyznać przed Maćkiem do tego, bo zdawała sobie
sprawę, że gotów był zerwać się z kolejnych zawodów i do niej przyjechać, a
tego nie potrzebowała. Paweł doskonale znał jej sytuację, dlatego bez żadnego
wahania zgodził się na urlop, wręcz zmuszając ją do odpoczynku. Po kontrolnej
wizycie u lekarza, z której nie wynikło kompletnie nic nowego, oprócz tego, że
serce było jej potrzebne na już, wracała spacerkiem do mieszkania, po drodze z
szerokim uśmiechem na ustach pałaszując kopiastą porcję lodów o smaku
waniliowym, które ociekały gęstym sosem karmelowym.
- A bratowa to mnie nawet nie zauważyła!
Usłyszała nagle za sobą lekko zasmucony,
znajomy głos i aż drgnęła z przerażenia, odwracając się za siebie. W dość
nonszalancki sposób, oparty o jeden z samochodów stał Kuba, a gdy tylko na
niego spojrzała, jego ponure dotąd oblicze momentalnie się rozpromieniło. Jego dziwne
poczucie humoru nie zrobiło jednak na niej zbytniego wrażenia. Chłopak bez
słowa zbliżył się do niej i obejmując mocno w pasie, uniósł ją lekko i
zakręcił, powodując stłumiony pisk Alicji. Gdy tylko ją odstawił na ziemię i
pozwolił wrócić do świata żywych, blondynka rzuciła mu udawane, wściekłe
spojrzenie, bez pardonu trącając go ciężką siatką z zakupami.
- Co ty tu robisz? – zapytała, kiedy z
wyrzutem malującym się na mimo wszystko roześmianej twarzy zaczął masować sobie
obolałe ramię.
- Chyba miałaś odpoczywać, a nie nosić
wielkie toboły zakupów! – stwierdził hardo, wyrywając jej torbę z troskliwym
westchnięciem i kręceniem głową w geście niedowierzania w jej skrajną
nieodpowiedzialność.
- Mam umrzeć z głodu?
- Nie, wystarczyło zadzwonić.
- Jasne – parsknęła złośliwie, krzyżując
ręce na piersiach. – Biedna, chora Ala ma dzwonić do Kuby, na drugi koniec
Polski, żeby ten zrobił jej zakupy, bo nie może dźwigać kilograma ziemniaków –
dodała z wyraźną ironią w głosie, wznosząc teatralnie oczu ku górze.
- Tak – odparł całkiem poważnie, co
sprawiło, że Ala machnęła tylko na niego ręką, kierując się w stronę wejścia do
klatki. Miała już po dziurki w nosie tej Kociej nadopiekuńczości, bo przecież
dotąd radziła sobie doskonale bez nich, więc całkowicie nie rozumiała, dlaczego
tak uparcie Maciek zabiegał o to, aby Kuba podczas jego nieobecności czasami ją
pilnował i sprawdzał, czy wszystko było w porządku. Zatrzymała się w drzwiach i
zerknęła na starszego z braci.
- Wchodzisz? Wychodzisz? Masz jakąś
konkretną sprawę, która ściągnęła cię tutaj aż z Zakopanego?
- Porywam cię – mruknął już zdecydowanie
bardziej rozweselony i jego ciemne brwi uniosły się tajemniczo. Zmrużył lekko
oczy, posyłając jej krótki, acz zadziorny uśmieszek. Alka obserwowała go dość
uważnie, ale nie była w stanie odgadnąć, co tak naprawdę miał dla niej
przygotowane i czego miała się po nim w tamtej chwili spodziewać.
*
Nie rozumiała tej całej aury
tajemniczości i sekretu, które serwował jej Kuba, ale był tym wszystkim tak
podekscytowany, że nie chcąc burzyć jego idealnego świata, zgodziła się przewiązać
oczy przepaską, tuż przed docelowym punktem w ich niedługiej przejażdżce. Całą
drogę nie bąknął nawet półsłowem na temat tego, gdzie ją zabierał, a po setnym
z kolei pytaniu na ten temat Alicja dała za wygraną i przestała go męczyć. Zazwyczaj
nie zapędzała się w te tereny Wrocławia, dlatego tym bardziej miała utrudnione
zadanie w rozwikłaniu tej zagadki, którą dodatkowo pod koniec utrudniały
przesłonięte oczy.
- Chodź! – zarządził wartko Kot,
pomagając jej wysiąść z samochodu. Kurczowo chwyciła jego dłoń, co chwilę potykając
się o coś. Nie była przyzwyczajona do niewidzenia, dlatego całą uwagę musiała
skupić na pozostałych zmysłach. Już przy otwarciu przez Kubę drzwi auta doszedł
ją charakterystyczny warkot silników i ten dość dziwnie przyjemny zapach
benzyny. Tak, lubiła zapach benzyny.
- Kubańku – użyła celowo tak wymyślnego
zdrobnienia, żeby zagrać na jego nerwach. – Gdzie my jesteśmy?
- Jeszcze chwilka – odparł równie tajemniczo,
jak na początku ich spotkania, a ona wyczuła, że musiał się zaśmiać, bo lekko
drgnął i ton jego głosu zmienił się. Wbiła mocniej palce w jego ramię, nieco
podenerwowana podążając tuż obok niego. Musieli przechodzić pod jakimś niedużym
tunelem, bo wcześniejsze odgłosy na moment zostały stłumione przez betonowe
ściany. Ala robiła się coraz bardziej niecierpliwa, wzdychając ostentacyjnie.
- Już?
- Już – odpowiedział z dumą,
podniesionym głosem przedzierając się przez ponowny uciążliwy szum pracujących
maszyn i piski opon. Zsunął jej z oczu przepaskę i nim wzrok na nowo dostosował
się do świetlnych warunków, udało jej się dostrzec zarys postaci stojącej
nieopodal, przy czerwonym samochodzie. Uśmiechnięty Maciek poderwał się z maski
i z wsuniętymi do kieszeni dłońmi zaczął powoli kierować się w stronę
zaskoczonej dziewczyny. Przyglądała mu się z
uwagą, nie potrafiąc nawet wydusić z siebie jednego słowa. Kompletnie
nie spodziewała się, że właśnie jego miała tutaj zobaczyć. W jej wyobrażeniach
na temat niespodzianki Kuby nawet przez krótkim moment nie przemknął młodszy z
Kotów, który z tego, co było jej wiadome miał być nadal na zgrupowaniu kadry i
powinien przygotowywać się do kolejnych zawodów. Był już coraz bliżej, a ona odnosiła
wrażenie, jakby szaleńczo bijące serce miało zaraz wyskoczyć z klatki. I gdy
tylko znalazła się w jego silnych ramionach, poczuła niesamowitą ulgę. Z
nieskrywaną ufnością i całkowitym zawierzeniem wtuliła się w niego, wyczuwając
tak dobrze znaną jej mieszankę perfum. Przymknęła oczy, gdy z niezwykłą
czułością i delikatnością jego dłonie zaczęły sunąć wzdłuż jej pleców, niosąc
ze sobą falę rozlewającego się po całym ciele ciepła i tego przyjemnego ucisku
w okolicach brzucha.
- Chyba troszkę tęskniłem – wyszeptał cicho
tuż nad uchem, a Ala poczuła podmuch jego oddechu, który lekko poruszył włosy i
owiał skórę szyi, przyprawiając o gęsią skórkę. Jego wargi złożyły krótki
pocałunek na rozmierzwionych przez wiatr jasnych lokach. Zacisnęła mocniej
palce na materiale pomiętej już koszulki.
- Ja chyba troszkę też – odburknęła z
przekąsem, delikatnie odchylając się od niego i zadzierając głowę, po to by na
niego spojrzeć. Chwilę, która dla nich była jak cała wieczność, wpatrywali się
w siebie bez słowa, a roziskrzone spojrzenia uważnie analizowały każdy
najmniejszy skrawek ich twarzy. Maciek pochylił się nieznacznie w jej stronę
tak, że ich czoła zetknęły się razem. Wciąż jednak jego wzrok nieoderwalnie
lustrował jej oblicze, zupełnie jakby się bał, iż ta krucha postać szczelnie
zamknięta w jego uścisku mogłaby nagle zniknąć.
- OK, OK! – Kuba przerwał tę krótką
chwilę intymności, stając między nimi i z trudem odsuwając ich od siebie. – Nie
taki był cel tego spotkania! – dodał z pełną powagą, spoglądając uważnie to na
Maćka, to na Alę, jednak oni zdawali się go w ogóle nie zauważać, wciąż
pozostając skupieni wyłącznie na sobie. Starszy z braci zorientował się szybko,
że był całkowicie ignorowany, dlatego westchnął tylko przeciągle, z powrotem
zbliżając ich do siebie.
- A właściwie to po co tu jesteśmy? –
zapytała Ala, po raz kolejny tonąc w troskliwym objęciu Maćka.
- Tam o – zaczął Kuba, wskazując jej
samochód, który stał po drugiej toru wyścigowego, z czego dopiero teraz zdała
sobie sprawę blondynka, wcześniej koncentrując całą swoją uwagę na brunecie. –
Stoi twoja nowa bryka – zwrócił się do niej z tym charakterystycznym dla siebie
uśmiechem, który wypełniał całą jego twarz. Alka posłała mu krótkie pytające
spojrzenie, unosząc wzrok również na swojego chłopaka, który tylko obojętnie
wzruszył ramionami, uśmiechając się prawie identycznie, jak przed chwilą zrobił
to jego brat.
- Dziś ty nam pokażesz swoje rajdowe
umiejętności – wyjaśnił w końcu, gdy Alicja ponownie rzuciła w ich stronę grad
piorunujących spojrzeń. Na te słowa zamarła jednak w bezruchu z wzrokiem wbitym
w niewielkie, czerwone autko, które swoim wyglądem przypominało małego
szczeniaka, a wystająca z tyłu antena imitowała merdający, psi ogon.
- Bardzo zabawne – odezwała się,
wracając myślami z powrotem na ziemię. Krzywo spojrzała na młodszego Kota,
licząc na to, że obaj naprawdę sobie z niej żartowali, ale Maciek pokręcił
tylko bezradnie głową, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. Kierowca był z niej,
delikatnie mówiąc, marny, dlatego też przedstawiona przez chłopców wizja
przerażała ją całkowicie.
*
Siedziała po stronie kierowcy, drżącymi
ze strachu i nerwów dłońmi obejmując kierownicę. Wyprostowała się do granic
możliwości, przysuwając się jeszcze bliżej przedniej szyby, a nosem opierając się
prawie o szklaną powierzchnię.
- Będziesz tego żałował – wyspała nerwowo,
czując jak ręce zaczynały jej się pocić. Nie spojrzała jednak nawet przez
ułamek sekundy na Maćka, który zajmował miejsce pasażera, mając niezły ubaw.
- Przekręcaj kluczyk, sprzęgło, bieg,
gaz i jedziemy! – poinstruował ją szybko, jakby to była najprostsza rzecz na
świecie. Kątem oka zerknęła na niego, czując niezwykle intensywne ciepło na
policzkach. Z coraz mocniej bijącym sercem, sięgnęła dłonią w kierunku stacyjki
i jak przykazał Maciek, przekręciła kluczyk, a cichy warkot silnika rozległ się
w jej uszach. Wypuściła nagromadzone powietrze, momentalnie układając dłoń na
kierownicy. Rozbieganym wzrokiem wpatrywała się w przestrzeń przed sobą, mając
cichą nadzieję, że to wszystko zaraz się skończy.
- Polecam zapiąć pasy – poradziła mu
cicho, a on tylko parsknął śmiechem, przeglądając coś w swoim telefonie.
- Sprzęgło, jedynka i ruszasz –
stwierdził, jakby zupełnie jej wcześniejsze słowa do niego nie dotarły. Alka
westchnęła i wyczekująco na niego spojrzała. Musiał się zorientować, bo odłożył
telefon i również zerknął w jej stronę, mrużąc lekko oczy. – O co chodzi? –
zapytał wciąż nieświadomy tego, co go czekało, a dziewczyna skierowała tylko
litościwy wzrok na skrzynię biegów, mając nadzieję, że będzie na tyle domyślny,
iż pomoże jej się z tym uporać. – Ja mam zmienić bieg? Żartujesz? – Alicja
momentalnie pokręciła głową, spoglądając na niego oczami pełnymi błagania.
Kiedy jej uległ, zaczęła lekko podskakiwać na siedzeniu z radości.
- Jestem gotowa!
Odgarnęła za siebie włosy, wcisnęła
sprzęgło, Maciek wbił odpowiedni bieg i kiedy już się jej wydawało, że samochód
bardzo płynnie zaczął jechać do przodu, w tej samej chwili za wolno wcisnęła
pedał gazu i pojazdem aż zakołysało. Chłopak w ostatniej chwili, tylko dzięki
swojemu niesamowitemu refleksowi, uniknął zderzenia z szybą. Bez słowa, za to z
malującym się przerażeniem na twarzy, poprawił się w fotelu i zapiął pas.
- Dobra, jeszcze raz – mruknął, ale w
jego głosie nie było już słychać tej ogromnej pewności siebie, którą jeszcze
przed chwilą prezentował. Alicja ponownie odpaliła auto, wykonała ponownie te
same czynności, ale efekt był równie marny. Kot odetchnął głęboko, kolejny raz
tłumacząc jej całą procedurę od samego początku. Gdy zapytał, czy wszystko
zrozumiała, kiwnęła tylko głową, skupiając się maksymalnie na swoim zadaniu.
- Pełna koncentracja – sama się mobilizowała,
bo tak naprawdę chciała się w końcu nauczyć jeździć. Miała tylko problem z
koordynacją ruchową i połączeniem wszystkich tych elementów w jedną całość, aby
stały się one tak proste, jak przy tłumaczeniach Maćka.
- Ruszamy! - zarządził stanowczo, choć jego
mina mówiła zupełnie coś innego. Z tego radosnego oblicza, które zdobiło jego
twarz zaraz po zajęciu miejsca pasażera, nic już nie zostało. Był chyba na
skraju załamania. Alicja ponownie spróbowała, wykonując każdą czynność zgodnie
z jego wskazówkami i kiedy samochód zaczął powoli jechać przed siebie i
nabierał coraz większej prędkości, dziewczyna wpadła w panikę. Nie wiedziała,
co powinna dalej robić, dlatego z głośnym piskiem zamknęła oczy i puściła
kierownicę.
- ALKA! – Maciek próbował przebić się
przez jej krzyk i zapanować jakoś nad sytuacją, ale ona zdawała się w ogóle nie
reagować. – WCIŚNIJ SPRZĘGŁO! HAMULEC! COKOLWIEK! ALKA! OTWÓRZ OCZY!
Po kilku nieudanych próbach, udało jej
się stopą odnaleźć odpowiedni pedał, a samochód znowu wykonał ten dziwny, nieco
wstrząsający ruch. Zakołysali się oboje, a kiedy warkot ustał, a Alicja była w
stanie otworzyć już oczy, podniosła niepewnie głowę do góry, z przerażeniem
wpatrując się w obraz za szybą. Kiedy wszystkie jej życiowe reakcje zaczęły
wracać do normy, zerknęła w kierunku Maćka, który nerwowo próbował wyswobodzić
się z pasów, a kiedy tylko mu się to udało, wysiadł czym prędzej z auta,
trzaskając mocno drzwiami. Blondynka aż podskoczyła z przerażenia, podążając
wzrokiem za wściekłym chłopakiem.
- No wariatka, totalna wariatka – dało się
słyszeć jego podenerwowany głos, kiedy tłumaczył Kubie co się stało, żywo przy
tym gestykulując, a Ala oparła tylko bezradnie czoło o kierownicę, oddychając
głęboko. Była beznadziejnym kierowcą.
*
Z zadumaną miną wpatrywała się w
szalejących na bocznym torze adeptów wyścigów rajdowych, którzy szkolili swoje
umiejętności pod okiem instruktorów. Jednym z nich był Kuba, który według jej
opinii całkiem dobrze sobie radził, choć jej zdanie w tej kwestii znaczyło
naprawdę niewiele.
- Przepraszam.
Podnosiła głowę, słysząc nad sobą
skruszony głos Maćka. Wpatrywała się w niego przez krótką chwilę, opuszczając w
końcu bezradnie głowę. Poczuła jak przysiadł się do niej, ramieniem obejmując
ją mocno.
- Jestem beznadziejna – stwierdziła cicho,
opierając głowę na kolanach. Maciek zaśmiał się, choć próbował zapanować nad
tym, by nie pogarszać jej stanu.
- Nieeee – zaprzeczył szybko, co
sprawiło, że spojrzała na niego zaskoczona. – Jesteś beznadziejnie
beznadziejna. Jeszcze w życiu nie widziałem kogoś tak ograniczonego na wszelką
wiedzę dotyczącą prowadzenia samochodu!
- Dzięki!
Alicja wybuchła gromkim śmiechem, bo
doskonale zdawała sobie sprawę z własnych umiejętności, a raczej ich braku. On
tylko przyciągnął ją do siebie, narzucając swoją bluzę na jej ramiona, kiedy
poczuł jak przy kolejnym podmuchu wiatru zadrżała. Potarł dłonią jej rękę,
otulając ją mocno. Nachylił się lekko w kierunku ucha i ułożył brodę przy
wgłębieniu między szyją a barkiem, całując delikatnie włosy. Musiała przymknąć
oczy.
- Jak bardzo źle jest? – spytał z
wyraźnym smutkiem w głosie, delikatnie zaczesując jej włosy do tyłu. Dziewczyna
momentalnie spojrzała na niego, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Wpatrywała się w
niego z uwagą, nie spodziewając się takiego pytania. Gdy kolejny raz przesunął
lekko drżącym kciukiem po jej policzku, westchnęła ciężko, opuszczając
zawstydzony wzrok. – Chyba nie sądziłaś, że uda ci się to przede mną ukryć.
- Chyba troszkę liczyłam – wydukała pod
nosem, unikając konfrontacji na spojrzenia. Maciek jednak nie dał za wygraną i
unosząc subtelnie jej podbródek, zmusił, aby na niego choćby na chwilę
zerknęła.
- Po pierwsze, to marna z ciebie
aktorka, po drugie konicznie chcę wiedzieć o każdej nawet najmniejszej zmianie
twojego zdrowia, humoru, nastroju, czegokolwiek. Nie chcę się dowiadywać od
Hanki, że źle się czujesz…
Najwyraźniej chciał jeszcze coś dodać,
ale szybko ugryzł się w język, zdając sobie sprawę, że właśnie wsypał jej
przyjaciółkę. Alka zmrużyła złowieszczo powieki, a jedna z brwi niebezpiecznie
uniosła się ku górze.
- Przysięgam, że ją zabiję! – mruknęła z
nad wyraz wymuszonym, szyderczym uśmieszkiem, w głowie układając już cały plan zagłady
rudej. Brunet zaśmiał się, widząc jej zaciętą i pełną wściekłości minę.
Pogładził dłonią jej włosy, głaszcząc troskliwie zaczerwieniony policzek.
- Ona tylko się o ciebie martwi, tak jak
i ja, kiedy mi nie mówisz wszystkiego. Od teraz pełna szczerość, ok? –
zaproponował, na co ona skinęła tylko od niechcenia głową, posyłając prawie
niezauważalny uśmiech. Maciek objął ją rękami, tuląc do siebie jak małe
dziecko, które potrzebowało trochę czułości. Gdy jego dłonie zaczęły czule
sunąć po całym jej ciele, przysunęła się nieco bliżej, układając głowę na jego
ramieniu. Było jej tak przyjemnie, że jedyne czego w tamtym momencie pragnęła,
to zatrzymanie tej chwili na wieczność.
- A właściwie to skąd pomysł na to
wszystko? – zapytała po jakimś czasie, zadzierając lekko głowę. Dostrzegła to
zawahanie w jego oczach, gdy przygryzał wargę, ale skoro wymusił na niej
szczerość, to i on sam musiał dotrzymać warunków własnej umowy. Sięgnął dłonią
do kieszeni spodni i wyjął złożoną, lekko pomiętą kartkę papieru. Alka poczuła
nieprzyjemny ucisk, gdy tylko zobaczyła nieco pożółkły i z jednej strony
nadpalony fragment arkusza. Jej oczy momentalnie otworzyły się szerzej, osądzająco
spoglądając na Kota. Gdy rozłożył wyrwaną na szybko kilka lat temu stronę z
zeszytu, dreszcz ponownie przebiegł po całym jej ciele. Na samej górze napisany
był ozdobną czcionką jeden wyraz ZDĄŻYĆ,
a jedynym niewykreślonym punktem z całej listy naiwnych marzeń była właśnie
nauka jazdy samochodem.
- Ala? – zaczął trochę niepewnie,
dotykając jej dłoni. Ona tylko popatrzyła na niego bez słowa, nie wiedząc jak się
zachować. Przeczuwała, że zamieszana była w to także Hanka, bo inaczej ta
kartka nigdy nie dostałaby się w ręce Maćka. Nie była zła, nie była smutna, po prostu
nie wiedziała, co robić, gdy skurcz żołądka dał po raz kolejny o siebie znać.
Znowu spojrzała na bruneta, nie będąc przygotowaną na kolejne odkrycie swoich
największych pragnień przed nim.
- Dziękuję.
****
Po pierwsze. Po czasie melodramatu musiałam wprowadzić tutaj nieco komedii, wiec wybaczcie ten rozdział. I wcale nie jest pisany z własnego doświadczenia, wcale, a wcale ... : )
Po drugie. WOW! Zdawałam sobie sprawę, że poza osobami komentującymi jest parę duszyczek, które tutaj zaglądają i nie dają o siebie znać, ale ... ale liczba osób, która wzięła udział w ankiecie (już nawet nie wspominam o jej wynikach, bo się popłaczę!) mnie poraziła! Dosłownie. Jestem tak wstrząśnięta i podekscytowana, że zwykłe słowa nie są w stanie tego w pełni wyrazić.
czwartek, 6 czerwca 2013
17. Wszystko co wiem od wczoraj to to, że wszystko się zmieniło.
Dłuższy czas trwała w tym przyjemnym stanie
zawieszenia między snem, a jawą, nie mając siły na otworzenie oczu. Dochodziły
do niej strzępy bodźców z zewnątrz, które jednak skutecznie jej mózg ignorował,
oddając się wciąż rozkoszy bujania w sennych marzeniach. Szum wody kołysał
zmysłami, a delikatne ciepło na policzku sprawiało, że uczucie błogiego
szczęścia rozlało się po całym jej ciele, niosąc zbawienne ukojenie i
odprężenie. Było jej tak dobrze, że nawet lekki podmuch porannego wiatru nie
zmusił jej do zmiany wygodnej pozycji. Gdy poczuła ciepłe palce, które
delikatnie zaczęły sunąć między kosmykami jej włosów, zamruczała cicho, mocniej
wtulając się w miarowo unoszącą się klatkę piersiową i wsłuchując się w
spokojnie wybijany rytm serca. Delikatny zapach męskich perfum, którym
przesiąknięta była koszulka sprawiał, że z jeszcze większą ochotą tuliła się do
miękkiego materiału. Zadrżała w momencie, kiedy po jej otulonym maćkową bluzą
ramieniu przewędrowała dłoń chłopaka, troskliwie głaszcząc je. Bardzo powoli
uniosła powieki, natrafiając wciąż zaspanym wzrokiem na wschodzące słońce. Delikatne
promienie poraziły ją momentalnie, dlatego szybko przymknęła oczy, wciskając
twarz między rękę a resztę ciała Maćka, chowając się tym samym przed
oślepiającym światłem. Poczuła jak Kot zaczął się śmiać, otulając ją jeszcze
mocniej.
- Dzień dobry – szepnął tak cicho, tak
radośnie, tak znowu tylko do niej, że momentalnie przyjemny dreszczyk przebiegł
wzdłuż jej pleców, a niezauważalny dla niego uśmiech pojawił się na jej
wciśniętych w koszulkę ustach. Nie umiała nazwać uczucia, które w tej właśnie
chwili towarzyszyło jej wraz z wypowiedzeniem przez niego tych dwóch, na pozór
prozaicznych, słów. Wiedziała tylko, że nigdy wcześniej coś takiego jej się nie
przydarzyło, a przez jej myśli przebiegł obraz codziennych poranków w jego
towarzystwie. Czy to było w ogóle możliwe? Czy takie coś spotykało ludzi?
Leniwie i niespiesznie podniosła się na
przedramieniu i ze zmierzwionymi w każdym możliwym kierunku włosami spojrzała
na niego, przez krótką chwilę uważnie przyglądając się jego rozespanej twarzy.
Ciemne oczy dokładnie śledziły każdy jej ruch, a lekko drżące palce odgarnęły z
czoła niesforne włosy, zaczesując je za ucho.
- Dzień dobry – odpowiedziała równie
cicho, posyłając mu ciepły uśmiech i delikatnie zmrużyła oczy, gdy wiatr po raz
kolejny rozwiał tak starannie ułożone przez Maćka kosmyki.
- Jak się spało? – zapytał i wciąż
uparcie próbował zapanować nad jej fryzurą, bawiąc się przy tym włosami. Alicja
westchnęła cicho, gdy przyłożył wyjątkowo ciepłą dłoń do policzka, kciukiem
delikatnie go głaszcząc.
- Pierwszy raz spałam na plaży – odparła
z powagą, nie spuszczając z niego wzroku. Chłopak uśmiechnął się uroczo,
obejmując ją ramieniem i przyciągnął ją ponownie do siebie. Nie protestowała,
bo bliskość jego ciała okazała się być wielkim ukojeniem. Bez słowa na nowo
wtuliła się w niego, podziwiając falujące w oddali morze.
- Dobrze, że w bagażniku miałem koc,
dzięki temu mogłaś przeżyć swój pierwszy raz na plaży – stwierdził nagle, a ona
mimo że nie mogła teraz go widzieć, była wręcz pewna, że w ten
charakterystyczny sposób poruszył brwiami, uśmiechając się zawadiacko.
- Jesteś taki wspaniały – mruknęła z
nutką ironii w głosie, ale zaraz się roześmiała, układając wygodnie dłoń na
jego brzuchu. Wskazującym palcem zaczęła na nim kreślić dziwne wzory,
zamyślonym wzrokiem podążając za wędrówką własnej ręki. Dopiero kiedy Maciek
złapał ją za nadgarstek i zsunął swoją dłoń na jej, wróciła do rzeczywistości.
Ich palce momentalnie splotły się ze sobą, zupełnie jakby od zawsze siebie
poszukiwały i w końcu los pozwolił im się spotkać.
Pierwsi miłośnicy porannych spacerów
przy wschodzie słońca pojawiali się na plaży, mijając ich z uśmiechem na
twarzy. Oni jednak zdawali się w ogóle nie reagować na to, co ich otaczało,
całkowicie i bez reszty skupiając się wyłącznie na sobie. Przez tych kilka
krótkich chwil cały świat przestał istnieć dla nich.
*
Alicja siedziała przy samym brzegu
morza, pozwalając by ożywczo chłodna woda oblewała jej stopy. Z jednej dłoni do
drugiej przesypywała garstkę piasku, z wielką uwagą i zainteresowaniem
obserwując przemieszczające się złote drobinki. Przyjemny, zimny wiatr wiejący
znad wody przynosił chwilową ulgę dla
jej narażonej na ostre promienie słońca skóry, która powoli przybierała
kolor dojrzałego buraczka. W takich chwilach przeklinała swoją jasną karnację. Nagle
tuż obok niej przysiadł się Maciek, trzymając w ręce dwie potężne kanapki.
- Proszę, smacznego – rzekł, wręczając
jedną z nich Alicji. Dopiero kiedy poczuła zapach warzyw i przypraw zamkniętych
w chrupiącej bułce, zrozumiała jak głodna była. Od wczorajszego popołudnia nie
miała praktycznie niczego w ustach.
- Mmmmmm, pycha – zamruczała z
przyjemnością, przeżuwając pierwszy kęs spóźnionego śniadania. Nie spojrzała
jednak na Kota, bo doskonale wyczuwała to dziwne napięcie, które między nimi
się wytworzyło i które zwiastowało kolejny grad pytań z jego strony. Nie
chciała do tego wracać, bo samo powiedzenie prawdy było już dla niej
wystarczająco trudne i wyczerpujące. W tej chwili poza Hanką, Maciek był jedyną
osobą, która tak wiele o niej wiedziała, a przecież za wszelką cenę próbowała
ukryć przed całym światem swoją największą słabość. Skupiła więc uwagę na
próbie ujarzmienia ogromnej kanapki, gdy co jakiś czas kawałek ogórka wypadał z
pieczywa, byle tylko uniknąć konfrontacji z chłopakiem.
- Nie ma innego rozwiązania? – po
dłuższej chwili usłyszała jego stłumiony głos, przymykając na chwilę oczy z
cichym westchnięciem. Opuściła bezradnie ramiona, kręcąc bez przekonania głową.
Resztką sił zmusiła się do tego, aby na niego spojrzeć. Przyglądał jej się ze
strachem w oczach, jakby się lękał tego, jak mogła zareagować.
- Nie ma – odpowiedziała przez
zaciśnięte zęby, próbując mimo wszystko zapanować nad emocjami. Odwróciła od
niego wzrok, kierując go gdzieś przed siebie, na szerzące się przed nią morze.
Przypuszczała, że on tak szybko nie odpuścił jej tego, ale z drugiej strony
tliła się w niej mała nadzieja, że zrozumiał, iż nie miała najmniejszej ochoty
na rozmowę o tym, że umierała.
- Może trzeba poszukać innego lekarza,
innych leków …
Zaczął wyliczać, ale Alicja momentalnie
mu przerwała, układając z troską dłoń na jego ramieniu.
- Maciek, to nie ma sensu. Mój organizm
nie reaguje już na żadne leki, a możesz być pewny, że od ilości odwiedzonych
przeze mnie specjalistów robiło mi się niedobrze, a każdy miał dla mnie tę samą
informację. Przeszczep.
- Ale …
- Proszę, nie mówmy już o tym.
Ponownie odwróciła się od niego,
wysuwając twarz w stronę słońca. Odgarnęła za siebie włosy, zsuwając z nich
okulary na nos. Wciąż czuła na sobie przewiercające wskroś spojrzenie chłopaka.
- To trzeba zorganizować jak najszybciej
ten przeszczep! – oznajmił władczo, a Alicja zaśmiała się tylko pod nosem.
Pobłażliwie zerknęła na niego, posyłając pełne ciepła spojrzenie.
- Chyba nie rozumiesz pewnych rzeczy. To
nie jest nerka, szpik, czy kawałek wątroby, którą można pobrać od kogoś, nie
czyniąc mu zbyt wielkiej krzywdy. To jest serce, ktoś musi umrzeć, abym ja
nadal mogła żyć.
Kiedy skończyła, wstała bez słowa,
otrzepując ze spodenek piasek i ruszyła przed siebie. Wiedziała, że wyjawienie
prawdy wiązało się z tym, iż każdy chciał jej nagle pomagać. Doceniała
zaangażowanie Maćka, ale jednocześnie wiedziała, że nie mógł zrobić nic. Musiał
czekać razem z nią, bo tylko to jej pozostało. Czekanie na czyjąś śmierć.
Początkowo wierzyła, że regularne zażywanie leków, wizyty w szpitalach, co
miesięczne kontrole, czy zdrowy styl życia miały jej pomóc i sprawić, że
przeszczep okazałby się zbędny. Kiedy jednak tabletki przestały spełniać swoje
zadanie, zrozumiała, że mogła liczyć wyłącznie na cud. Postanowiła więc
korzystać z tego, co jej pozostało i spróbować żyć w miarę normalnie. Od
pewnego czasu dolegliwości stały się bardziej zauważalne i uciążliwe, szybko
męczyła się i nawet najprostsze czynności wiązały się z wielkim wysiłkiem.
Lekarz nie miał żadnych wątpliwości, przeszczep był jedynym i ostatecznym
ratunkiem.
- Alicja!
Odwróciła się za siebie, dostrzegając
jak Maciek podniósł się z piasku, podbiegając do niej. Zatrzymał się zaledwie
kilka centymetrów od jej twarzy, ręką obejmując ją w pasie. Przyciągnął gwałtownie
do siebie, tak że bezwładne ciało wpadło prosto w jego ramiona, zatracając się
w nich bez reszty. Kiedy znowu otulił ją mocno, a ona mogła usłyszeć każde
szaleńczo wybijane uderzenia jego serca, przymknęła oczy, by powstrzymać
cisnące się nachalnie łzy. Nigdy wcześniej nikomu nie pozwoliła się tak zbliżyć
do siebie i dopiero teraz, gdy wszystko wisiało na cienkim włosku, gotowe by
prysnąć jak mydlana bańka, zdała sobie sprawę, że to uczucie było dobre.
Odsunęła się od niego, zaszklonymi oczami spoglądając na zmartwione oblicze
chłopaka.
- Przepraszam – wyszeptała, z trudem
poruszając spierzchniętymi i drżącymi wargami. Dłonie Maćka oplotły delikatnie
jej szyję, a szczupłe palce subtelnie wodziły po rozpalonej słońcem skórze. Czuła
przeszywający dreszcz, który zdawał się przejmować kontrolę nad ciałem,
totalnie poddając je we władanie chłopaka. Została tak owładnięta jego
bliskością i dotykiem, że była w stanie zrobić wszystko, co tylko by zechciał.
Jej powieki mimowolnie opadły i wszystkie zmysły skupiły się wyłącznie na
zatrzymującym się na policzkach jego oddechu, gdy ponownie do niej się zbliżył.
Zacisnął dłonie na materiale jej koszulki, zmuszając tym samym Alę do
spojrzenia na siebie. Zadarła więc lekko głowę, obserwując jak zdecydowanie,
ale jednak z wielką delikatnością napierał na nią. Czubek nosa zahaczył o jej
policzek, a ciemne tęczówki zniknęły za przymkniętymi powiekami. Miała
wrażenie, że zaczynało brakować jej tchu, a świat wokoło wirował jak szalony.
Odruchowo uniosła ręce, zaciskając drżące palce na jego nadgarstkach i
próbowała odepchnąć go od siebie, jednak było w tym geście tak niewiele siły,
że Maciek nawet nie poczuł tego oporu.
- Nie pozwolę ci już odejść – wyszeptał
między kolejnym ciężkimi oddechami, na moment otwierając oczy. Przyjrzał się jej
z niezwykłą uwagą i kiedy nie dostrzegł żadnego sprzeciwu, ujął dłońmi twarz,
składając krótki, delikatny jak muśnięcie motyla pocałunek na policzku.
Zadrżała.
Mimo przymkniętych oczu, wyczuła, że się
odsunął, bo momentalnie ciepło bijące od niego znikło. Nie trwało to jednak
zbyt długo, bo już po chwili ponownie żar rozlał się po jej obliczu i kolejny
ciepły pocałunek znalazł swoje miejsce na drugim policzku. Nieświadomie
zachłysnęła się gorącym powietrzem.
- Ale ja nie mogę ci nic obiecać.
- Nie obiecuj, po prostu bądź, choćby
miało to trwać tylko krótką chwilę – odpowiedział z powagą, o którą go wcześniej
nie posądzała. Ich spojrzenia na nowo się spotkały i kiedy już nie wypowiadając
nawet jednego słowa, skinęła lekko głową i dostrzegła przebłysk uśmiech na jego
ustach. I wtedy zupełnie niespodziewanie stało się to, czego się tak bardzo
obawiała, ale na co tak długo gdzieś w głębi duszy czekała. Maciek pochylił się
nieznacznie i musnął najpierw lewy kącik jej ust, później prawy, by po chwili
najdelikatniej jak to było tylko możliwe połączyć się z lekko rozchylonymi
wargami dziewczyny. Na początku dotyk był ostrożny, umiarkowany, jakby próbował
dać jej jeszcze więcej czasu. Każde muśnięcie niosło ze sobą potężny pokład
uczuć, z którymi dotąd nie miała do czynienia i które do tej chwili wywoływały
u niej wyłącznie strach i przerażenie. Jednocześnie miała jednak głębokie
przekonanie, że to, co właśnie się działo, musiało być dobre, tym bardziej że nie
oczekiwał od niej niczego, liczyła się tylko ta jedna chwila. Gdy zorientowała
się, że Maciek odchylił się lekko, od razu otworzyła oczy i spojrzała na niego,
lekko rozbieganym wzrokiem wędrując po jego rozpromienionej twarzy. Była już
gotowa na wypowiedzenie kilku słów, ale chłopak momentalnie zamknął jej usta
kolejnym pocałunkiem. Tym razem było inaczej. To zbliżenie było bardziej
zdecydowane i zachłanne, przepełnione pasją i namiętnością. Łapczywie pragnął
tego, a ona wyraźnie poddała się jego urokowi. Gdy cicho jęknęła w krótkiej
ekstazie emocji, wyczuła jak jego usta ułożyły się w uśmiechu, nie zaprzestając
przyjemnych pieszczot. Instynktownie podniosła jedną rękę, wsuwając palce w
jego miękkie włosy, kiedy po raz kolejny jego słodki pocałunek nią zawładnął.
*
Jej nogi wygodnie spoczywały na desce
rozdzielczej maćkowego samochodu. Z rozmarzeniem wymalowanym na przemęczonej
twarzy spoglądała przez okno, po raz ostatni żegnając się z nadmorskim
krajobrazem, mimo że zmrok okrył już całą okolicę. Przyjechała tu sama, zagubiona
we własnym świecie, pozbawiona wszystkiego, a wracała z nową chęcią do
stawienia czoła wszelkim przeszkodom, jakie życie dla niej szykowało. Przyjemnie
było wiedzieć, że ktoś chciał się o nią zatroszczyć, nie biorąc i nie oczekując
w zamian nic. Momentami przyłapywała się na tym, że kiedy tylko przymykała
zmęczone powieki, to bała się je otwierać, by cały ten piękny sen nie odfrunął
w dal.
- Maciek? – zapytała cicho, a jej słaby
głos z trudem przebił się przez warkot i szum samochodowego silnika.
- Mhm? – usłyszała w odpowiedzi,
uśmiechając się momentalnie. Tak naprawdę nic od niego nie chciała, pragnęła
tylko upewnić się, że wciąż był obok.
- Nie, nic.
Jej radosny ton głosu sprawił, że
chłopak odwrócił na moment głowę, spoglądając na nią pytająco. Gdy nadal nic
nie mówiła, pochwycił jej dłoń i mocno ją objął, jakby i on się bał, że mogła
zaraz tak po prostu zniknąć.
Całą drogę do domu nie wypuścił jej już
ze swojego uścisku, nawet kiedy w pewnej chwili jej głowa osunęła się po
oparciu, a ona pogrążyła się w głębokim śnie. Z uśmiechem na twarzy.
*****
Będzie mi super miło, jeśli zechcecie wyrazić swoje zdanie w tej mini ankietce, która znajduje się tuż pod rozdziałem! Dziękować :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)