Otworzyła oczy, kiedy jasne promienie
słońca przedzierały się przez niezasunięte zasłony i delikatnie przesuwały
się po jej twarzy, przyjemnie ją ogrzewając. Zamruczała z przyjemnością,
rozciągając zastane podczas głębokiego snu mięśnie. Czuła się nad wyraz dobrze,
ale będąc wciąż w półśnie nie mogła do końca przypomnieć sobie powodu tego
błogiego stanu. Bardzo powoli podniosła się z łóżka, siadając na jego skraju i
zsuwając stopy na podłogę. Zmrużyła lekko powieki, rozglądając się z
tajemniczym wyrazem twarzy po pokoju. Coś było nie tak, ale ona jeszcze nie
potrafiła powiedzieć co. Zgarnęła splątane włosy w kucyka, przecierając dłońmi
twarz. Nie zdziwił ją nawet fakt, że obudziła się ubrana, bo nierzadko zdarzało
jej się po prostu paść na łóżku i obudzić dnia następnego. Powłócząc leniwie
nogami udała się w końcu do kuchni, po drodze mijając salon, który zaskoczył ją
niesamowitym wręcz porządkiem i złożoną w idealną kostkę pościelą na kanapie.
Uniosła z wrażenia brwi, ale nie zamierzała się roztkliwiać nad tym teraz.
- Czyli to wszystko było tylko jakimś
chorym koszmarem – mruknęła do siebie, nastawiając wodę na herbatę, kiedy
dziwne przebłyski związane rzekomo z wczorajszą nocą zaczęły ją nawiedzać.
Wzruszyła ramiona, wskakując na kuchenny blat i z dziecięcą radością zaczęła
wymachiwać nogami na boki. Z uśmiechem podziwiała widok skąpanego w słońcu
Wrocławia, który rozpościerał się za oknem. Gdy kolejne obrazy z ostatniego snu
zaczęły szaleńczo przebiegać w jej pamięci, zaczęła naprawdę poważnie
zastanawiać się nad tym, czy nie wydarzyły się naprawdę. Ale szybko porzuciła
tę teorię, śmiejąc się z samej siebie. Z błogiego stanu nieważkości i radości
wyrwał ją jednak nieprzyjemny dźwięk dzwoniącego telefonu. Ociężale zeskakując
na ziemię, poczłapała w stronę parapetu, gdzie właśnie udało jej się
zlokalizować komórkę.
- Hania, skarbie! – pisnęła z radością,
kiedy tylko dostrzegła imię przyjaciółki na wyświetlaczu. Euforia szybko
zamieniła się jednak w przerażenie, kiedy ruda zaczęła zasypywać ją milionem
pytań, a Alicja miała wrażenie, że dziewczyna nawet nie próbowała oddychać,
skupiając się wyłącznie na swoim słowotoku. Odsunęła aparat od ucha, pozwalając
jej się wygadać. Zrobiła w tym czasie dwa łyki gorącej herbaty, rozkoszując się
przyjemnym aromatem naparu. Odwróciła się na pięcie, chcąc podejść do szafki,
gdzie czekały już na nią płatki śniadaniowe, ale w tej samej chwili w drzwiach
kuchni zmaterializowała się postać Maćka. Blondynka przez krótką chwilę
patrzyła na niego z totalnym osłupieniem, z szeroko rozwartymi ramionami, w
jednej dłoni trzymając komórkę z trajkoczącą Hanką, a w drugiej kubek z
wrzątkiem. Nieświadomie otworzyła szerzej usta, ale nawet to nie pomogło w
problemie z oddychaniem, jaki ją właśnie nawiedził. Chłopak wydawał się być
równie zaskoczony całą sytuacją, jak i ona.
- Już wstałaś? – zapytał niepewnie, a
jego ciemne oczy uważnie przyglądały się jej, lustrując dokładnie całą
sylwetkę. Zmrużył lekko powieki i z uniesionymi w bezbronnym geście rękami,
zbliżył się nieco. Alicja odruchowo wycofała się o krok. Dopiero po upływie
kilku chwil i dobiegającym z telefonu wrzasku Hanki, zorientowała się, że
połączenie z przyjaciółką wciąż trwało.
- Oddzwonię – wydukała niespokojnie do
słuchawki, nie bez problemów wciskając czerwony przycisk. Odłożyła komórkę i
kubek na stół, wciąż kątem oka podejrzliwie przyglądając się Maćkowi.
- Wszystko w porządku? – zapytał ją
spokojnie, na co Ala pokiwała jedynie głową, przygryzając delikatnie wargę.
Zrozumiała, że wszystkie zdarzenia, które dotąd wydawały się jej jedynie
gorzkim koszmarem, okazały się być najprawdziwszą prawdą. Poczuła się okropnie
zażenowana, zwłaszcza, że wczorajszej nocy pokazała mu wszystkie swoje
największe słabości. Opadła bezwiednie na stojące nieopodal krzesło i z bezradnością
malująca się na twarzy, podparła brodę na ręce.
- Czyli to wszystko nie było tylko
sennym urojeniem? – zapytała retorycznie, posyłając w jego stronę smutne
spojrzenie. Maciek zaczął się śmiać.
- Nie było tak źle, nie licząc faktu, że
kiedy jesteś nieprzytomna, to twoje ciało staje się wyjątkowo ciężkie –
końcówkę dodał już zdecydowanie ciszej, ale ten jadowity uśmieszek na jego
twarzy świadczył o tym, że wciąż się z niej nabijał. Ala spiorunowała go
wściekłym wzrokiem, robiąc przy tym dość komiczną minę.
- Mogłeś sobie wyjść, nikt nie kazał ci
zostawać.
- I tu się mylisz! – zaoponował
momentalnie, unosząc do góry wskazujący palec. – Nie pozwoliłaś mi opuścić
mieszkania.
Blondynka dostrzegła, że wracanie
wspomnienia do minionych godzin było dla niego wielką frajdą, dlatego też
postanowiła ukrócić ten temat, przewracając teatralnie oczami. Odetchnęła
głęboko i podeszła do niego, wyrywając z dłoni siatkę ze świeżutkimi bułkami,
które ku jej, z trudem ukrywanej, radości zakupił przed chwilą. Obserwował ją z
zaskoczeniem, ale kiedy rzuciła mu jedno waleczne spojrzenie, tuż przed
ograbieniem go z zachęcająco pachnącego pieczywa, parsknął śmiechem i pokręcił
z dezaprobatą głową.
- Nie myśl, że kilkoma bułkami wkupisz
się w moje łaski! – pogroziła mu nożem, niezdarnie trzymając go w dłoni i po
chwili rozkrawając nim chrupiącą skórkę jednej z bagietek.
- Ułożyłem cię grzecznie do łóżeczka,
ogarnąłem cały chaos, który zapanował po twojej żałobie, kupiłem i przyniosłem
świeże pieczywo, a ty straszysz mnie nożem? – zapytał niby ze smutkiem, ale w
jego głosie dało się usłyszeć przedrzeźniający uśmieszek. – Trudno cię
zadowolić – dodał chwilę później.
Alicja zastygła w bezruchu, kątem oka
spoglądając na niego przez ramię. Pewnie miał sporo racji, ale równocześnie
jego nabijający się z niej uśmiech działał na nią jak czerwona płachta na byka,
powodując, że momentalnie przybierała postawę obronną. Było w nim coś tak
irytującego, że nawet największa sympatia nie była w stanie zniwelować tego
wrażenia.
- W takim razie w ramach mojego
odkupienia oferuję wycieczkę po Wrocławiu – stwierdziła ze skruchą, stawiając
na stole talerz z kilkoma kanapkami. Wymownie spojrzała na chłopaka i zajmując
swoje ulubione miejsce pod oknem, sugestywnym gestem głową, zaprosiła go do
posiłku.
- Myślisz, że zwykła wycieczka po
mieście jest w stanie zrekompensować mi całą noc spędzoną na sprzątaniu twojego
bałaganu, a później spaniu na tej okropnie niewygodnej kanapie? – spytał z
przekąsem, poruszając brwiami w górę i w dół. Alicja czuła, że nadal się z niej
naśmiewał i chyba do końca życia jej tego nie zapomni, a przy każdej
nadarzającej się okazji wypomni z wyższością. Zmrużyła lekko oczy, wysuwając
nieznacznie usta do przodu.
- Ale śmieszne! Nabijajcie się z kaczora
– mruknęła z udawaną złością, rozchylając na boki ręce. Maciek ze śmiechu
zakrztusił się przeżuwaną właśnie porcją śniadania.
*
Ich wspólna wędrówka uliczkami Wrocławia
nie należała do szczególnie ekscytujących przeżyć. Co jakiś czas Alicja bąknęła
jedynie parę zdań o mijanym właśnie budynku, albo historii związanej z
miejscem, które odwiedzali. Mimo ciemnych okularów i czapki z daszkiem nie
udało się Maćkowi uniknąć spotkania z wiernymi fankami, które od kilku dobrych
chwil podążały za nimi, naiwnie wierząc, że były niezauważalne. Z jednej strony
sprawiało mu to wielką radość, bo bycie w centrum uwagi było jego małą
słabostką, ale z drugiej pragnął chociaż na chwilę odciąć się od zawodu skoczka
i pobyć trochę zwykłym Maćkiem. Przy kolejnym podpisywaniu naprędce
znalezionego zeszytu do polskiego jednej z wielbicielek, dostrzegł jak Alicja
odsuwała się od tej małej grupki, podążając powolnym krokiem przed siebie ze
skrzyżowanymi rękami na piersi. Westchnął głęboko, kiedy niewysoka brunetka
poprosiła o kolejne zdjęcie. Przyjął odpowiednią pozę i siląc się na uśmiech,
objął ramieniem dziewczynę, zwracając twarz w stronę obiektywu. Z
niecierpliwością oczekiwał momentu, aby wreszcie mógł się uwolnić od
świergoczących dziewczyn. Co jakiś czas zerkał w kierunku blondynki, która
próbowała udawać kompletną obojętność i niewzruszenie całą tą sytuacją. W końcu
udało mu się wyrwać z tego wianuszka fanek, które tak niespodziewanie go
zaatakowały. Podziękował im za spotkanie i podbiegł szybko do Alicji, mając
cichą nadzieję, że już nikt go po drodze nie rozpoznał.
- Przepraszam – burknął ze smutkiem, sam
nie do końca będąc zadowolonym z tego zajścia.
- A za co? – zapytała ze zdziwieniem
dziewczyna, podnosząc na niego zaskoczony wzrok.
- Nie jest łatwo z tobą koegzystować.
Jesteś ciężka we współżyciu – odparł, z cichym świstem wypuszczając powietrze.
Opuścił bezradnie ramiona.
- Nikt cię do tego nie zmusza.
Wyczuł w jej głosie nutkę niezadowolenia
i ironii, a ukradkowy półuśmiech przemknął prawie niezauważenie przez jego
twarz. Szturchnął lekko blondynkę ramieniem, powodując że straciła na moment
równowagę, zbaczając z obranej wcześniej drogi. Zaśmiał się głośno. Ala
przymknęła na moment powieki i pokręciła na boki głową.
- Przyznaj! – Maciek zatrzymał się tuż
przed nią, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. – Też chciałabyś mój autograf,
nie?
Dziewczyna krótki moment przyglądała mu
się z uwagą, aby po chwili popukać go wskazującym palcem po czole i ze
współczuciem malującym się na twarzy, ominęła go, poklepując lekko po ramieniu.
Uśmiechnął się tylko do siebie i odwracając się na pięcie ponownie musiał
przyspieszyć kroku, by dogonić pędzącą dziewczynę.
- Czy mogę prosić o auto… auto … auto …
o pański podpis? – zaczął naśladować prosiaka Porky’ego z Looney Tunes, jąkając się przy tym nieudolnie. Zamrugał radośnie i
zrobił swoje popisowe maślane oczka. Alicja wybuchła śmiechem, odsuwając jego
twarz od siebie, kiedy za bardzo zbliżył się do niej. – Też oglądałem Kosmiczny mecz – dodał z dumą, odpowiadając
tym samym na jej poranny cytat z kreskówki i uśmiechnął się radośnie, kiedy
dziewczyna wciąż nie potrafiła opanować napadu śmiechu.
- Chyba nadal ten typ filmów jest
adekwatny do twojego rozwoju psychicznego – podsumowała nieco złośliwie,
ocierając łzę z policzka.
- Bywa.
Rozłożył ręce w geście bezradności,
Alicja ponownie uraczyła go jedynie pełnym litości spojrzeniem, a on cicho się
zaśmiał.
*
Czuła, że całodzienny maraton
wycieczkowy po mieście opłacała właśnie pęcherzami na stopach. Było już ciemno,
a Wrocław szykował się do snu. Wcześniejszy gwar powoli cichł, a ulice
pustoszały. Odchrząknęła znacząco, kiedy po raz kolejny Maciek przyspieszył, a
ona zdecydowanie została w tyle, ledwo powłócząc bolącymi nogami. Chłopak
zatrzymał się i ze zrezygnowaniem spojrzał na nią, delikatnie uśmiechając się. Ala
podreptała ociężale do niego i kiedy nie przestawał się z niej śmiać, uderzyła
go z całej siły w ramię.
- A to za co?
- Dla zabawy – mruknęła w odwecie, maszerując
dzielnie przed siebie. Każdy kolejny krok był jednak coraz większym koszmarem,
a piekąca skóra stawała się wręcz nie do wytrzymania. Kiedy tylko doszli do
bulwaru na Ostrowie Tumskim, blondynka zdjęła buty ze stóp i trzymając je w
dłoni, dziarsko ruszyła przed siebie. Momentalnie poczuła niesamowitą ulgę, a
uśmiech sam wrócił na twarz. Wybrukowany niewielkimi kostkami chodnik
prowadzący przez skwer wydawał się być idealnym rozwiązaniem dla jej zmęczonych
nóg, przyjemnie masując obolałe miejsca. Wszystko było pięknie do momentu, gdy
nie nastąpiła przez przypadek na sporej wielkości kamyk. Jej stłumiony krzyk
rozniósł się echem po okolicy.
- Brawo! – powiedział cicho Maciek, nie
potrafiąc opanować panicznego śmiechu, kiedy patrzył na jej cierpienie. Alicja
dokuśtykała do najbliższej ławki i z przerażeniem w oczach spojrzała na
zaczerwieniony punkt na stopie. Ból był tak mocny, że nie potrafiła prosto
stanąć na nodze.
- To naprawdę boli – odparła smutno, a
jej jasne oczy zaszkliły się od łez. Spojrzała na chłopaka błagalnym wzrokiem,
a usta zabawnie wysunęły się do przodu, zupełnie jakby się zaraz miała
rozpłakać. Dostrzegła, jak z lekką bezsilnością odetchnął głęboko i podszedł do
niej, wysuwając przed siebie dłoń.
- Wstań! – polecił stanowczo, ale kiedy
nie wykonała nawet najmniejszego ruchu, tylko patrzyła na niego nieprzytomnie,
chwycił jej dłoń i pomógł podnieść się z ławki. – Stań na nią – wydał kolejny,
nie znoszący sprzeciwu, rozkaz, a Ala tym razem wykonała zarządzenie Kota. Nie
była jednak pewna, co tak naprawdę chodziło po jego głowie, jednak ból był tak
przeszywający, że była w stanie zgodzić się na każde szaleństwo, byle tylko
dostać się do mieszkania jak najprędzej. Maciek odwrócił się do niej tyłem i
odpowiednim gestem dał do zrozumienia, żeby wdrapała się na jego plecy.
- No chyba żartujesz! – zaoponowała
zdecydowanie, momentalnie zapominając o bólu. Odepchnęła go lekko od siebie i
spojrzała rozeźlona, śląc grom wściekłych spojrzeń. Chłopak patrzył na nią przez
chwilę i ze wzruszeniem ramion, udał się w kierunku wyjścia z bulwaru. Alicja
zauważyła, jak schował dłonie do kieszeni i nawet nie raczył na nią ponownie
spojrzeć. Fuknęła głośno pod nosem, zakładając na siebie ręce. Sugestywnie
tupnęła nogą i kiedy czarnowłosy oddalał się coraz bardziej, a przed jej oczami
stanęło widmo samotnego kuśtykania do domu, zacisnęła tylko mocno palce w
pięści i wypowiadając cichą wiązankę nieprzyjemnych epitetów pod jego adresem, krzyknęła głośno imię Kota. Nie
zauważyła, jak na sam dźwięk jej głosu uśmiechnął się z wyższością do siebie.
Odwrócił się w jej stronę i wyczekująco spojrzał na dziewczynę.
- Słucham? – zapytał tak, jakby nic się
nie stało. Ala przewróciła tylko teatralnie oczami i klnąc pod nosem, opuściła
głowę, nabierając powietrze.
- Niech ci będzie – burknęła, czując
ogromne zawstydzenie faktem, że potrzebowała pomocy od niego. Maciek parsknął
śmiechem i z wesołą miną wrócił do niej, wciąż skory do niesienia ratunku. Tym
razem nie protestowała już. Z wielkim trudem, okupionym jednym upadkiem,
wspięła się na niego, obejmując rękami jego szyję i oplotła nogami pas. Kurczowo
przytrzymywała się jego koszulki, wyczuwając pod cienkim materiałem wyrzeźbione
na treningach mięśnie.
*
Całą drogę uśmiechał się szeroko, zdając
sobie sprawę z tego, że Alicja kipiała wręcz wściekłością. A to tylko
poprawiało jego humor. Kiedy nieznacznie zsunęła się z jego pleców, a on chciał
ją podsadzić, przez przypadek jego dłoń zahaczyła o udo dziewczyny. Aż skrzywił
się z bólu, kiedy wymierzyła siarczyste uderzenie prosto w jego klatkę
piersiową.
- Łapy przy sobie! – syknęła mu nad
uchem.
- Zaraz w ogóle mogę cię puścić i
skończy się zabawa – wyjaśnił przez zaciśnięte zęby, wciąż odczuwając lekkie
kłucie po wcześniejszym ciosie i odwrócił lekko głowę w bok. Natrafił na jej
twarz, a czubek nosa praktycznie otarł się o policzek dziewczyny. Pachniała
dokładnie tak samo, jak w noc, kiedy się poznali. Patrzyła na niego pozbawionym
wszelkich uczuć spojrzeniem, dlatego uśmiechnął się lekko, wracając do
poprzedniej pozycji.
- Od teraz będę mogła mówić, że
jeździłam na kocie – oświadczyła dość poważnie, by chwilę później wybuchnąć
śmiechem. Maciek jej zawtórował i w ostatniej chwili ją przytrzymał, chroniąc
tym samym przed upadkiem. Mocniej chwyciła się go, przytulając całym ciałem do
jego pleców. Czuł na szyi przyjemne łaskotanie jej ciepłego oddechu i końcówek
wirujących na wietrze włosów.
- To zapewne wielki powód do dumy –
wywnioskował z wyższością, potakując z uznaniem głową.
- Nie wiem, ale jest śmiesznie –
stwierdziła, wciąż podśmiewając się ze swoich wcześniejszych słów. Oparła
wygodnie brodę na jego ramieniu, a chłodny od wieczornego wiatru policzek
zetknął się z jego skórą. – Gnaj mój kocie! – rzekła z wielką dostojnością w
głosie, przybierając pozę średniowiecznych rycerzy, którzy na swych koniach
wyruszali na największe bitwy. Brakowało jedynie zbroi i wykutego z
najszlachetniejszego żelaza miecza, ale Alicja zdawała się nie przejmować tym
małym niedopatrzeniem, bawiąc się przednio.
- Myślałem, że uderzyłaś się w stopę, a
nie upadłaś na głowę – podsumował cicho Maciek, spoglądając na nią pobłażliwie.
Dziewczyna wzruszyła tylko obojętnie ramionami, uśmiechając się do niego.
***
Z dedykacją dla szczęściarzy, którzy mają obok siebie prawdziwego przyjaciela ...
Hahaha, też chętnie pojeździłabym na kocie. Na Kocie:D Ehhh, ubawiłam się przednio przy tym rozdziale. Uwielbiam Twoich bohaterów! Już to chyba kiedyś pisałam:P Te ich przekomarzanki doprowadzają mnie do kwiku:) No i ten Kosmiczny Mecz:D Pozdrawiam i życzę wenki:*
OdpowiedzUsuńhttp://summer-story2013.blogspot.com/
Też bym pojeździła i nie tylko ... ale ok, bo zbaczam z tematu ;d haha
UsuńWłaśnie zauważyłam, że po mojej ścianie pełza jakiś robak. WTF? ale okej. Ja tylko powiem, że mam przeczucie, że przed nimi jeszcze długa droga. Ale.. czego się nie robi dla miłości, czyż nie?:d
OdpowiedzUsuńmiłości nie ma! Alka Ci to jeszcze udowodni :D
Usuńrobak - fuuuuj!
Miłość jest, przynajmniej ja żyję tym złudnym marzeniem :D Może kiedyś zawita taki ktoś?
Usuńrobak-no wiem, zabiłam go!:D
Ja już wyrosłam z bajek i w takie marzenia nie wierzę ;d
UsuńJesteś pewna że go zabiłaś? A jak wejdzie Ci gdzieś do łóżka?
Nie będę prawić morałów, na temat miłości, podczas kiedy sama nie znam jej smaku. Ja po prostu wierzę, żyję marzeniem.
UsuńNie strasz. Boję się robaków, jednego zabiłam. Ale jeśli jest ich więcej?
Ok, rozumiem, też nie zamierzam w nikim zabijać nadziei, mówię jak sama to odczuwam ;d
UsuńUps, a może być ich więcej, zrobiło się ciepło i pewnie wypełzają ze swoich ciepłych norek, czy cokolwiek one tam mają ;d
po raz kolejny rozpoczelysmy filozoficzna rozmowe na temat milosci, zdolne jestesmy :D nie strasz mnie, bo leze sobie w cieplym lozeczku i z leksza przeraza mnie wizja robakow pelzajacych po mym pokoiku :p
UsuńWidzisz, ludzie inteligentni tak mają, że mimo wszystko każda ich rozmowa zejdzie na poważny temat ;d
Usuńja Cię nie straszę, ja Cię ostrzegam! :D
po raz drugi zeszlysmy na temat milosci, coz :D tak, pomijajac to,ze nasza rozmowe zaszczycily rowniez robaki, rzekomo pelzajace po mym pokoiku, to tak, mozna nas zaliczyc do osob inteligentnych :p
UsuńNie widzę żadnych przeciwwskazań, aby rozmowa o robakach eliminowała nas z kręgu ludzi inteligentnych ;d
UsuńNo oczywiście, ach! Zapomniałam, że rozmowy robakach wręcz przeciwnie dodają nam inteligencji. Głupia ja! :D
UsuńNie wiem, czy dodają, ale na pewno niczego nie ujmują! :D
UsuńO matko, 7.30? Dla mnie to środek nocy! :D haha
Nie, na pewno nie. Masz rację! :D
Usuńtak, 7.30, sama się sobie dziwię. Ale tak to jest, jak się ma ustawioną serię budzików, każdy co pięć minut i zapomni się je wyłączyć.
http://szum-swiatel.blogspot.com/
płodna ja?:d
Ja w tym semestrze nie miałam ani razu ustawionego budzika, bo tak mi się ułożył plan, że zajęcia najwcześniej mam na trzynastą ;d
UsuńPędzę!
Boże, ileż czasu przede mną, zanim dojdę do takiego czasu. Mam na myśli rok gimnazjum, trzy liceum. Boże.
Usuńpo raz kolejny przychodzę poinformować o mej płodności.
utworzymy-pelnie.blogspot.com
Nawet się nie zorientujesz, a już będzie trzeba pisać maturę i wybierać studia! :)
UsuńFajny pomysł :D fajna para, weny zycze :*
OdpowiedzUsuńAlicja powinna już nauczyć się ,że wszelki alkohol i ona to niebezpieczny pakiet!xD I o dziwo zawsze ma to jakiś związek z KotemxD Relacja między nimi genialna ,oby trwała jak najdłużej;D
OdpowiedzUsuń'Przejażdżka' oczywiscie jest najlepszym momentem w całym rozdziale;p Tylko pozazdrościć takiego srodka transportu^^
Mam prośbę! Niech Maciek wprowadzi się do Wrocławia! Bo czuje ,ze już nie długo będzie kolejne pożegnanie;(
Pozdrawiam i zycze weny!;)
Spokojnie, pożegnanie będzie chwilowe, bo szykuje się ... a z resztą, sama się przekonasz niedługo :D
UsuńUśmiech nie schodzi mi z twarzy po przeczytaniu tego rozdziału xD Uwielbiam ich przekomarzanie się :D Te zaskoczenie Ali na początku, dzień wydawał się jej taki cudowny, a tu taka niespodzianka xD Ehh mogła tyle nie pić xD Ale najbardziej rozbawił mnie moment z jechaniem na Kocie xD Boże to jest świetne xD Ogólnie rzecz biorąc uwielbiam taki stan "przed", jeżeli wiesz, co mam na myśli xD
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać,że czuję się dziwnie, ok 20,30 sprawdzałam twojego bloga, bo stwierdziłam,że dzisiaj na bank napiszesz. Wtedy rozdziału jeszcze nie było, ale patrzę później i jest xD
Dużo,dużo weny i powodzenia przy kolejnym rozdziale :D
skoczne-lato.blogspot.com
Dodałam chyba parę minut po dwudziestej pierwszej, pewnie dlatego :D
UsuńI tak, zdecydowanie rozumiem stan 'przed', też go lubię :)
Och, jestem zaskoczona, że to kolejna dobra część do komentowania. I dobrze :) Od czego by tu zacząć...
OdpowiedzUsuńLubię cytaty :P
,,promienie słońca przedzierały się przed niedociągnięte zasłony" - zasłony niech będą niezasłonięte ;)
Jedna perełka, w której się zakochałam:
,,-Gnaj mój kocie!" :D
uwielbiam takie klimaty <3
Pozdrawiam i Wena życzę
Cóż ja bym bez Ciebie zrobiła ;d Ale zwrot 'niezasłonięte zasłony' wydaje mi się być pewnego rodzaju masłem maślanym, dlatego poszukiwałam jakiegoś określenia, które nie zawierałoby w sobie sformułowania 'zasłony' ;d
UsuńI teraz będę dumać i się zastanawiać nad tym, dziękuję ;d
rozdział świetny ja leje ze świechu z ,,Gnaj mój kocie!''
OdpowiedzUsuńa co do mnie ja jestech pecharzem
do następnego :)
Na pewno jeszcze znajdziesz kogoś, kto będzie godny nosić miano Twojego przyjaciela i wtedy będziesz szczęściarzem :)
UsuńJebłam!!! O przepraszam, siedzę, a w zasadzie już leżę na podłodze z laptopem i chichram się niesamowicie!
OdpowiedzUsuńKochana uwielbiam Ciebie i twoje opowiadanie naprawdę, a "gaj ty mój kocie" to po prostu wisienka na torcie!
Przepiękny rozdział z boskim opisem Wrocławia. Czułam się tak jakbym tam była (a byłam kilka razy!)!
Dziękować!
Pozdrawiam i mam nadzieję, że mamina impreza się udała ;>
Miło mi! :)))))
UsuńImprezę całkowicie mogę zaliczyć do udanych, pamiętam wszystko ;d haha
Uwielbiam ich... i to ich przekomarzanie się. Co on by bez siebie zrobili? Naprawdę mimo wszystko współczuję Maćkowi. Nawet przez chwilę nie ma normalnego życia, wszędzie piszczące fanki. Haha scena z jazdą na Kocie najlepsza :D Też bym tak chciała :D Pozdrawiam i życzę wenki :*
OdpowiedzUsuńTaka jest niestety cena popularności ;)
UsuńChyba jednej z najlepszych rozdziałów jak do tej pory w opowiadaniu. Uwielbiam się śmiać, a podczas czytania go bardzo często na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech. Scena z jazdą na kocie wymiata:D Czekam na kolejny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńTaki był cel tego rozdziału, bo nie ukrywam, że jest on trochę 'przejściowy' i obawiałam się, że może nie spełnić oczekiwań ;d
UsuńSpełnij to i bardzo dobrze:)
UsuńCieszy mnie to! :) Mam nadzieję, że następne też nie zawiodą :D
UsuńJak ja uwielbiam Twoje opowiadanie, jeciu ♥ Naprawdę genialnie piszesz! Czyta się to lekko, nie męczy, po prostu miód malina : D!
OdpowiedzUsuńTe docinki Ali i Maćka, hahaha, fantastyczne. No właśne, i kto by nie chciał jeździć na kocie?! Zwłaszcza TAKIM Kocie :D
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :))
Weny życzę i pozdrawiam!
Alicja.
Oooo jak słodko! :))
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę chemię między nimi. ;-D
OdpowiedzUsuńA poza tym to jestem absolutnie zafascynowana tym opowiadaniem, świetnie piszesz, porównując z innymi opowiadaniami o tej tematyce, zdecydowanie najlepiej. Po przeczytaniu jednego odcinka natychmiast mam ochotę na kolejne 10 ;-P
Weny, duuuużo weny życzę ;-)
K.
Już na dniach powinien kolejny się pojawić! :))
UsuńRozdział bardzo fajny :D Tekst z tą jazdą na kocie był najlepszy xD Zastanawiam się tylko, jak wiele siły ma taki skoczek narciarski, bo przecież oni są strasznie drobni xD
OdpowiedzUsuńRelacja między Maćkiem i Alą jest naprawdę ciekawa :) Czekam na następny rozdział i z góry przepraszam, że nie komentuję teraz regularnie, ale mam mało czasu. Teraz też na szybko piszę -.- Zrobiło się ciepło i całymi dniami jestem poza domem.
Pozdrawiam!
Może i są drobni, ale godziny spędzone na treningach z pewnością owocują sporą siłą i mięśniami! :D
UsuńŚmieszne, są te ich przekomarzanki, ale to chyba droga do miłości. Cóż zobaczymy...
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie skijupingforever.blog.pl i proszę o komentarze.