Sześciogodzinna podróż pociągiem do
Krakowa nie była niczym przyjemnym. Alka miała wrażenie, że przez ten dłużący
się niemiłosiernie czas przyrosła do niewygodnego siedzenia, dlatego też z
wielką ulgą przyjęła fakt, że zbliżali się do celu. W zasadzie przestała już
zadawać sobie pytanie, po co tak naprawdę zgodziła się wziąć udział w tym
wiekopomnym wydarzeniu, jakim miała być urodzinowa impreza Kota. Chciał być
uprzejmy, dlatego kiedy nieopatrznie wspomniał o tym, będąc jeszcze we
Wrocławiu, głupio było nie zaprosić i jej, a ona jak ta ostatnia idiotka zgodziła
się. Na samą myśl o własnej głupocie, przewróciła wyniośle oczami, zapinając
zamek walizki. Szykowała się do wyjścia z przeładowanego pociągu, w którym
temperatura zdecydowanie przekraczała jakiekolwiek normy. Odetchnęła głęboko,
gdy tylko jej stopy stanęły na płycie peronu. Chwyciła rączkę torby i uważnie
rozglądając się za szanowną osobą Macieja, ruszyła z tłumem ludzi w kierunku
wyjścia. Chłopak gorączkowo zapewniał o tym, że na pewno pojawi się na dworcu,
aby odebrać ją. Jednak Ala nigdzie nie mogła go namierzyć. Sięgała już po
komórkę, aby skontaktować się z nim, kiedy na końcu peronu dostrzegła średniego
wzrostu chłopaka, trzymającego w dłoni karteczkę ze jej imieniem, a obok ktoś
nieudolnie narysował patykowatą kukłę, która prawdopodobnie miała być alicjowym
odwzorowaniem. Kiedy zrobiła kolejnych kilka kroków, a tajemnicza postać była
coraz bliżej, zauważyła zadziwiająco znajome, ciemnobrązowe spojrzenie, nieco
dłuższe ciemne włosy i charakterystyczny Koci nos.
- Cześć! – przywitał się wesoło chłopak,
z radością przytulając ją serdecznie. Ala była w lekkim szoku, kiedy tylko
pozwolił jej w końcu wyswobodzić się z mocnego uścisku. W jego oczach
błyszczały jasne iskierki, kiedy uśmiech przemykał przez usta.
- Cześć? – bąknęła niepewnie, siląc się
na coś, co w początkowym zamiarze miało przypominać uśmiech. Bacznie
obserwowała chłopaka.
- Jestem starszy Kot. Kuba Kot –
wyjaśnił szybko, widząc jej nieco przerażoną i zdziwioną minę. Podał jej rękę,
kłaniając się uroczo. Dziewczyna wciąż przyglądała się mu uważnie, nie mogąc
wyjść z podziwu nad podobieństwem jego i Maćka. Miał jednak lekko jaśniejszą
karnację i nieco bardziej okrągłą twarz.
- Cóż, nie da się ukryć, nie wyrzekniesz
się niestety swojego braciszka – mruknęła, mrugając do niego przyjaźnie.
- Niestety – powtórzył za nią, z
udawanym smutkiem kręcąc głową i w geście bezradności rozłożył ręce. – Pokarało
mnie tym niedorajdą, ale nie martw się … - Kuba delikatnie poklepał ją po
ramieniu. – Jestem zdecydowanie lepszy niż mój brat.
- I do tego taki skromny – dodała z
uśmiechem, od samego początku czując niesamowitą sympatię względem jego dopiero
poznanej osoby.
- Cały ja.
- A gdzie Maciek? – spytała, z
ciekawością rozglądając się dookoła.
- Nasza księżniczka stroi się przed
imprezą, dlatego wysłał mnie, żebym cię doprowadził na miejsce, ale wiedz, że
czynię to z wielką radością – objaśnił jej wszystko, a uśmiech nie schodził z
jego twarzy. Znowu się ukłonił, z iście rycerskimi manierami.
- Widzę, że dał ci dokładne wytyczne na
temat mojego wyglądu – zaśmiała się głośno, wskazując palcem na rysunek
ozdabiający kartkę. Kuba spojrzał na niego, później znowu zwrócił spojrzenie na
blondynkę, po czym ze zmrużonymi oczami przystawił kawałek papieru do twarzy
Ali.
- Hmmm – mruknął cicho. – Maciek nigdy
nie był mistrzem malarstwa. Ale na szczęście Ewka miała kilka twoich zdjęć z
planu reklamy, dlatego bez trudu cię dziś poznałem.
Spojrzeli na siebie i gromko się
zaśmiali. Chłopak odebrał od niej bagaż i przepuszczając przed sobą, wskazał
wyjście na parking, gdzie wsiedli do samochodu, udając się do mieszkania braci.
*
W tej chwili doceniał pomoc kobiecej
ręki. Gdyby Ewa nie zgodziła się mu towarzyszyć w przygotowaniach do urodzin,
to prawdopodobnie impreza nie odbyłaby się w ogóle. Dziewczyna sprawnie poruszała
się w kuchni, w mgnieniu oka sprawiając, że zakupione wcześniej składniki
zamieniały się w przepysznie wyglądające potrawy. Był jej szczerze wdzięczny za
to.
- Jesteś wielka! – oznajmił z ulgą w
głosie, kiedy stół w pokoju był już idealnie zastawiony przekąskami, napojami,
owocami i wielgaśnym tortem, w który Kamil wbił świeczkę z kształcie dwóch
dwójek. Maciek uśmiechnął się z wdzięcznością do Ewki, a ona odpowiedziała tym
samym, poklepując przyjaciela po ramieniu.
- Kiedyś wykorzystam cię w ramach
zapłaty za mą niezastąpioną pomoc – odparła radośnie, sięgając po swój aparat i
wkroczyła do swojego ulubionego światka fotografii, gdzie rządziła
niepodzielnie.
- Brakuje już tylko Kuby – stwierdził
Wojtek, jeden z kumpli z uczelni. Maciek przelotnie spojrzał na zegarek, lekko
przygryzając wargę. Jakub już dawno powinien wrócić z dworca, bo pociąg z
Wrocławia do Krakowa miał dotrzeć prawie godzinę temu. Dosłownie w tej samej
chwili drzwi mieszkania otworzyły się i stanął w nich jego jak zwykle uśmiechnięty
brat z wielką walizką, dzierżoną w dłoni, a tuż za nim wyłoniła się Alicja,
która chyba z lekkim strachem przyjęła fakt, że impreza urodzinowa nabrała
takich rozmiarów. Młodszy Kot odetchnął z ulgą, udając się w stronę
przedpokoju.
- Co tak długo? – zapytał przez zaciśnięte
zęby, wymownie spoglądając na brata. Kuba zrzucił z siebie bluzę, układając
spokojnie dłoń na jego ramieniu.
- Wrzuć na luz, twoja przesyłka
dostarczona – odparł, robiąc prawie niezauważalny gest głową w kierunku
rozbierającej się z wierzchniego odzienia blondynki. Maciek pierwszy raz
spojrzał na nią dokładniej. Krótką chwilę przyglądał się dziewczynie, a kiedy i
ona spojrzała na niego, uśmiechnął się.
- Cała i zdrowa – dokończyła za Kubę,
prezentując się w całej okazałości. – Spore korki o tej porze w tym waszym
Krakowie panują – dodała, jakby na usprawiedliwienie, wyjmując z torby mały
pakunek, owinięty kolorowym papierem.
- W takim razie, jeśli wszyscy już są,
to imprezę uważam oficjalnie za otwartą! – dało się słyszeć uradowany głos Ewy,
dochodzący z pokoju i wszyscy zaproszeni goście zaczęli głośno wiwatować. Maciek
zerknął na Alę, kiedy Kuba w końcu wygramolił się z niewielkiego korytarza,
dołączając do całej reszty, bawiącej się w salonie.
- Cieszę się, że dotarłaś – oznajmił z
pełną szczerością, posyłając krótki uśmiech. Dziewczyna uniosła zabawnie
ramiona, poprawiając zmierzwione włosy.
*
Z uśmiechem przywitała się ze
zgromadzonym towarzystwem, na wejściu otrzymując od Miętusa kieliszek z
szampanem. Początkowo myślała, że nie znając tam nikogo cały wieczór przesiedzi
w kącie, nie będąc w stanie odezwać się do kogokolwiek, ale szybko nawiązała
kontakt z pozostałymi, bez problemów wpasowując się między nich. Dawid od razu
pomachał do niej przyjaźnie, poklepując wolne krzesło obok siebie i zapraszając
ją w swoją stronę.
- Jak podróż? – zapytał blondyn,
odsuwając siedzenie i w prawdziwie dżentelmeński sposób pozwalając jej zająć
miejsce. Ala odłożyła kieliszek na stół, poprawiając lekko zadarty spód swojej
tuniki.
- Długa i męcząca, polskie koleje
potrafią człowieka przyprawić o ból głowy – odpowiedziała z uśmiechem. –
Widzieliście efekty waszej ciężkiej pracy? Reklama już hula w Internecie –
dodała po chwili, sięgając po dzbanek z sokiem.
- Dobra robota, jeden z lepszych spotów
jakie nam przygotowano.
- Miło słyszeć – odparła ze śmiechem,
posyłając mu serdeczne spojrzenie.
- Porywam do tańca!
Nie zdążyła nawet nacieszyć się
towarzystwem blondyna, kiedy usłyszała nad głową głos Kuby, który nie czekając
na jej pozwolenie, chwycił za nadgarstek i z szatańskim uśmieszkiem, wyciągnął
ją na środek pomieszczenia, gdzie od kilku chwili bawiła się już część gości.
Ala spojrzała przepraszająco na Dawida, ale ten robiąc tylko bezradną minę,
wzruszył ramionami.
- Nie brałam pod uwagę tego, że w ofercie
imprezy są zapewnione tańce i hulanki – rzekła z perlistym śmiechem,
przyglądając się Kubie, gdy po raz kolejny okręcił ją na tym prowizorycznym
parkiecie. Spojrzała ze skrzywieniem na swoje wysokie szpilki, żałując, że nie
wybrała opcji z wygodniejszymi butami.
- Hulanki to może nie do końca, bo
Stefan nie mógł dziś przybyć – zażartował, na co Alicja przewróciła tylko
oczami. – A tak poza tym, może mój brat to sztywniak i wizja stypy jawiła ci
się przed oczami, ale od czego ma tak wspaniałego mnie, który rozkręci jego nawet
najbardziej ponurą imprezę, prawda? – zapytał z dumą, sugestywnie poruszając
brwiami. Dziewczyna wybuchła śmiechem, starając się dotrzymać mu kroku. Nawet
nie zorientowała się, jak starszy z Kotów zrobił odbijanego i znalazła się w ramionach
jednego z kolegów Maćka z uczelni. Musiała wytłumaczyć mu całą historię swojej
znajomości z solenizantem, ale chłopak z wyraźną podejrzliwością słuchał jej
wyjaśnień, chyba nie do końca w nie wierząc. Nie miała jednak ochoty na
spieranie się z nim w tej kwestii, pozwalając by muzyka zawładnęła jej ciałem.
*
Maciek stał oparty o ścianę, w dłoni
trzymając szklankę z drinkiem. Obserwował bawiących się gości, którzy
najwyraźniej spędzali miło czas. Ewa i Kamil nie rozstawali się praktycznie
nawet na moment, wciąż sunąc po parkiecie wtuleni w siebie. Krzysiek znalazł
wspólny język z Magdą, koleżanką z grupy i nawet Alicja sprawiała wrażenie
bardzo zadowolonej, żywiołowo rozkręcając się z każdą kolejną piosenką.
- Miałeś rację – pokiwał z uznaniem Kuba,
dotrzymując mu niespodziewanie towarzystwa. On tylko spojrzał na niego
pytająco, unosząc nieznacznie brew ku górze. – Noo wiesz, jak mówiłeś, że jest
ładna – wyjaśnił od razu, unosząc wyżej literatkę z trunkiem, wyczekująco
licząc na to, że Maciek wypije z nim urodzinowy toast. Brat jednak spojrzał na
niego z politowaniem, kręcąc na boki głową. Westchnął cicho, okręcając w dłoni
szklankę.
- Nie mam ochoty na twoje głupie żarty –
bąknął złośliwie, nie odrywając jednak wzroku od roześmianej twarzy blondynki,
która właśnie zsunęła ze stóp buty i ruszyła do tańca z Kubackim. Zdawał się
ignorować Kubę, który z tym szelmowskim uśmiechem obserwował go uważnie.
- To nie żarty, mówię jak jest. Ładna,
zabawna, inteligenta dziewczyna.
- Może w takim razie umówisz się z nią,
skoro jest taka idealna? – zapytał z przekąsem młodszy z braci, rzucając mu
wściekłe spojrzenie. Kuba zaczął się śmiać.
- Złość piękności szkodzi – oznajmił,
przekornie uśmiechając się do niego i poklepał go lekko po policzku. Maciek
skręcił gwałtownie głowę, odsuwając się od niego. – Nie namawiam cię przecież
na ślub z nią, mówię tylko o chwili dobrej zabawy – dodał i wymownie zerknął na
niego, mając nadzieję, że czarnowłosy zrozumiał jego ukrytą aluzję.
- Już miałem chwilę dobrej zabawy… – rzekł
bezmyślnie, dopiero po wypowiedzeniu tych kilku pochopnych słów zdając sobie
sprawę, że ostatecznie się wkopał. Kubowe oczy z wrażenia aż się rozszerzyły, a
usta nieświadomie mocniej rozchyliły. Wiedział, że znalazł się w punkcie bez
wyjścia, nie było żadnej możliwości ucieczki z tej żenującej sytuacji.
- Ty i Alicja? – zapytał cicho brat,
nachylając się w jego stronę, aby nikt nie usłyszał ich rozmowy. Wyraźnie
wyartykułował każde ze słów, wciąż nie mogąc otrząsnąć się z tego, co przed
chwilą się dowiedział. – Że ten tego?
Maciek machnął tylko ręką i ominął go,
udając się do kuchni. Wiedział, że tej ostatniej części nie musiał, a raczej
nie powinien zdradzać bratu. Podparł się na rękach i z cichym westchnięciem
pochylił się nad blatem, oddychając zdecydowanie ciężej.
- O, przepraszam! – doszedł go zziajany
głos Ali, która właśnie bezpardonowo wkroczyła do pomieszczenia. – Myślałam, że
nie ma tutaj nikogo.
- Nic się nie stało.
- Strasznie tam duszno – zaczęła się
tłumaczyć, palcem wskazując na zatłoczony salon, w którym zabawa trwała w
najlepsze. – Nie masz ochoty na spacer?
*
Kiedy wychodził z mieszkania z
blondynką, prawie nikt nie odnotował tego faktu, poza Kubą, który z drugiego
końca pokoju pomachał do niego z uśmiechem, unosząc do góry kciuk. Maciek
obojętnie spojrzał na niego, licząc w głębi duszy na to, że brat nie miał
zamiaru wykorzystać tego, co już wiedział, przeciw niemu. Wolał, aby to
wszystko zostało między nimi. Zaczął się nawet zastanawiać nad tym, czy
zapraszanie dziewczyny było dobrym posunięciem, bo od tej chwili mógł już
zapomnieć o spokojnym życiu, nie tylko z Kubą.
- Czy tak trudno uwierzyć, że ja i ty to
zupełnie odrębne żywioły? Jak ogień i woda, czy ziemia i powietrze? – zapytała
jakby podenerwowanym głosem, kiedy mijali kolejne krakowskie uliczki, pogrążone
w przyjemnej ciszy. Maciek posłał jej niezrozumiałe spojrzenie, mrużąc lekko
powieki. – Och, wszyscy twoi znajomi żyją w przekonaniu, że coś nas łączy –
wytłumaczyła podniesionym głosem i parsknęła głośno śmiechem, sama nie mogąc
wyobrazić sobie chyba takiej sytuacji. Chłopak zawtórował jej, uśmiechając się
nieznacznie.
- Nie zwracaj na nich uwagi.
Obojętnie wzruszyła ramionami, mocniej
otulając się szalem. Miarowy stukot jej obcasów odbijał się od ścian starych
kamieniczek, niosąc echem wzdłuż ulicy. Wyprzedzała go o kilka kroków, idąc ze
wzrokiem wbitym w brukowany chodnik. Nie odzywała się już, skupiając swoją
uwagę na uważnym stawianiu kroków na nierównym podłożu. Nagle, zupełnie
niespodziewanie z zasnutego chmurami nieba zaczął padać delikatny, ciepły
deszcz. Na początku były to tylko pojedyncze krople, które co jakiś czas
zatrzymywały się na ich rozgrzanych twarzach, ale już po chwili mżawka zaczęła
zamieniać się w coraz mocniejszy opad, rytmicznie odbijając się od ciepłego
asfaltu. Maciek spojrzał na Alicję, chcąc wracać do domu, ale ta uśmiechnęła
się szeroko i rozpościerając nad głową ręce, pozwoliła aby deszcz zrosił jej
roześmianą twarz. Okręciła się kilka razy i rozchyliła lekko usta, językiem
wyłapując ciepłe krople. Sprawiała wrażenie kilkuletniej dziewczynki, która
otrzymała zgodę mamy na pobawienie się w wielkiej kałuży, po przejściu ogromnej
burzy.
- Chodź! – krzyknęła do niego, próbując
przebić się przez coraz głośniejszy stukot rozchlapującego się na mokrej drodze
deszczu i szumu spływającej wody. Wyciągnęła w jego stronę dłoń, a on nie bez
wahania ujął ją niepewnie, po czym znalazł się tuż obok niej, kiedy z całej
siły przyciągnęła go do siebie. Zarzuciła mu jedną rękę na szyję i zmusiła go
do kolejnego obrotu. – No nie bądź taki ponurakiem! – ponagliła go, zmuszając
aby dołączył do niej w tej zabawie. On tylko spojrzał pozbawionym wszelkich
emocji wzrokiem, obserwując jak wielką przyjemność sprawiała jej ta wydawałoby
się dziecinna psota. Zabawnie mrużyła oczy, kiedy krople z coraz większym
impetem rozbijały się na jej policzkach. Była już cała przemoczona, a kosmyki
włosów uporczywie przyklejały się do twarzy.
- Przeziębisz się – odparł z typowym dla
siebie realizmem, co spotkało się z karcącym spojrzeniem Alki, jakby samym
wzrokiem chciała przekazać mu, że czasami powaga i opanowanie powinny zejść na
drugi plan, bo pewne rzeczy drugi raz się już nie miały okazji się powtórzyć.
- Kuba miał rację, straszny z ciebie
sztywniak! Od odrobiny szaleństwa jeszcze nikt nie umarł – ponownie
przekrzykiwała szum wody, uderzając chłopaka w ramię. Wysunęła się z jego
objęcia i odgarniając z twarzy włosy, stanowczo ruszyła przed siebie z
skrzyżowanymi na piersi rękami. Maciek krótką chwilę obserwował, jak oddalała
się od niego i bez głębszego zastanowienia pobiegł za nią. Wykorzystując jej
chwilowe zamyślenie, złapał ją za ramię i pociągnął w stronę ściany jednego z
pobliskich budynków, chroniąc się tym samym przed coraz silniejszym deszczem.
Przyparł ją do muru, całym ciałem napierając na nią, tak aby uchronić się przed
skapującymi z niewielkiego zadaszenia kroplami wody. Była zdenerwowana, bo
dokładnie wyczuwał jak ciężko oddychała, a jej serce biło w zastraszającym
tempie. Odruchowo ułożył dłoń na jej talii, przybliżając się jeszcze bardziej. Źrenice
w jasnych oczach Alicji z każdą chwilą zdawały się coraz bardziej rozszerzać, a
drżące z zimna usta rozchyliły się delikatnie. Był tak blisko, że czuł na
twarzy jej ciepły, ale nierówny oddech, a zmysłowy zapach perfum dotarł do jego
nozdrzy. Pochylił się lekko, czubkiem swojego zmarzniętego nosa, ocierając się
o jej. Zachłysnęła się powietrzem, kiedy dłonią przesunął po przemokniętym
materiale ubrania, a jej ciało lekko drgnęło. Zamrugała kilkakrotnie, kiedy
kilka kropel deszczu spłynęło z jego mokrych włosów wprost na jej twarz. Wycofał
się o kilka centymetrów, by przenieść wzrok z niebieskich oczu na jej wciąż
rozszerzone usta. Ponownie wrócił spojrzeniem na wypełnione przerażeniem
tęczówki, a koniuszkiem języka oblizał dolną wargę, znowu mocniej na nią
napierając. Pochylił się niżej, a dziewczyna po raz kolejny odetchnęła ciężko. Uniosła
obie ręce, a dłonie ułożyła na jego barkach, z całej siły odpychając go od
siebie. Marszcząc czoło, spojrzała na niego z nieskrywanym wyrzutem.
- Podobno chciałeś być moim
przyjacielem. Więc nie niszcz tego.
Wyślizgnęła się z objęcia, potrącając jego
ramię, kiedy go omijała. Maciek zaklął siarczyście pod nosem i z pełną
świadomością uderzył pięścią w betonową ścianę. Z bólu aż przymknął powieki,
momentalnie żałując swojego nierozważnego zachowania.