poniedziałek, 22 kwietnia 2013

9. Pewnie nikt ci nie powiedział, że życie takie będzie.



Otworzyła oczy, kiedy jasne promienie słońca przedzierały się przez niezasunięte zasłony i delikatnie przesuwały się po jej twarzy, przyjemnie ją ogrzewając. Zamruczała z przyjemnością, rozciągając zastane podczas głębokiego snu mięśnie. Czuła się nad wyraz dobrze, ale będąc wciąż w półśnie nie mogła do końca przypomnieć sobie powodu tego błogiego stanu. Bardzo powoli podniosła się z łóżka, siadając na jego skraju i zsuwając stopy na podłogę. Zmrużyła lekko powieki, rozglądając się z tajemniczym wyrazem twarzy po pokoju. Coś było nie tak, ale ona jeszcze nie potrafiła powiedzieć co. Zgarnęła splątane włosy w kucyka, przecierając dłońmi twarz. Nie zdziwił ją nawet fakt, że obudziła się ubrana, bo nierzadko zdarzało jej się po prostu paść na łóżku i obudzić dnia następnego. Powłócząc leniwie nogami udała się w końcu do kuchni, po drodze mijając salon, który zaskoczył ją niesamowitym wręcz porządkiem i złożoną w idealną kostkę pościelą na kanapie. Uniosła z wrażenia brwi, ale nie zamierzała się roztkliwiać nad tym teraz.
- Czyli to wszystko było tylko jakimś chorym koszmarem – mruknęła do siebie, nastawiając wodę na herbatę, kiedy dziwne przebłyski związane rzekomo z wczorajszą nocą zaczęły ją nawiedzać. Wzruszyła ramiona, wskakując na kuchenny blat i z dziecięcą radością zaczęła wymachiwać nogami na boki. Z uśmiechem podziwiała widok skąpanego w słońcu Wrocławia, który rozpościerał się za oknem. Gdy kolejne obrazy z ostatniego snu zaczęły szaleńczo przebiegać w jej pamięci, zaczęła naprawdę poważnie zastanawiać się nad tym, czy nie wydarzyły się naprawdę. Ale szybko porzuciła tę teorię, śmiejąc się z samej siebie. Z błogiego stanu nieważkości i radości wyrwał ją jednak nieprzyjemny dźwięk dzwoniącego telefonu. Ociężale zeskakując na ziemię, poczłapała w stronę parapetu, gdzie właśnie udało jej się zlokalizować komórkę.
- Hania, skarbie! – pisnęła z radością, kiedy tylko dostrzegła imię przyjaciółki na wyświetlaczu. Euforia szybko zamieniła się jednak w przerażenie, kiedy ruda zaczęła zasypywać ją milionem pytań, a Alicja miała wrażenie, że dziewczyna nawet nie próbowała oddychać, skupiając się wyłącznie na swoim słowotoku. Odsunęła aparat od ucha, pozwalając jej się wygadać. Zrobiła w tym czasie dwa łyki gorącej herbaty, rozkoszując się przyjemnym aromatem naparu. Odwróciła się na pięcie, chcąc podejść do szafki, gdzie czekały już na nią płatki śniadaniowe, ale w tej samej chwili w drzwiach kuchni zmaterializowała się postać Maćka. Blondynka przez krótką chwilę patrzyła na niego z totalnym osłupieniem, z szeroko rozwartymi ramionami, w jednej dłoni trzymając komórkę z trajkoczącą Hanką, a w drugiej kubek z wrzątkiem. Nieświadomie otworzyła szerzej usta, ale nawet to nie pomogło w problemie z oddychaniem, jaki ją właśnie nawiedził. Chłopak wydawał się być równie zaskoczony całą sytuacją, jak i ona.
- Już wstałaś? – zapytał niepewnie, a jego ciemne oczy uważnie przyglądały się jej, lustrując dokładnie całą sylwetkę. Zmrużył lekko powieki i z uniesionymi w bezbronnym geście rękami, zbliżył się nieco. Alicja odruchowo wycofała się o krok. Dopiero po upływie kilku chwil i dobiegającym z telefonu wrzasku Hanki, zorientowała się, że połączenie z przyjaciółką wciąż trwało.
- Oddzwonię – wydukała niespokojnie do słuchawki, nie bez problemów wciskając czerwony przycisk. Odłożyła komórkę i kubek na stół, wciąż kątem oka podejrzliwie przyglądając się Maćkowi.
- Wszystko w porządku? – zapytał ją spokojnie, na co Ala pokiwała jedynie głową, przygryzając delikatnie wargę. Zrozumiała, że wszystkie zdarzenia, które dotąd wydawały się jej jedynie gorzkim koszmarem, okazały się być najprawdziwszą prawdą. Poczuła się okropnie zażenowana, zwłaszcza, że wczorajszej nocy pokazała mu wszystkie swoje największe słabości. Opadła bezwiednie na stojące nieopodal krzesło i z bezradnością malująca się na twarzy, podparła brodę na ręce.
- Czyli to wszystko nie było tylko sennym urojeniem? – zapytała retorycznie, posyłając w jego stronę smutne spojrzenie. Maciek zaczął się śmiać.
- Nie było tak źle, nie licząc faktu, że kiedy jesteś nieprzytomna, to twoje ciało staje się wyjątkowo ciężkie – końcówkę dodał już zdecydowanie ciszej, ale ten jadowity uśmieszek na jego twarzy świadczył o tym, że wciąż się z niej nabijał. Ala spiorunowała go wściekłym wzrokiem, robiąc przy tym dość komiczną minę.
- Mogłeś sobie wyjść, nikt nie kazał ci zostawać.
- I tu się mylisz! – zaoponował momentalnie, unosząc do góry wskazujący palec. – Nie pozwoliłaś mi opuścić mieszkania.
Blondynka dostrzegła, że wracanie wspomnienia do minionych godzin było dla niego wielką frajdą, dlatego też postanowiła ukrócić ten temat, przewracając teatralnie oczami. Odetchnęła głęboko i podeszła do niego, wyrywając z dłoni siatkę ze świeżutkimi bułkami, które ku jej, z trudem ukrywanej, radości zakupił przed chwilą. Obserwował ją z zaskoczeniem, ale kiedy rzuciła mu jedno waleczne spojrzenie, tuż przed ograbieniem go z zachęcająco pachnącego pieczywa, parsknął śmiechem i pokręcił z dezaprobatą głową.
- Nie myśl, że kilkoma bułkami wkupisz się w moje łaski! – pogroziła mu nożem, niezdarnie trzymając go w dłoni i po chwili rozkrawając nim chrupiącą skórkę jednej z bagietek.
- Ułożyłem cię grzecznie do łóżeczka, ogarnąłem cały chaos, który zapanował po twojej żałobie, kupiłem i przyniosłem świeże pieczywo, a ty straszysz mnie nożem? – zapytał niby ze smutkiem, ale w jego głosie dało się usłyszeć przedrzeźniający uśmieszek. – Trudno cię zadowolić – dodał chwilę później.
Alicja zastygła w bezruchu, kątem oka spoglądając na niego przez ramię. Pewnie miał sporo racji, ale równocześnie jego nabijający się z niej uśmiech działał na nią jak czerwona płachta na byka, powodując, że momentalnie przybierała postawę obronną. Było w nim coś tak irytującego, że nawet największa sympatia nie była w stanie zniwelować tego wrażenia.
- W takim razie w ramach mojego odkupienia oferuję wycieczkę po Wrocławiu – stwierdziła ze skruchą, stawiając na stole talerz z kilkoma kanapkami. Wymownie spojrzała na chłopaka i zajmując swoje ulubione miejsce pod oknem, sugestywnym gestem głową, zaprosiła go do posiłku.
- Myślisz, że zwykła wycieczka po mieście jest w stanie zrekompensować mi całą noc spędzoną na sprzątaniu twojego bałaganu, a później spaniu na tej okropnie niewygodnej kanapie? – spytał z przekąsem, poruszając brwiami w górę i w dół. Alicja czuła, że nadal się z niej naśmiewał i chyba do końca życia jej tego nie zapomni, a przy każdej nadarzającej się okazji wypomni z wyższością. Zmrużyła lekko oczy, wysuwając nieznacznie usta do przodu.
- Ale śmieszne! Nabijajcie się z kaczora – mruknęła z udawaną złością, rozchylając na boki ręce. Maciek ze śmiechu zakrztusił się przeżuwaną właśnie porcją śniadania.

*

Ich wspólna wędrówka uliczkami Wrocławia nie należała do szczególnie ekscytujących przeżyć. Co jakiś czas Alicja bąknęła jedynie parę zdań o mijanym właśnie budynku, albo historii związanej z miejscem, które odwiedzali. Mimo ciemnych okularów i czapki z daszkiem nie udało się Maćkowi uniknąć spotkania z wiernymi fankami, które od kilku dobrych chwil podążały za nimi, naiwnie wierząc, że były niezauważalne. Z jednej strony sprawiało mu to wielką radość, bo bycie w centrum uwagi było jego małą słabostką, ale z drugiej pragnął chociaż na chwilę odciąć się od zawodu skoczka i pobyć trochę zwykłym Maćkiem. Przy kolejnym podpisywaniu naprędce znalezionego zeszytu do polskiego jednej z wielbicielek, dostrzegł jak Alicja odsuwała się od tej małej grupki, podążając powolnym krokiem przed siebie ze skrzyżowanymi rękami na piersi. Westchnął głęboko, kiedy niewysoka brunetka poprosiła o kolejne zdjęcie. Przyjął odpowiednią pozę i siląc się na uśmiech, objął ramieniem dziewczynę, zwracając twarz w stronę obiektywu. Z niecierpliwością oczekiwał momentu, aby wreszcie mógł się uwolnić od świergoczących dziewczyn. Co jakiś czas zerkał w kierunku blondynki, która próbowała udawać kompletną obojętność i niewzruszenie całą tą sytuacją. W końcu udało mu się wyrwać z tego wianuszka fanek, które tak niespodziewanie go zaatakowały. Podziękował im za spotkanie i podbiegł szybko do Alicji, mając cichą nadzieję, że już nikt go po drodze nie rozpoznał.
- Przepraszam – burknął ze smutkiem, sam nie do końca będąc zadowolonym z tego zajścia.
- A za co? – zapytała ze zdziwieniem dziewczyna, podnosząc na niego zaskoczony wzrok.
- Nie jest łatwo z tobą koegzystować. Jesteś ciężka we współżyciu – odparł, z cichym świstem wypuszczając powietrze. Opuścił bezradnie ramiona.
- Nikt cię do tego nie zmusza.
Wyczuł w jej głosie nutkę niezadowolenia i ironii, a ukradkowy półuśmiech przemknął prawie niezauważenie przez jego twarz. Szturchnął lekko blondynkę ramieniem, powodując że straciła na moment równowagę, zbaczając z obranej wcześniej drogi. Zaśmiał się głośno. Ala przymknęła na moment powieki i pokręciła na boki głową.
- Przyznaj! – Maciek zatrzymał się tuż przed nią, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. – Też chciałabyś mój autograf, nie?
Dziewczyna krótki moment przyglądała mu się z uwagą, aby po chwili popukać go wskazującym palcem po czole i ze współczuciem malującym się na twarzy, ominęła go, poklepując lekko po ramieniu. Uśmiechnął się tylko do siebie i odwracając się na pięcie ponownie musiał przyspieszyć kroku, by dogonić pędzącą dziewczynę.
- Czy mogę prosić o auto… auto … auto … o pański podpis? – zaczął naśladować prosiaka Porky’ego z Looney Tunes, jąkając się przy tym nieudolnie. Zamrugał radośnie i zrobił swoje popisowe maślane oczka. Alicja wybuchła śmiechem, odsuwając jego twarz od siebie, kiedy za bardzo zbliżył się do niej. – Też oglądałem Kosmiczny mecz – dodał z dumą, odpowiadając tym samym na jej poranny cytat z kreskówki i uśmiechnął się radośnie, kiedy dziewczyna wciąż nie potrafiła opanować napadu śmiechu.
- Chyba nadal ten typ filmów jest adekwatny do twojego rozwoju psychicznego – podsumowała nieco złośliwie, ocierając łzę z policzka.
- Bywa.
Rozłożył ręce w geście bezradności, Alicja ponownie uraczyła go jedynie pełnym litości spojrzeniem, a on cicho się zaśmiał.

*

Czuła, że całodzienny maraton wycieczkowy po mieście opłacała właśnie pęcherzami na stopach. Było już ciemno, a Wrocław szykował się do snu. Wcześniejszy gwar powoli cichł, a ulice pustoszały. Odchrząknęła znacząco, kiedy po raz kolejny Maciek przyspieszył, a ona zdecydowanie została w tyle, ledwo powłócząc bolącymi nogami. Chłopak zatrzymał się i ze zrezygnowaniem spojrzał na nią, delikatnie uśmiechając się. Ala podreptała ociężale do niego i kiedy nie przestawał się z niej śmiać, uderzyła go z całej siły w ramię.
- A to za co?
- Dla zabawy – mruknęła w odwecie, maszerując dzielnie przed siebie. Każdy kolejny krok był jednak coraz większym koszmarem, a piekąca skóra stawała się wręcz nie do wytrzymania. Kiedy tylko doszli do bulwaru na Ostrowie Tumskim, blondynka zdjęła buty ze stóp i trzymając je w dłoni, dziarsko ruszyła przed siebie. Momentalnie poczuła niesamowitą ulgę, a uśmiech sam wrócił na twarz. Wybrukowany niewielkimi kostkami chodnik prowadzący przez skwer wydawał się być idealnym rozwiązaniem dla jej zmęczonych nóg, przyjemnie masując obolałe miejsca. Wszystko było pięknie do momentu, gdy nie nastąpiła przez przypadek na sporej wielkości kamyk. Jej stłumiony krzyk rozniósł się echem po okolicy.
- Brawo! – powiedział cicho Maciek, nie potrafiąc opanować panicznego śmiechu, kiedy patrzył na jej cierpienie. Alicja dokuśtykała do najbliższej ławki i z przerażeniem w oczach spojrzała na zaczerwieniony punkt na stopie. Ból był tak mocny, że nie potrafiła prosto stanąć na nodze.
- To naprawdę boli – odparła smutno, a jej jasne oczy zaszkliły się od łez. Spojrzała na chłopaka błagalnym wzrokiem, a usta zabawnie wysunęły się do przodu, zupełnie jakby się zaraz miała rozpłakać. Dostrzegła, jak z lekką bezsilnością odetchnął głęboko i podszedł do niej, wysuwając przed siebie dłoń.
- Wstań! – polecił stanowczo, ale kiedy nie wykonała nawet najmniejszego ruchu, tylko patrzyła na niego nieprzytomnie, chwycił jej dłoń i pomógł podnieść się z ławki. – Stań na nią – wydał kolejny, nie znoszący sprzeciwu, rozkaz, a Ala tym razem wykonała zarządzenie Kota. Nie była jednak pewna, co tak naprawdę chodziło po jego głowie, jednak ból był tak przeszywający, że była w stanie zgodzić się na każde szaleństwo, byle tylko dostać się do mieszkania jak najprędzej. Maciek odwrócił się do niej tyłem i odpowiednim gestem dał do zrozumienia, żeby wdrapała się na jego plecy.
- No chyba żartujesz! – zaoponowała zdecydowanie, momentalnie zapominając o bólu. Odepchnęła go lekko od siebie i spojrzała rozeźlona, śląc grom wściekłych spojrzeń. Chłopak patrzył na nią przez chwilę i ze wzruszeniem ramion, udał się w kierunku wyjścia z bulwaru. Alicja zauważyła, jak schował dłonie do kieszeni i nawet nie raczył na nią ponownie spojrzeć. Fuknęła głośno pod nosem, zakładając na siebie ręce. Sugestywnie tupnęła nogą i kiedy czarnowłosy oddalał się coraz bardziej, a przed jej oczami stanęło widmo samotnego kuśtykania do domu, zacisnęła tylko mocno palce w pięści i wypowiadając cichą wiązankę nieprzyjemnych epitetów pod jego  adresem, krzyknęła głośno imię Kota. Nie zauważyła, jak na sam dźwięk jej głosu uśmiechnął się z wyższością do siebie. Odwrócił się w jej stronę i wyczekująco spojrzał na dziewczynę.
- Słucham? – zapytał tak, jakby nic się nie stało. Ala przewróciła tylko teatralnie oczami i klnąc pod nosem, opuściła głowę, nabierając powietrze.
- Niech ci będzie – burknęła, czując ogromne zawstydzenie faktem, że potrzebowała pomocy od niego. Maciek parsknął śmiechem i z wesołą miną wrócił do niej, wciąż skory do niesienia ratunku. Tym razem nie protestowała już. Z wielkim trudem, okupionym jednym upadkiem, wspięła się na niego, obejmując rękami jego szyję i oplotła nogami pas. Kurczowo przytrzymywała się jego koszulki, wyczuwając pod cienkim materiałem wyrzeźbione na treningach mięśnie.

*

Całą drogę uśmiechał się szeroko, zdając sobie sprawę z tego, że Alicja kipiała wręcz wściekłością. A to tylko poprawiało jego humor. Kiedy nieznacznie zsunęła się z jego pleców, a on chciał ją podsadzić, przez przypadek jego dłoń zahaczyła o udo dziewczyny. Aż skrzywił się z bólu, kiedy wymierzyła siarczyste uderzenie prosto w jego klatkę piersiową.
- Łapy przy sobie! – syknęła mu nad uchem.
- Zaraz w ogóle mogę cię puścić i skończy się zabawa – wyjaśnił przez zaciśnięte zęby, wciąż odczuwając lekkie kłucie po wcześniejszym ciosie i odwrócił lekko głowę w bok. Natrafił na jej twarz, a czubek nosa praktycznie otarł się o policzek dziewczyny. Pachniała dokładnie tak samo, jak w noc, kiedy się poznali. Patrzyła na niego pozbawionym wszelkich uczuć spojrzeniem, dlatego uśmiechnął się lekko, wracając do poprzedniej pozycji.
- Od teraz będę mogła mówić, że jeździłam na kocie – oświadczyła dość poważnie, by chwilę później wybuchnąć śmiechem. Maciek jej zawtórował i w ostatniej chwili ją przytrzymał, chroniąc tym samym przed upadkiem. Mocniej chwyciła się go, przytulając całym ciałem do jego pleców. Czuł na szyi przyjemne łaskotanie jej ciepłego oddechu i końcówek wirujących na wietrze włosów.
- To zapewne wielki powód do dumy – wywnioskował z wyższością, potakując z uznaniem głową.
- Nie wiem, ale jest śmiesznie – stwierdziła, wciąż podśmiewając się ze swoich wcześniejszych słów. Oparła wygodnie brodę na jego ramieniu, a chłodny od wieczornego wiatru policzek zetknął się z jego skórą. – Gnaj mój kocie! – rzekła z wielką dostojnością w głosie, przybierając pozę średniowiecznych rycerzy, którzy na swych koniach wyruszali na największe bitwy. Brakowało jedynie zbroi i wykutego z najszlachetniejszego żelaza miecza, ale Alicja zdawała się nie przejmować tym małym niedopatrzeniem, bawiąc się przednio.
- Myślałem, że uderzyłaś się w stopę, a nie upadłaś na głowę – podsumował cicho Maciek, spoglądając na nią pobłażliwie. Dziewczyna wzruszyła tylko obojętnie ramionami, uśmiechając się do niego.





***
Z dedykacją dla szczęściarzy, którzy mają obok siebie prawdziwego przyjaciela ... 

42 komentarze:

  1. Hahaha, też chętnie pojeździłabym na kocie. Na Kocie:D Ehhh, ubawiłam się przednio przy tym rozdziale. Uwielbiam Twoich bohaterów! Już to chyba kiedyś pisałam:P Te ich przekomarzanki doprowadzają mnie do kwiku:) No i ten Kosmiczny Mecz:D Pozdrawiam i życzę wenki:*

    http://summer-story2013.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym pojeździła i nie tylko ... ale ok, bo zbaczam z tematu ;d haha

      Usuń
  2. Właśnie zauważyłam, że po mojej ścianie pełza jakiś robak. WTF? ale okej. Ja tylko powiem, że mam przeczucie, że przed nimi jeszcze długa droga. Ale.. czego się nie robi dla miłości, czyż nie?:d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miłości nie ma! Alka Ci to jeszcze udowodni :D
      robak - fuuuuj!

      Usuń
    2. Miłość jest, przynajmniej ja żyję tym złudnym marzeniem :D Może kiedyś zawita taki ktoś?
      robak-no wiem, zabiłam go!:D

      Usuń
    3. Ja już wyrosłam z bajek i w takie marzenia nie wierzę ;d
      Jesteś pewna że go zabiłaś? A jak wejdzie Ci gdzieś do łóżka?

      Usuń
    4. Nie będę prawić morałów, na temat miłości, podczas kiedy sama nie znam jej smaku. Ja po prostu wierzę, żyję marzeniem.
      Nie strasz. Boję się robaków, jednego zabiłam. Ale jeśli jest ich więcej?

      Usuń
    5. Ok, rozumiem, też nie zamierzam w nikim zabijać nadziei, mówię jak sama to odczuwam ;d
      Ups, a może być ich więcej, zrobiło się ciepło i pewnie wypełzają ze swoich ciepłych norek, czy cokolwiek one tam mają ;d

      Usuń
    6. po raz kolejny rozpoczelysmy filozoficzna rozmowe na temat milosci, zdolne jestesmy :D nie strasz mnie, bo leze sobie w cieplym lozeczku i z leksza przeraza mnie wizja robakow pelzajacych po mym pokoiku :p

      Usuń
    7. Widzisz, ludzie inteligentni tak mają, że mimo wszystko każda ich rozmowa zejdzie na poważny temat ;d
      ja Cię nie straszę, ja Cię ostrzegam! :D

      Usuń
    8. po raz drugi zeszlysmy na temat milosci, coz :D tak, pomijajac to,ze nasza rozmowe zaszczycily rowniez robaki, rzekomo pelzajace po mym pokoiku, to tak, mozna nas zaliczyc do osob inteligentnych :p

      Usuń
    9. Nie widzę żadnych przeciwwskazań, aby rozmowa o robakach eliminowała nas z kręgu ludzi inteligentnych ;d

      Usuń
    10. No oczywiście, ach! Zapomniałam, że rozmowy robakach wręcz przeciwnie dodają nam inteligencji. Głupia ja! :D

      Usuń
    11. Nie wiem, czy dodają, ale na pewno niczego nie ujmują! :D
      O matko, 7.30? Dla mnie to środek nocy! :D haha

      Usuń
    12. Nie, na pewno nie. Masz rację! :D
      tak, 7.30, sama się sobie dziwię. Ale tak to jest, jak się ma ustawioną serię budzików, każdy co pięć minut i zapomni się je wyłączyć.
      http://szum-swiatel.blogspot.com/
      płodna ja?:d

      Usuń
    13. Ja w tym semestrze nie miałam ani razu ustawionego budzika, bo tak mi się ułożył plan, że zajęcia najwcześniej mam na trzynastą ;d
      Pędzę!

      Usuń
    14. Boże, ileż czasu przede mną, zanim dojdę do takiego czasu. Mam na myśli rok gimnazjum, trzy liceum. Boże.
      po raz kolejny przychodzę poinformować o mej płodności.
      utworzymy-pelnie.blogspot.com

      Usuń
    15. Nawet się nie zorientujesz, a już będzie trzeba pisać maturę i wybierać studia! :)

      Usuń
  3. Fajny pomysł :D fajna para, weny zycze :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Alicja powinna już nauczyć się ,że wszelki alkohol i ona to niebezpieczny pakiet!xD I o dziwo zawsze ma to jakiś związek z KotemxD Relacja między nimi genialna ,oby trwała jak najdłużej;D
    'Przejażdżka' oczywiscie jest najlepszym momentem w całym rozdziale;p Tylko pozazdrościć takiego srodka transportu^^
    Mam prośbę! Niech Maciek wprowadzi się do Wrocławia! Bo czuje ,ze już nie długo będzie kolejne pożegnanie;(
    Pozdrawiam i zycze weny!;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, pożegnanie będzie chwilowe, bo szykuje się ... a z resztą, sama się przekonasz niedługo :D

      Usuń
  5. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy po przeczytaniu tego rozdziału xD Uwielbiam ich przekomarzanie się :D Te zaskoczenie Ali na początku, dzień wydawał się jej taki cudowny, a tu taka niespodzianka xD Ehh mogła tyle nie pić xD Ale najbardziej rozbawił mnie moment z jechaniem na Kocie xD Boże to jest świetne xD Ogólnie rzecz biorąc uwielbiam taki stan "przed", jeżeli wiesz, co mam na myśli xD
    Muszę przyznać,że czuję się dziwnie, ok 20,30 sprawdzałam twojego bloga, bo stwierdziłam,że dzisiaj na bank napiszesz. Wtedy rozdziału jeszcze nie było, ale patrzę później i jest xD
    Dużo,dużo weny i powodzenia przy kolejnym rozdziale :D
    skoczne-lato.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodałam chyba parę minut po dwudziestej pierwszej, pewnie dlatego :D
      I tak, zdecydowanie rozumiem stan 'przed', też go lubię :)

      Usuń
  6. Och, jestem zaskoczona, że to kolejna dobra część do komentowania. I dobrze :) Od czego by tu zacząć...
    Lubię cytaty :P
    ,,promienie słońca przedzierały się przed niedociągnięte zasłony" - zasłony niech będą niezasłonięte ;)
    Jedna perełka, w której się zakochałam:
    ,,-Gnaj mój kocie!" :D
    uwielbiam takie klimaty <3
    Pozdrawiam i Wena życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż ja bym bez Ciebie zrobiła ;d Ale zwrot 'niezasłonięte zasłony' wydaje mi się być pewnego rodzaju masłem maślanym, dlatego poszukiwałam jakiegoś określenia, które nie zawierałoby w sobie sformułowania 'zasłony' ;d
      I teraz będę dumać i się zastanawiać nad tym, dziękuję ;d

      Usuń
  7. rozdział świetny ja leje ze świechu z ,,Gnaj mój kocie!''
    a co do mnie ja jestech pecharzem
    do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno jeszcze znajdziesz kogoś, kto będzie godny nosić miano Twojego przyjaciela i wtedy będziesz szczęściarzem :)

      Usuń
  8. Jebłam!!! O przepraszam, siedzę, a w zasadzie już leżę na podłodze z laptopem i chichram się niesamowicie!
    Kochana uwielbiam Ciebie i twoje opowiadanie naprawdę, a "gaj ty mój kocie" to po prostu wisienka na torcie!
    Przepiękny rozdział z boskim opisem Wrocławia. Czułam się tak jakbym tam była (a byłam kilka razy!)!
    Dziękować!

    Pozdrawiam i mam nadzieję, że mamina impreza się udała ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi! :)))))
      Imprezę całkowicie mogę zaliczyć do udanych, pamiętam wszystko ;d haha

      Usuń
  9. Uwielbiam ich... i to ich przekomarzanie się. Co on by bez siebie zrobili? Naprawdę mimo wszystko współczuję Maćkowi. Nawet przez chwilę nie ma normalnego życia, wszędzie piszczące fanki. Haha scena z jazdą na Kocie najlepsza :D Też bym tak chciała :D Pozdrawiam i życzę wenki :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba jednej z najlepszych rozdziałów jak do tej pory w opowiadaniu. Uwielbiam się śmiać, a podczas czytania go bardzo często na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech. Scena z jazdą na kocie wymiata:D Czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki był cel tego rozdziału, bo nie ukrywam, że jest on trochę 'przejściowy' i obawiałam się, że może nie spełnić oczekiwań ;d

      Usuń
    2. Spełnij to i bardzo dobrze:)

      Usuń
    3. Cieszy mnie to! :) Mam nadzieję, że następne też nie zawiodą :D

      Usuń
  11. Jak ja uwielbiam Twoje opowiadanie, jeciu ♥ Naprawdę genialnie piszesz! Czyta się to lekko, nie męczy, po prostu miód malina : D!
    Te docinki Ali i Maćka, hahaha, fantastyczne. No właśne, i kto by nie chciał jeździć na kocie?! Zwłaszcza TAKIM Kocie :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :))

    Weny życzę i pozdrawiam!

    Alicja.

    OdpowiedzUsuń
  12. Oooo jak słodko! :))

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam tę chemię między nimi. ;-D
    A poza tym to jestem absolutnie zafascynowana tym opowiadaniem, świetnie piszesz, porównując z innymi opowiadaniami o tej tematyce, zdecydowanie najlepiej. Po przeczytaniu jednego odcinka natychmiast mam ochotę na kolejne 10 ;-P
    Weny, duuuużo weny życzę ;-)
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już na dniach powinien kolejny się pojawić! :))

      Usuń
  14. Rozdział bardzo fajny :D Tekst z tą jazdą na kocie był najlepszy xD Zastanawiam się tylko, jak wiele siły ma taki skoczek narciarski, bo przecież oni są strasznie drobni xD
    Relacja między Maćkiem i Alą jest naprawdę ciekawa :) Czekam na następny rozdział i z góry przepraszam, że nie komentuję teraz regularnie, ale mam mało czasu. Teraz też na szybko piszę -.- Zrobiło się ciepło i całymi dniami jestem poza domem.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i są drobni, ale godziny spędzone na treningach z pewnością owocują sporą siłą i mięśniami! :D

      Usuń
  15. Śmieszne, są te ich przekomarzanki, ale to chyba droga do miłości. Cóż zobaczymy...
    Zapraszam do siebie skijupingforever.blog.pl i proszę o komentarze.

    OdpowiedzUsuń